Final Four Euroligi: Andrey Vorontsevich przygotowany na Barcelonę

Andrey Vorontsevich to jeden z tych koszykarzy, którzy pomimo młodego wieku osiągnęli w koszykówce już całkiem sporo. 23-letni skrzydłowy grał na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, a także ma już na swoim koncie mistrzostwo Euroligi z CSKA Moskwa. W zeszłym sezonie "Armia Czerwona" przegrała finałowe spotkanie Final Four z Panathinaikosem Ateny, więc na paryskiej imprezie Vorontsevich liczy na powetowanie sobie tamtej porażki.

W zeszłe lato transferowe w CSKA Moskwa doszło do sporych zmian. Odszedł m. in. trener Ettore Messina, a także zawodnicy tacy jak Erazem Lorbek i Terence Morris. W ich miejsce nowy szkoleniowiec Evgeni Pashutin nie sprowadził do drużyny żadnych znaczących wzmocnień, lecz do wcześniejszej zbudowanego trzonu dodał kilku zawodników z zespołu juniorskiego, a także zwiększył rolę rezerwowych. Między innymi 23-letniego Andreya Vorontsevicha. - Dołączyłem do CSKA w roku 2006 i byłem jednym z koszykarzy, którzy dwa lata później wygrali Euroligę - tymi słowami rozpoczyna swoją myśl Rosjanin.

Stwierdzenie, że skrzydłowy był jednym z autorów zwycięstwa w roku 2008 jest jednak sporym nadużyciem. W tamtym sezonie mierzący 204 cm silny skrzydłowy wystąpił w zaledwie dziewięciu spotkaniach, spędzając na parkiecie średnio tylko jedną kwartę, zaś podczas Final Four w Madrycie nie wyszedł na plac gry nawet na minutę. - Wówczas w zespole było wielu świetnych zawodników, a ja dopiero raczkowałem, wchodziłem do drużyny. Nie było dla mnie miejsca i nie mam do nikogo pretensji. Byłem jednak częścią tamtej ekipy i mam złoty medal - komentuje zawodnik CSKA.

- Tamten sezon był wyjątkowy, bo zagrałem jeszcze na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, lecz obecne rozgrywki są jeszcze lepsze - dodaje Vorontsevich. - Gram dłużej i będąc na parkiecie spłacam dług wobec trenera Pashutina. On jako pierwszy uwierzył we mnie i nadal wierzy, pozwalając mi rozwijać swoje umiejętności. Za każdym razem gdy mówi do mnie, bym wyszedł do gry, jestem w stanie zrobić dla niego wszystko - tłumaczy przyczyny swojego progresu, a także przesłanki skutecznej gry Rosjanin, który w tym sezonie rozegrał 18 gier euroligowych - dwukrotnie więcej niż przed dwoma laty.

23-letni Vorontsevich, razem z Sashą Kaunem, Dmitry Sokolovem i Nikitą Kurbanovem, należy do nowej fali zawodników, którzy póki co idealnie sprawdzają się w roli solidnych rezerwowych, wspomagających największe gwiazdy, a za kilka sezonów sami mają stać się najważniejszymi elementami CSKA. - Niektórzy fachowcy myśleli, że skoro w drużynie nastąpiły zmiany, doszło kilku młodych chłopaków bez doświadczenia, to nie mamy szans na awans do Final Four. Tymczasem my pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć z każdym zespołem i uważam, że możemy sprawić jeszcze niejedną niespodziankę.

Pierwszą niespodzianką może być wyeliminowanie Regalu FC Barcelona, wszak to hiszpański czempion będzie przeciwnikiem CSKA w półfinale Final Four w Paryżu. Eksperci w komplecie typują, że to Katalończycy zagrają w wielkim finale, stawiając rosyjską ekipę na przegranej pozycji. - Już rok temu z nimi graliśmy i okazaliśmy się lepsi. Co prawda przegraliśmy w finale z Panathinaikosem, ale Barcelonę pokonaliśmy pewnie. Liczę, że teraz będzie podobnie, bo choć oni mają kapitalny zespół, my jesteśmy na nich świetnie przygotowani. Przed Final Four dwukrotnie zmierzyliśmy się z Unicsem Kazań, który ma bardzo podobnie zbudowaną strukturę ekipy. Marko Popović jest takim samym strzelcem jak Juan Carlos Navarro, a Maciej Lampe to fizycznie grający skrzydłowy, umiejętnościami zbliżony do Erazema Lorbeka. Wiemy czego się po nich spodziewać - mówi Vorontsevich.

Obaj zawodnicy, to znaczy Rosjanin oraz wspomniany Słoweniec, znają się ponadto z zeszłego sezonu, kiedy Lorbek występował w CSKA zanim trafił do Barcelony. - To dość zabawna i dziwna sytuacja. Przecież do niedawna ja, Erazem i jeszcze Terence Morris przepychaliśmy się pod koszami na treningach, a teraz musimy zagrać przeciwko sobie. Cóż, takie życie sportowca - zapowiada zawodnik "Armii Czerwonej", po chwili dodając: - Jestem przygotowany do tej rywalizacji i myślę, że nie stoję na straconej pozycji. A jako drużyna nie jesteśmy faworytami, ale potrafimy wygrywać.

Źródło artykułu: