Paul Pierce i Ray Allen wyciągnęli wnioski po fatalnym pierwszym spotkaniu. LeBron James nie. Duet strzelców Bostonu był motorem napędowym drużyny (Pierce – 19, Allen – 16) z kolei lider Cavs znów nie potrafił poradzić sobie z defensywą Celtów. Jego 6 celnych rzutów na 24 próby oraz 7 strat nie mogło doprowadzić do zwycięstwa w tym meczu. Kawalerzyści znów popisali się mierną skutecznością z gry - 35,6 procent, lecz początkowa faza meczu należała właśnie do nich. W drugiej kwarcie prowadzili nawet różnicą 8 punktów, jednak od tego momentu przez najbliższe 14 minut gospodarze zdobyli 36 punktów, przy zaledwie 10 Cavs. W kluczowych dla losów gry momentach James mylił się okropnie trafiając 1 na 11 rzutów w drugiej i trzeciej kwarcie.
Druga połowa meczu nie przyniosła już większych zmian a bardzo dobrą zmianę dali rezerwowi Celtów. Leon Powe i James Posey co chwila nękali Jamesa szczelną defensywą a Sam Cassell wnosił powiew świeżości będąc na parkiecie. Zawiodła z kolei ławka Cleveland a przede wszystkim duet Gibson-Pavlovic, który jeszcze rok temu był nieocenioną pomocą w drodze do finału NBA. - Jestem lekko zszokowany, że on ma 8-42 z gry, ale to jest właśnie to nad czym pracowaliśmy. Naszym zadaniem było powstrzymanie go, bo LeBron jest ich motorem napędowym. Jeśli więc uda nam się go jakoś skontrolować, wtedy kontrolujemy także poczynania całego zespołu. I z pomocą kolegów dokonaliśmy tego. - mówił Pierce.
Świetne widowisko miało z kolei miejsce w AT&T Center w San Antonio, gdzie miejscowe Ostrogi za wszelką cenę chciały powstrzymać Chrisa Paula i doprowadzić do stanu 1:2. Pierwsze z dwóch założeń spaliło na panewce, bowiem rozgrywający Szerszeni znów rozegrał genialne spotkanie. Jego 35 punktów, 9 asyst oraz kilka nieprawdopodobnych zagrań wprawiło w zachwyt prawie 19-tysięczną publiczność w hali. W odróżnieniu jednak od pojedynków w Nowym Orleanie, tym razem nie zawiódł żaden z trzech muszkieterów Gregga Popovicha. Szkoleniowiec San Antonio postanowił posadzić na ławce Michaela Finley’a i od samego początku desygnować do gry Manu Ginobiliego, co okazało się posunięciem niezwykle trafnym. - Wiedzieliśmy, że doprowadzenie do stanu 0:3 byłoby niemalże nie do odrobienia. Dla nas było to mecz numer 7, trzeba było to wygrać bo inaczej byłby koniec. Graliśmy więc z innym nastawieniem, z większą pasją i zdenerwowaniem. - przyznał po meczu Ginobili.
Argentyńczyk wraz z Tonym Parkerem zdobyli solidarnie po 31 punktów a najlepszy mecz w serii zagrał również Tim Duncan. Mimo tego spotkanie było niezwykle wyrównane niemalże przez 3,5 kwarty - dopiero na 6 minut przed końcem miejscowi osiągnęli run 11:0 i prowadzenie 101:88. Duet Ginobili-Parker uzbierał w tym czasie 17 punktów, co pozwoliło do końca utrzymać bezpieczny wynik. W ekipie gości nie pograł sobie Peja Stojakovic, którego tym razem na krok nie odstępował Bruce Bowen. Serbski strzelec uzbierał w związku z tym zaledwie 8 punktów, trafiając 2 z 7 rzutów z gry. - Oni trafiali dziś o wiele więcej rzutów. Odeszliśmy nieco od naszego planu defensywy. Nie broniliśmy tak szczelnie jak w dwóch pierwszych meczach tej serii. - tłumaczył Paul.
Boston Celtics - Cleveland Cavaliers 89:73 (17:24, 27:12, 26:15, 19:22)
Boston: P. Pierce 19, R. Allen 16, K. Garnett 13 (12 zb), L. Powe 11, S. Cassell 9, R. Rondo 7, J. Posey 7, P.J. Brown 4, G. Davis 2, T. Allen 1, K. Perkins 0, E. House 0.
Cleveland: L. James 21, Z. Ilgauskas 19, W. Szczerbiak 13, S. Pavlovic 5, J. Smith 4, D. West 3, A. Varejao 3 (10 zb), D. Gibson 2, D. Brown 2, D. Jones 1, B. Wallace 0.
Stan rywalizacji: 2:0 dla Boston Celtics
San Antonio Spurs - New Orleans Hornets 110:99 (21:23, 33:33, 29:22, 27:21)
San Antonio: T. Parker 31 (11 as), M. Ginobili 31, T. Duncan 16 (12 zb), B. Bowen 12, M. Finley 11, K. Thomas 4 (10 zb), R. Horry 3, F. Oberto 2, B. Barry 0. I. Udoka 0, J. Vaughn 0.
New Orleans: C. Paul 35, D. West 23 (12 zb), T. Chandler 12, P. Stojakovic 8, B. Wells 6, J. Wright 6, M. Ely 4, M. Peterson 3, J. Pargo 2, R. Bowen 0.
Stan rywalizacji: 2:1 dla New Orleans Hornets