Niesłyszący zwycięzcy, czyli historia Lance'a Allreda i Mihy Zupana

Lance Allred i Miha Zupan, choć wirtuozami koszykówki nie będą nigdy, na trwale zapisali się w annałach tego sportu. Obaj bowiem urodzili się głusi w stopniu uniemożliwiającym normalnie funkcjonowanie w świecie, lecz nie przeszkodziło im to w realizacji marzeń. Nie wystarczył im fakt grania w koszykówkę wśród ludzi do siebie podobnych. Chcieli wspiąć się na szczyt i po latach ciężkiej wędrówki osiągnęli swój cel. Oto historia niesłyszącego Amerykanina, który zagrał w NBA i niesłyszącego Słoweńca, który wystąpił w Eurolidze.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla zdrowych, słyszących ludzi język migowy wydaje się być labiryntem prowadzącym do donikąd albo w najlepszym przypadku rebusem, na którego zrozumienie i opanowanie potrzeba czasu. Język ten zawiera proste znaki oznaczające zwykłe przedmioty, ale równie dobrze można wyrażać nim skomplikowane ciągi wyrażeń, wariacje słów czy szczegółowe opisy przedmiotów. Na sprawne posługiwanie się nim potrzeba jednak czasu. A co zrobić gdy na przekazanie komunikatu czasu jest mało? Gdy na przykład jedna akcja rozgrywana jest w tempie 24 sekund? Można wybrać dwie drogi: albo wycofać się z grania w koszykówkę wśród ludzi zdrowych, albo udowodnić wszystkim, że głuchy nie znaczy słabszy. Tą drugą od lat idą Lance Allred i Miha Zupan.

Szukając źródeł do napisania tego artykułu, natknąłem się na takie oto wspomnienie pewnego dziennikarza z Hiszpanii. - Od lat zbieramy się na tym samym boisku i choć kilku chłopaków pamięta jeszcze początki naszych meczów, to jednak rotacja wśród zawodników-amatorów jest spora. Pewnego dnia na boisko przyszedł młody chłopak i spokojnie usiadł sobie na ławce. Za tydzień ponownie, i znowu, i znowu. W końcu ktoś podszedł do niego i zapytał czy nie chciałby zagrać, lecz zamiast odpowiedzi zobaczyliśmy tylko skomplikowany ciąg gestów przytakujących. On nie grał źle, powiedziałbym nawet, że spokojnie mógłby grać z nami co tydzień, tyle tylko, że nie podawał. Grał sam, zamknięty w swoim świecie. Pewnego dnia przyszedł z nim tłumacz, a któryś z nas powiedział chłopakowi przez tłumacza: ”O tym, że jesteś głuchy - wiedzieliśmy, ale nie mówiłeś, że jesteś niewidomy. Podawaj więcej”. Słowa ostre, ale prawdziwe. Chłopak spokojnie kiwnął głową i więcej do nas nie wrócił.

Ten młody mężczyzna wcale nie musiałby być wielkim koszykarzem. Nie wiemy czy w ogóle starał się grać gdzieś profesjonalnie, czy marzył o tym. Pewne jest, że nie miał w sobie tyle zaparcia i chęci pokazania wszystkim dookoła, że da radę. A przecież tego typu sytuacji w życiu niepełnosprawnego człowieka jest więcej. Dzieciństwo Lance’a Allreda to pasmo ciągłych docinek i szykan. - Dorastałem w środowisku, które starało się mnie trochę wyprać. Na przykład moja pani w przedszkolu, gdy miałem pięć lat, powiedziała mi, że to Bóg ukarał mnie głuchotą za przewinienia moich rodziców. Do cholery, kto mówi takie rzeczy pięcioletniemu dziecku?! - mówił Amerykanin kilka lat temu w wywiadzie.

Młody Lance w wieku siedmiu lat przeniósł się wraz z rodzicami z Montany do Utah, choć właściwsze byłoby stwierdzenie, że to rodzice zabrali swoje niepełnosprawne dziecko ze środowiska, które nigdy nie chciało go zaakceptować. Państwo Allred zerwali ponadto wszelkie więzi z rodziną, która wpatrzona ślepo w Rulona C. Allreda, proroka i jednego z założycieli poligamicznej sekty mormonów, także widziała w głuchocie Lance’a karę boską i winę rodziców.

Problemów środowiskowych nie miał za to Słoweniec Miha Zupan, gdyż praktycznie całe dzieciństwo spędził wśród podobnych sobie dzieci w szkole specjalnej, starając się uczyć zwykłej mowy. Ponadto, gdy w wieku 14 lat zdecydował się porzucić siatkówkę i piłkę nożną dla koszykówki, szybko został włączony do reprezentacji kraju zawodników niesłyszących. Jego problemy zaczęły się jednak paradoksalnie w momencie, gdy podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z drużyną Slovanu Geoplin Lublana w wieku 17 lat. W ciągu następnych 18 miesięcy urósł bowiem aż 20 centymetrów, co spowodowało problemy z kolanami. Nastolatek musiał przerwać swoją karierę na kilkanaście miesięcy, a jego pracodawca początkowo nie zamierzał pokryć kosztów leczenia. W kraju, który stawia na rozwój młodzieży to rzecz zupełnie niespotkana, więc ostatecznie skończyło się tylko na strachu. Pytanie, czy gdyby Zupan był nieźle zapowiadającym się, ale jednocześnie zdrowym, słyszącym koszykarzem, postąpiono by tak samo?

Problemy Zupana są jednak niczym w porównaniu z perypetiami Amerykanina. Pomimo pierwszej niechęci działaczy Slovanu, w kolejnych latach Słoweniec bowiem zyskiwał coraz większą przychylność, bronił barw drużyny przez sześć lat, a następnie otrzymał angaż w najlepszym zespole kraju - Olimpiji Lublana. W ekipie tej otrzymał opiekę godną koszykarza z najwyższej, europejskiej półki i będąc pierwszym niedosłyszącym koszykarzem, który wyszedł na parkiet w meczu Euroligi, zaczął grać ze specjalnym aparatem. - Kiedyś miałem wielkie problemy z komunikacją podczas meczów. Nie słyszałem, gdy któryś z partnerów coś do mnie krzyczał w defensywie, nie rozumiałem co mówi trener podczas time-outów. Wszak wszystko dzieje się wówczas bardzo szybko i sama umiejętność czytania z ruchu ust nie wystarcza. Dzisiaj gram w specjalnym urządzeniu słuchowym, które rejestruje bliższe i dalsze dźwięki, a naturalna, wrodzona lepsza orientacja dodaje resztę. Gram tak, jakbym był zdrowy - opowiadał zawodnik przed swoim transferem do klubu AS Trikalla w roku 2009.

Wracając do Allreda - on długo nie mógł liczyć na opiekę i pomoc. Amerykanin od samego początku postawił na koszykówkę, lecz najbardziej zależało mu na grze wśród normalnych zawodników. W pewnym momencie wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, gdyż w roku 2000 center otrzymał stypendium od ukochanej uczelni Utah University. Niestety już w kolejnym sezonie koszmary z dzieciństwa powróciły, a ich negatywnym bohaterem tym razem został trener drużyny akademickiej Rick Majerus. - Lance, oszukujesz sam siebie traktując swoją ułomność jako wymówkę. Jesteś hańbą wszystkich kalek. Gdybym ja był kaleką na wózku inwalidzkim i widział cię jak grasz w koszykówkę, chyba bym się zastrzelił - miał według Allreda powiedzieć szkoleniowiec Utah. Sprawę potwierdziło dwóch jego partnerów z zespołu, lecz dwóch asystentów przyznało, że cała sytuacja została wymyślona. Z braku konkretnych dowodów trener Majerus został oczyszczony z zarzutu dyskryminacji, lecz głuchy zawodnik nie chciał mieć już z nim do czynienia i odszedł do Weber State.

Tam koszykarz wreszcie znalazł swoją przystań. Został zaakceptowany, ciepło przyjęty przez swoich nowych kolegów, a także dostał osobistego tłumacza. - Zawsze jak byłem w nowym środowisku, bardzo się bałem reakcji. Tak też było w Weber, ale sytuacja przerosła moje najskrytsze oczekiwania. Poczułem się potrzebny, ufano mi i traktowano normalnie - wspomina Amerykanin, który kredyt zaufania spłacił już w pierwszym sezonie notując 11,7 punktu oraz 6 zbiórek. Na czwartym roku studiów zaszokował natomiast całe koszykarskie Stany Zjednoczone, legitymując się średnimi 17,7 punktu i 12 zbiórek w każdym meczu. W tej drugiej klasyfikacji zajął trzecie (!) miejsce w całej lidze NCAA tuż za Paulem Millsapem i Andrew Bogutem.

- To bolesna prawda, ale gdyby Lance był w pełni zdrowy, zrealizowałby swoje marzenie o NBA, bo każdy gracz mający takie statystyki i sprawny słuch zostałby wybrany w pierwszej rundzie draftu - wyznał pod koniec sezonu 2004/2005 William D. Weidner, dyrektor sportowy uczelni Weber State. Gdy wypowiadał te słowa nie wiedział, że za trzy lata największe marzenie centra spełni się. 13 marca 2008 roku kilkunastoletnia walka zawodnika została nagrodzona - wówczas bowiem Cleveland Cavaliers zaproponowali mu dziesięciodniowy kontrakt. - Wtedy nic nie było już ważne. Marzyłem o tym od dziecka, przez lata znosiłem szykany, wyśmiewanie się, potem ciągłe mówienie, że mi się nie uda, żebym dał sobie spokój. A ja nie wątpiłem i cały czas wiedziałem, że kiedyś osiągnę mój cel. Nie przestałem o nim myśleć nawet gdy występowałem w lidze NBDL za tysiąc dolarów miesięcznie. I mając 27 lat, zostałem debiutantem w NBA. To ja, Lance Allred - nie krył wzruszenia zawodnik.

Cleveland rychło doceniło tytaniczną pracę gracza i po ośmiu dniach zaoferowało mu drugi dziesięciodniowy kontrakt. 4 kwietnia zaś klub poinformował, że umowa została przedłużona do końca sezonu. I choć przed kolejnymi rozgrywkami zawodnik nie otrzymał ponownej propozycji, do nikogo nie miał pretensji. - Ten epizod w NBA to mój wielki sukces. Przecież takich ludzi jak ja, są tysiące. Pokazałem, że nawet będąc niepełnosprawnym można, a właściwie trzeba mieć marzenia i uparcie dążyć do nich przez lata.

Allred został pierwszym głuchym człowiekiem, który wybiegł na parkiet najlepszej ligi na świecie, Zupan z kolei jako pierwszy zagrał w Eurolidze i choć nigdy nie uświadczył takich problemów środowiskowych jak Amerykanin, w swojej karierze również przeżywał gorycz porażki. W pewnym momencie etapu w Olimpiji nie został zgłoszony do rozgrywek Ligi Adriatyckiej, a w lidze częściej od niego na placu gry przebywali zawodnicy młodsi o kilka lat, którzy koszykówki dopiero się uczyli. Kilkukrotnie dostawał powołanie do reprezentacji Słowenii, ale nigdy tak naprawdę nie otrzymał możliwości by w niej zaistnieć. Nie pojechał także na Mistrzostwa Świata do Japonii w roku 2006, bo choć podczas okresu przygotowawczego spisywał się nie gorzej od innych zawodników podkoszowych, to jednak gdy trener Ales Pipan zmuszony był dokonać ostatecznej decyzji i spośród 13 koszykarzy do Japonii zabrać tylko 12 - pechowcem okazał się Zupan.

Kariery tych dwóch zawodników zbudowane są z porażek, problemów mniejszych lub większych - to pewne. Jaką więc siłą wewnętrzną musieli mieć w sobie by zburzyć mur, który przed nimi stawiano? Burzyli go powoli cegła po cegle, nie ważne, że ktoś dokładał nowe elementy i parli naprzód do celu i realizacji marzeń. I dzisiaj mogą powiedzieć jedno. - Jestem przykładem, że marzenia się spełniają. Miałem ciężko w życiu, ale nic nie było mnie w stanie zatrzymać - mówi Allred. - W gruncie rzeczy ja zawsze uważałem siebie za zwykłego człowieka. To inni chcieli widzieć we mnie kalekę i robili problemy. Ciężką pracą i wiarą można jednak załatać wszelkie niedoskonałości - uzupełnia Zupan.

Obaj zapytani o to czy znają innych, podobnych sobie koszykarzy, kiwają głowami. - Jest chyba jakiś Turek, który gra w Serbii. Dawno temu spotkałem Niemca występującego w Bundeslidze. Są oczywiście anonimowi zawodnicy reprezentacji poszczególnych krajów, którzy nie chcą brać udziału w normalnych rozgrywkach i występują tylko w ligach dla głuchych - wylicza Słoweniec, zaś Allred dodaje - Na pewno są ich tysiące i mają takie same problemy, jakie ja miałem. Muszą jednak mieć w sobie siłę by wyjść z cienia, a także znaleźć kogoś, kto będzie dla nich oparciem.

20-letni Michael Lizarraga podczas meczów NCAA komunikuje się ze swoimi partnerami za pomocą gestykulacji i ruchów rąk. Kilka miesięcy temu podjął decyzję o tym, że nie będzie grał w koszykówkę zawodowo, ponieważ nie chce cały czas znosić szyderstw i ironicznych uśmiechów przeciwników. Na szczęście trener Bobby Braswell robi co w jego mocy, by młody zawodnik przemyślał swoją decyzję i ostatnio w telewizyjnym wywiadzie przyznał, że nie wyobraża sobie, by Michael nie został profesjonalistą. Scott Tetzlaff z kolei był o krok od rzucenia ręcznika i powiedzenia ”dość” gdy zmienił otoczenie i przeniósł się z jednego uniwersytetu na drugi. Jego przyszłość również uratował szkoleniowiec, Tony Johnson, który przekonał go do powrotu na wcześniejszą uczelnię, gdzie wszyscy traktowali go bez uprzedzeń.

No od dziś wiadomo, że ludziom niepełnosprawnym żyje się w społeczeństwie ciężko. Wszak są mniejszością a powszechnie rozumiana tolerancja często pozostaje tylko pustym sloganem. W takim wypadku jedynie ciężka praca i mozolne, okraszone wielkimi marzeniami parcie do wyznaczonego celu może dać efekt w postaci ich spełnienia. - Łatwo coś zniszczyć, trudniej coś zbudować. Ale jeśli już uda się przebić przez ten mur przeciwności i osiągnąć cel, satysfakcja i siła do życia jest przeogromna - kończy Allred.

Źródło artykułu: