Asseco Prokom Gdynia wygrał trzeci mecz finału Tauron Basket Ligi z Anwilem Włocławek i jest już o krok od zwycięstwa w całej serii. - Nie ukrywam, że zwycięstwo w trzecim meczu finału we Włocławku to był nasz priorytet. To jest ciężki teren do gry i zwycięża się tutaj niezbyt często. Nam się to udało, dlatego to pokazuje naszą klasę, a także ilość dobrych zawodników na ławce, którzy w każdej chwili mogą pociągnąć zespół do przodu. Cieszę się, że wygraliśmy i mam nadzieje, że za dwa dni zakończymy sezon - mówi środkowy Asseco Prokomu, Adam Hrycaniuk.
Co zadecydowało o wygranej mistrzów Polski z Anwilem? - Nasza determinacja. Były momenty, w których mogliśmy się podłamać i spuścić głowy, przegrywając ten mecz kilkoma punktami. Zebraliśmy się jednak w sobie w pewnym momencie, zagraliśmy agresywniej pod tablicami, szczególnie w końcówce w ataku i to pozwoliło nam wrócić do gry i wygrać. Trzeba też wspomnieć o obronie, która zawsze ma ogromne znaczenie - twierdzi koszykarz.
Zawodnik gdyńskiego zespołu podkreślał, że on i jego koledzy wiedzieli, że we Włocławku, przy bardzo głośnej publiczności, która wspiera Anwil będzie im ciężko wygrać. Tak też było w rzeczywistości. - Kibice Anwilu są bardzo głośni i czasami deprymujący. To nie był jednak nasz pierwszy mecz na wyjeździe, w którym moglibyśmy czuć się nieswojo, a myślę, że około 30, który graliśmy poza naszą halą. O ile my zachowujemy zimną krew, jesteśmy skoncentrowani, to tego szóstego zawodnika Anwilu właściwie nie słyszymy - mówi Hrycaniuk.
Spotkanie to rozstrzygnęło się dopiero w samej końcówce. Jeszcze na trzy sekundy przed końcem Anwil miał szansę wygrać, jednak gdynianom udało się powstrzymać Krzysztofa Szubargę. Rozgrywający włocławian był faulowany i nie trafił rzutów wolnych. - To był ciężki mecz, chociaż pierwsze dwa, które graliśmy we własnej hali również nie należały do najłatwiejszych. W tamtych meczach Anwil też wychodził na prowadzenie, więc tego spotkania nie ustawiałbym ponad te pierwsze dwa, ponieważ wszystkie były niezwykle trudne.
Asseco Prokom Gdynia wygrał, mimo że jego największa gwiazda, Qyntel Woods, rozegrał najsłabszy mecz w całym finale. W pierwszych dwóch spotkaniach bliski był triple-double, ale we Włocławku zawiódł. - Mamy szeroką ławkę i każdy kto wychodzi na parkiet daje z siebie wszystko. Efekty widać są bardzo dobre, ponieważ mimo tego, że Qyntel nie grał na miarę swoich możliwości to i tak wygraliśmy. Dobrze zagrali Daniel Ewing, Jan Jagla i inni - przekonuje koszykarz mistrza Polski.
Asseco Prokom wymusił na rywalu aż 17 strat. Obrona gdynian była na tyle dobra, że włocławianie zaliczyli dużą ilość straconych piłek. - W play-off mecze wygrywa się obroną, a nie atakiem. Jeśli chodzi o nasze drużyny to prawie zawsze zdobędziemy około 80 punktów, jednak wygra ten, kto lepiej zaprezentuje się w obronie. Było blisko, więc każdy wynik mógł być możliwy - zakończył Adam Hrycaniuk.