Ten klub się cały czas rozwija - rozmowa z Justyną Żurowską, kapitan KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski

Drużyna KSSSE AZS PWSZ jak dotąd nie przegrała spotkania w PLKK. Postanowiliśmy zapytać kapitan gorzowskiej drużyny, Justynę Żurowską, o plany na dalszą część sezonu. Ponadto zawodniczka akademiczek z Gorzowa opowiedziała o przygodzie z Euroligą oraz o tym, co robi w wolnym czasie.

Dawid Lis: Od 2002 roku grasz w AZS PWSZ Gorzów. Możesz zdradzić co jest głównym bodźcem, że od tylu lat reprezentujesz jeden klub?

Justyna Żurowska: Przede wszystkim to, że w klubie jest cały czas progresja, ten klub się cały czas rozwija. Z sezonu na sezon jest pomysł, żeby było lepiej, a jeżeli ma być lepiej, to nie ma sensu szukanie czegoś, co jest lepsze. Poza tym jest tutaj sztab trenerski, który jest, uważam, najlepszy jaki może być. Jest trener od siłowni, jest trener Maciejewski, jest również Robert Pieczyrak, który zajmuje się monitoringiem, oglądaniem kaset. Robią to razem z trenerem Maciejewskim. Jest również masażysta, lekarz, także jest w tym klubie wszystko, co można sobie wymarzyć i zapragnąć.

AZS PWSZ grał w tym sezonie w Eurolidze. Nie udało się jednak przejść fazy grupowej. Co możesz powiedzieć o przygodzie w tych rozgrywkach?

- Było to bardzo wielkie doświadczenie dla nas wszystkich. Tak naprawdę przed sezonem tylko dwie zawodniczki rozpoczynały granie w Eurolidze po raz kolejny, a dla wszystkich pozostałych był to debiut. Na początku niestety debiut trudny, bo wysokie porażki, z czasem było już dużo lepiej. Później świąteczna przerwa wybiła nas i niestety kolejne dwie porażki. Mimo wszystko jest to wielkie doświadczenie i bardzo się cieszę, że mogłam zadebiutować w tych rozgrywkach.

Gorzowski klub w lidze wygrał już 16 meczów. Jaki jest wasz sposób na tak długą passę?

- Sposób bierze się nie z tego, że spotykamy się i zaczynamy grać w koszykówkę po prostu tak żeby pograć i wtedy wow wygrałyśmy kolejny mecz, wow kolejny. Nie! To jest pasmo przygotowań, ciąg wydarzeń, który jest w klubie od wielu, wielu lat i naprawdę to stwarza tą sytuację, że te zwycięstwa są i uważam, że to nie są zwycięstwa przypadkowe. To jest po prostu ciężka , długoletnia praca.

W najbliższą sobotę do Gorzowa zawita klub z Polkowic. Ostatnio CCC zakontraktowało Cheryl Ford, natomiast AZS Nicky Anosike. Jak ocenisz szanse gorzowskich akademiczek w tym spotkaniu?

- Na pewno zespół z Polkowic, jak i my również, jesteśmy innym zespołem, nie aż tak drastycznie zmienionym, ale troszkę zmienionym do tego, co było w pierwszej rundzie. W pierwszej rundzie wygrałyśmy, jednak to już jest historia. Szanse oceniam 50 do 50. Tak jak się wychodzi na boisko, tutaj każdy może wygrać. Ostatnio spotkaliśmy się z zespołem, który walczy o ósemkę, z Liderem Pruszków, i było blisko, że tak powiem niespodzianki, ale to nie jest żadna niespodzianka, ponieważ to jest sport i w tym sporcie wszystko się może wydarzyć.

Do ilu zwycięstw przedłuży się passa?

- Oby do jak największej ilości. Aczkolwiek to jest pytanie do wyższych sfer, nie do mnie.

Sezon 2007/08 przyniósł gorzowskiej drużynie brązowy medal. W ubiegłym sezonie było to wicemistrzostwo Polski. W tym roku?

- Wszyscy wiemy jak ta progresja u nas przebiega. Jak będzie? Chciałabym żeby było jak najlepiej i ze swojej strony będę robić wszystko, co mogę, żeby tak było. Tutaj się nie da niczego przewidzieć, tutaj są jeszcze czynniki zewnętrzne, takie jak kontuzje i czasami można nie mieć wpływu na to, co będzie się działo na boisku. Miejmy nadzieję, że wszystkie będziemy zdrowe, bo to jest podstawa żebyśmy walczyły o te najwyższe cele.

Z trenerem Dariuszem Maciejewskim współpracujesz w klubie. Co możesz powiedzieć o nominacji jego osoby na selekcjonera reprezentacji?

- Uważam, że jest to najlepszy wybór jakiego mógł dokonać nasz związek. Jest to trener, który cały czas się rozwija, trener, który pokazał swoją pracą, że z małego klubu, praktycznie nie istniejącego, może zrobić coś wielkiego, doprowadzić do Euroligi. Myślę, że to jest jedyny trener, Polski przede wszystkim, który mógł czegoś takiego dokonać, bo dokonał, a więc bardzo się cieszę. Jak będzie przebiegała jego współpraca zarówno ze związkiem, jak i z zawodniczkami polskimi, zobaczymy.

W tym roku zagrałaś w meczu Gwiazd PLKK w Pruszkowie. Po raz pierwszy był to mecz pomiędzy reprezentacją Polski, a najlepszymi zawodniczkami z zagranicy z polskiej ligi. Jak oceniasz taką formę rozgrywania meczu? Do tej pory były to pojedynki Mistrz kraju - Gwiazdy.

- Bodajże w zeszłym roku mężczyźni rozegrali już taki mecz przed Mistrzostwami Europy, które były w Polsce, że właśnie gwiazdy grały przeciwko naszej reprezentacji. Więc ten pomysł wziął się już rok temu od mężczyzn, został przeniesiony również na kobiety. Bardzo fajne doświadczenie, przynajmniej nie było problemu z komunikacja.

A co możesz powiedzieć o samym meczu? Trener Maciejewski starał się, aby każda zawodniczka zagrała w takim samym wymiarze czasowym, bez względu na wynik spotkania.

- Uważam, że to był bardzo dobry pomysł. Gdyby inaczej zrobił, gdyby powołał 12 zawodniczek, no to te, które nie zostały powołane, było nas aż 20, czyli te 8, które nie zostało powołanych, mogłoby sobie pomyśleć, że one po prostu nie są już w centrum zainteresowań i poczuć się gorsze. W tym momencie każda z nas dostała szansę, dostała tą szansę równą, jeśli chodzi o minuty i naprawdę to było idealne, co mógł zrobić trener w tym momencie.

Czy w twoim życiu istnieje pojęcie czasu wolnego? Grasz w koszykówkę, dodatkowo pracujesz na uczelni. Co robisz w wolnym czasie jeśli taki istnieje?

- To zależy czy to jest sezon czy po sezonie. Jeżeli jest sezon to wiadomo, że czas wolny wykorzystuję przede wszystkim na to, żeby odpocząć, żeby się zrelaksować, a więc bardziej są to takie bierne rzeczy, które mogę wykonywać, czyli internet, lubię grać w karty, a więc granie w karty. Natomiast po sezonie jestem dzieckiem sportu, także wtedy mnie nosi, wtedy gram we wszystko, piłkę nożną, tenisa i wszystko, co tylko mogę.

Przed Świętami Bożego Narodzenia odbyła się prezentacja kalendarzy na rok 2010 z udziałem zawodniczek klubu z Gorzowa. Co myślisz o tym gadżecie?

- Jest fajny. Przede wszystkim podoba się kibicom, naszym sponsorom i to jest najważniejsze, dlatego że ten kalendarz przede wszystkim u nich wisi. Kalendarz jest co roku, co roku zaskakuje, co roku jest inny, a więc i w tym roku zaskoczyliśmy, jest to bardzo duży plus tego kalendarza.

Na koniec chciałbym ciebie zapytać o gorzowskich kibiców. Jak się czujesz grając na tej hali i czując tą atmosferę?

- Czuję się wyśmienicie. Takie granie przy takiej publiczności to jest chyba najpiękniejsze, co może spotkać sportowca. Marzę żeby ta sala była jeszcze większa, żeby była wypełniona po brzegi, tak jak tutaj jest wypełniona. Z tego miejsca bardzo dziękuję kibicom, że tak licznie przybywają, tak kibicują. To nie jest tak, że oni przychodzą i biernie patrzą się na spotkanie, które przed nimi jest rozgrywane, tylko naprawdę emocjonalnie, żywiołowo reagują. Potrafią nam też się odwdzięczyć, potrafią na minutę, dwie przed końcem meczu, po dobrym meczu, wstać i klaskać i nam dziękować. Później my dziękujemy im. Także to są rytuały, które naprawdę są bardzo przyjemne. Do tego jeszcze początkowe nasze wyjście z szatni, kiedy wbiegamy, kiedy dostajemy oklaski, to jest naprawdę taki emocjonujący moment.

Źródło artykułu: