Zastalowi wciąż nieznany sposób na tyszan - relacja z meczu Intermarche Zastal Zielona Góra - KKS Tychy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Koszykarze Intermarche Zastalu Zielona Góra nie poprawili swojej historii spotkań z KKS-em Tychy. Podopieczni Tomasza Herkta w środowy wieczór przegrali z tyskim teamem 64:65, co jest piątą klęską z rzędu zielonogórzan w starciu przeciwko tyszanom na przestrzeni trzech ostatnich sezonów.

W tym artykule dowiesz się o:

Spotkanie lepiej zaczęła drużyna z Tych. Już od pierwszych sekund meczu swoją klasę pokazywał Łukasz Pacocha, i to właśnie głównie dzięki niemu, tyszanie po czterech minutach gry prowadzili 11:4. Dla Zastalu okazało się to niemiłym zaskoczeniem, ale widać było, że gospodarze byli zdeterminowani i nie zrazili się słabszym początkiem. Zawodnikiem, który poderwał zielonogórzan do walki, okazał się Jarosław Kalinowski, który celnym rzutem za trzy zniwelował straty swojego zespołu do pięciu punktów (12:17). Od tego momentu "Zastalowcy" poczuli swój rytm gry, i po pierwszej kwarcie do rywala tracili już tylko jedno "oczko" (18:19).

W drugiej odsłonie, gospodarze nie zwalniali tempa. Bardzo dobrze do gry wprowadził się obrońca Zastalu, Wojciech Kus, i to po jego "trójce", Zastal objął pierwsze prowadzenie w meczu (27:26). Następnie dobry moment miał Tomasz Wojdyła, którzy dwukrotnie trafił zza linii 6,25, i miejscowi wygrywali już 33:26. Z każdą kolejną minutą zielonogórzanie czuli się coraz pewniej. Chwilami przewaga podopiecznych Tomasza Herkta osiągała nawet jedenaście punktów. KKS jednak nie poddawał się, i liczył, że zaatakuje po przerwie.

W trzeciej kwarcie te przypuszczenie jeszcze się nie sprawdziło. Po "trójce" Artura Busza, Zastal prowadził aż szesnastoma punktami (52:36), i trudno było śląskiemu teamowi o jakikolwiek zryw. Mimo tego, że wydawało się już, że gospodarze kontrolują sytuację, przyjezdni wciąż czekali na odpowiedni moment.

I właśnie w ostatniej kwarcie, KKS Tychy nabrał wiatru w żagle. Ekipa prowadzona przez Mariusza Niedbalskiego powoli zaczęła odrabiać straty. W krótkim czasie z jedenastu punktów przewagi Zastalu, zrobiło się tylko pięć "oczek" (63:58). W tym momencie, temperatura na hali zaczęła się podnosić. Każda kolejna akcja którejś z drużyn dostarczała kibicom wielu nerwów. W tej "nerwówce", zespołem który trafiał, był KKS Tychy. Po "dwójce" Marcina Salamonika tyszanie przegrywali już tylko 63:64. Zastal w ataku stał się bezradny, a do końca potyczki pozostawało już coraz mniej sekund. Każdy kosz zdobyty przez którąś z ekip był praktycznie na wagę zwycięstwa. I graczem, który trafił w tak ważnym momencie, okazał się Tomasz Bzdyra. Po jego punktach KKS objął prowadzenie 65:54. Zielonogórzanie nie wykorzystali kolejnej akcji, i zmuszeni byli faulować. Dwóch rzutów osobistych nie wykorzystał Łukasz Pacocha. Zastal miał osiem sekund na wyszarpanie triumfu tyszanom. W ostatniej akcji meczu, "Zastalowcy" jednak nie zdołali stworzyć sobie dogodnej sytuacji na oddanie rzutu. Ostatecznie KKS Tychy pokonał Intermarche Zastal Zielona Góra 65:64.

Intermarche Zastal: Wojdyła 13, Kukiełka 11, Jarmakowicz 10, Kus 7, Rajewicz 6, Flieger 5, Raczyński 5, Busz 3, Kalinowski 3, Chodkiewicz 1.

KKS: Pacocha 24, Bartosz 12, Bzdyra 10, Hałas 6, Salamonik 6, Pustelnik 4, Mielczarek 3, Olczak 0, Nowak 0.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)