Porażająca siła mistrza - relacja z meczu Asseco Prokom Gdynia - PGE Turów Zgorzelec

Porażającą siłę pokazała drużyna Asseco Prokomu Gdynia w meczu z PGE Turowem Zgorzelec. Mistrzowie Polski już w pierwszej połowie osiągnęli ponad 40 punktów przewagi, a ostatecznie zwyciężyli 95:75. Dla Turowa porażka ta oznacza konieczność gry w pre play-off.

Wszystkiego można było się spodziewać po meczu Asseco Prokomu Gdynia i PGE Turowa Zgorzelec, ale taki początek jaki urządzili sobie mistrzowie Polski na pewno mało kto przewidział. Zawodnicy trenera Tomasa Pacesasa grali świetnie w obronie (cztery przechwyty tego zespołu i aż sześć straty Turowa w pierwszej kwarcie), ale przede wszystkim zabójczo w ataku. Gdynianie w pierwszych dziesięciu minutach meczu zdobyli aż 38 punktów (!), na co ogromny wpływ miała fantastyczna skuteczność gospodarzy. Koszykarze w żółtych koszulkach trafili 15 z 23 oddanych rzutów.

Swoimi zagraniami już od pierwszych minut czarował Qyntel Woods. Amerykański gwiazdor Asseco Prokomu bardzo łatwo znajdował sobie miejsce w strefie podkoszowej rywala i bez problemu zdobywał kolejne punkty. Wspomagał go cały zespół, ale na pochwałę zasłużył przede wszystkim Adam Łapeta. Młody polski środkowy zdobył sześć punktów w siedem minut i dość twardo utrudniał grę jedynego koszykarza rywali, który stwarzał Asseco Prokomowi jakiekolwiek problemy. Był to oczywiście Michael Wright. Pod koniec pierwszej części gry było już 36:12 dla gospodarzy, co mówi wszystko o ich dominacji na parkiecie.

- To, co zagraliśmy w pierwszej połowie to prawdziwa kompromitacja. Wstyd mi i mam nadzieje, że nie tylko mnie przed klubem i przed kibicami - mówił po meczu rozgoryczony trener PGE Turowa, Andrej Urlep. - Myśleliśmy, że wszystko będzie przychodzić nam łatwo, a Asseco Prokom pokazał nam, co oznacza teraz prawdziwa koszykówka w Europie. Dużo ludzi powinno patrzyć się i uczyć o co chodzi w tym sporcie - dodał.

- W pierwszej połowie Asseco Prokom zwyczajnie nas zdeklasował. Nie mieliśmy nic do powiedzenia w tym fragmencie meczu i właściwie pierwszymi 20 minutami wygrali ten mecz - wtórował swojemu trenerowi, Michał Chyliński. - Jesteśmy świeżo po Eurolidze, wiec forma nadal jest w nas. Staraliśmy się grać jak najlepiej i pokazaliśmy to w pierwszej połowie - mówił Adam Łapeta.

Szerokość ławki drużyny trenera Tomasa Pacesasa jest wręcz porażająca. Mimo, że w drugiej kwarcie nie było na parkiecie największych gwiazdorów gospodarzy, Woodsa i Davida Logana to wyśmienicie grali zmiennicy. W tej części meczu pokazał się Łukasz Seweryn. Polak w samej tylko drugiej kwarcie zdobył 10 punktów, a przewaga niedawnego uczestnika Euroligi w pewnym momencie osiągnęła już ponad 30 punktów! (49:18). Jakby tego było mało to na minutę przed końcem pierwszej połowy, po kolejnych skutecznych akcjach obronnych miejscowych było już 65:24, czyli ponad 40 punktów przewagi

Ten kto myślał, że Asseco Prokom po przerwie wyjdzie na parkiet spokojniejszy i nie będzie już angażował się w grę bardzo się pomylił. Po widowiskowej akcji Lorinzy Harringtona i Qyntela Woodsa, po której ten drugi zdobył punkty efektownym wsadem i po celnym rzucie Logana gospodarze prowadzili już 71:28! Turów jednak pozbierał się i zaczął toczyć, w miarę, wyrównany pojedynek. Efektem tego była większa ilość zdobytych punktów przez gości w trzeciej kwarcie. Było to zasługą Wrighta i Michała Chylińskiego, który zaaplikował rywalowi serię z dystansu.

- Po przerwie próbowaliśmy zachować twarz i robiliśmy wszystko, aby odrobić nieco te ogromne straty, ale pierwsza połowa załatwiła cały mecz - mówił Chyliński. - Mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z zaledwie 25 minut gry w wykonaniu mojego zespołu. Później wkradła się w nasze poczynania dekoncentracja i pozwoliliśmy rywalowi na dużo łatwych punktów - komentował trener Asseco Prokomu, Tomas Pacesas.

To właściwie było wszystko, na co było stać zgorzelczan tego dnia. Ostatnia kwarta to już dogrywanie tego meczu przez obie drużyny, bowiem przewaga gdynian cały czas wynosiła ponad 30 punktów. Była to też okazja do dłuższej gry polskich zawodników. Przez większą część tej kwarty Tomas Pacesas trzymał na parkiecie aż czterech naszych rodaków, a przez ostatnie trzy minuty cała piątka składała się z Polaków (Zamojski, Seweryn, Szczotka, Łapeta i Hrycaniuk). Ostatecznie Asseco Prokom Gdynia bardzo łatwo pokonał PGE Turów Zgorzelec 95:75 i jest na dobrej drodze do zajęcia pierwszego miejsca przed play-off. Turów natomiast będzie musiał walczyć w pre play-off.

Asseco Prokom Gdynia - PGE Turów Zgorzelec 95:75 (38:16, 29:12, 20:25, 8:22)

Asseco Prokom: Woods 19, Logan 12, Łapeta 12, Seweryn 10, Ewing 9, Hrycaniuk 8, Burrell 7, Jagla 7, Zamojski 5, Harrington 3, Szczotka 3.

PGE Turów: Wright 26, Chyliński 12, Wysocki 8, Wallace 7, Wójcik 5, Gray 5, Roszyk 4, Johnson 4, Bochno 2, Glavas 2.

Źródło artykułu: