Gospodarze w pewnym momencie prowadzili już różnicą 14 punktów. Nie podłamało to zespołu z Salt Lake City, który wrócił do gry. - Zdarzył nam się przestój, a zawodnicy którzy w danym momencie przebywali na parkiecie nie wiedzieli jak sobie z tym poradzić. Musimy popracować nad utrzymywaniem prowadzenia - oznajmił Pau Gasol.
W czwartej kwarcie dzięki runowi 12:1 zawodnicy z Salt Lake City wyszli na prowadzenie 85:82. Spora w tym zasługa Paula Millsapa, który w tym okresie zdobył 6 ze swoich 16 oczek. - Szkoda, że nie udało nam się wykorzystać szansy, aby zwyciężyć. W decydujących momentach byliśmy nieskuteczni, popełnialiśmy błędy. Później pojawił się Kobe Bryant i nas załatwił - stwierdził po meczu Deron Williams.
Jazz poczuli, że są w stanie odnieść w STAPLES Center zwycięstwo, które przerwie serię 14 porażek z rzędu w tej hali. Na 4:09 przed końcem po trafieniu Wesley'a Matthewsa podopieczni Jerry'ego Sloana prowadzili 93:89. Wtedy zaatakowała Czarna Mamba. - W pewnym momencie zrobiło się ciężko i musiałem wziąć sprawy w swoje ręce. Nie możemy tak łatwo oddawać inicjatywy - powiedział Bryant, który zdobywał punkty jak natchniony. Wkład w zatrzymanie Jazz miała także defensywa, która w końcówce pozwoliła przyjezdnym oddać jeden celny rzut z gry.
31 oczek dla Los Angeles zdobył Bryant. Po przeciwnej stronie najlepszym strzelcem (24 pkt) był Williams.
Los Angeles Lakers - Utah Jazz 104:99 (30:23, 23:22, 28:28, 23:26)
Los Angeles: Kobe Bryant 31, Pau Gasol 25 (12 zb, 5 blk), Derek Fisher 10 (5 przech), Lamar Odom 9 (12 zb), Andrew Bynum 8 (10 zb), Ron Artest 8, Luke Walton 7, Shannon Brown 4, Jordan Farmar 2, Josh Powell 0.
Utah: Deron Williams 24 (8 as), Carlos Boozer 18 (12 zb), Paul Millsap 16 (9 zb), C.J. Miles 16, Wesley Matthews 14, Kyle Korver 7, Kyrylo Fesenko 2, Ronnie Price 2, Kosta Koufos 0.
Stan rywalizacji: 1:0 dla Los Angeles