Na niespełna półtorej minuty przed końcem drugiego finałowego spotkania play-off ligi serbskiej, Hemofarm Vrsac prowadził z Partizanem Belgrad 78:77. Wówczas jednak trójkę trafił Lawrence Roberts i wydawało się, że goście przejdą do defensywy.
Nic bardziej mylnego - w chwili rzutu o pozycję pod koszem bardzo zacięcie walczyli mierzący 211 cm wzrostu Aleks Marić z Partizanu i niewiele niższy od niego Rasko Katić z Hemofarmu. Pierwszy tej siłowej przepychanki nie wytrzymał środkowy z Belgradu, który bokserskim ciosem powalił centra zespołu gospodarzy. Ten nie leżał jednak długo na parkiecie, szybko się podniósł, po czym ruszył do swojego rywala.
Na domiar złego, w tym samym momencie na odsiecz swoim kolegom ruszyli Bojan Krstović, Milos Borisov czy Goran Jagodnik z Hemofarmu oraz Jan Vesely i Bo McCalebb z Partizana. Każdy z nich z początku starał się odciągnąć najbliższego sobie gracza, lecz spowodowało to jeszcze większe zamieszanie i regularna bójkę na parkiecie w hali we Vrsacu, w której w pewnym momencie uczestniczyło kilkunastu zawodników! Dodatkowo - na parkiet wbiegli również fani zespołu gospodarzy i także oni ruszyli z wściekłością na przyjezdnych. Po chwili walka przeniosła się na trybuny...
Sędziowie nie mieli wyjścia i po tym jak sytuacja została opanowana, usunęli z placu gry aż czternastu zawodników! Po siedmiu z każdego zespołu, co oznaczało, że spotkanie musiało zostać dokończone z udziałem tylko sześciu koszykarzy. Na placu gry pozostali zatem: Kyle Hill, Stefan Marković i Krstović z Hemofarmu oraz McCalebb, Roberts i Vesely z Partizanu.
Mecz dokończyła zatem dwójka zawodników, która wykazywała się sporą aktywnością w bójce: Krstović i Vesely. Faktem jednak jest, że w takiej sytuacji niezwykle trudno jest ocenić, który z zawodników chciał tylko poskromić zapędy rywala, a który rzeczywiście atakował z furią.
A oto jak całe wydarzenie zarejestrowały serbskie kamery:
Tak natomiast wyglądał pojedynek "trzech na trzech":
Na chwilę obecną Partizan prowadzi w serii do trzech zwycięstw 2-0. Kolejne starcie (oby tylko w czysto koszykarskim tego słowa znaczeniu) w piątek w Belgradzie.