Koszykarki Łódzkiego Klubu Sportowego zakończyły ubiegły sezon na przedostatniej, 12. pozycji w tabeli FGE. Szkoleniowiec Mirosław Trześniewski zapowiadał, że w kolejnych rozgrywkach będzie lepiej, jednak takie zapewnienia powtarzane są rokrocznie.
Fakty natomiast są takie, że zespół opuściły już Agnieszka Makowska, która przenosi się do AZS-u Poznań i Justyna Grabowska, która zasili Tęczę Leszno, a kolejnymi kilkoma zawodniczkami wyraziły zainteresowanie inne kluby ekstraklasy.
- Przedłużyliśmy kontrakt z Aleną Novikavą, po urlopie macierzyńskim wraca do zespołu Dorota Sobczyk. Prowadzimy także rozmowy z kilkoma zawodniczkami, między innymi z Katarzyną Kenig, Olgą Żytomirską, Leoną Jankowską, Ugochukwu Ohą i Nikyą Hughes - twierdzi Trześniewski. - Być może dołączy do nas również center z USA, mierząca niemal 2 metry.
Zawodniczki jednak nie kwapią się do podpisywania kontraktów i wiele wskazuje na to, że jeśli otrzymają interesujące propozycje z innych klubów, to przy al.Unii już nie zagrają. Problemem Trześniewskiego może być także to, że za miedzą powstał rywal, którym jest Widzew. Do tej pory ŁKS opierał zespół na koszykarkach, które ze względów osobistych (mąż, dzieci, studia) nie chciały się z Łodzi wyprowadzać. Teraz będą one miały alternatywę w postaci gry w zespole beniaminka ekstraklasy i namówić je do podpisania kontraktów z ŁKS-em nie będzie łatwo.
Czasu do rozpoczęcia rozgrywek pozostało jeszcze sporo, jednak na rynku pozostaje coraz mniej interesujących zawodniczek, bowiem każdego dnia kolejne z nich podpisują kontrakty. Pierwszy mecz ŁKS rozegra 25 września i od razu będzie to mocne uderzenie. W inauguracyjnej kolejce FGE odbędą się bowiem pierwsze w koszykarskiej ekstraklasie, derby Łodzi. Trześniewski chciałby, aby ten areną tego pojedynku była ... Atlas Arena.
- To spotkanie ma być transmitowane przez telewizję i byłoby świetną promocją Łodzi i żeńskiego basketu. Władze miasta wyraziły wstępnie zainteresowanie tym pomysłem - mówi szkoleniowiec. Czy jednak do meczu w największej hali widowiskowo-sportowej w Polsce dojdzie, na razie nie wiadomo. Nie ma co ukrywać, że pojedynek derbowy, mimo że w żeńskim baskecie, to spotkanie podwyższonego ryzyka i wydaje się, że zarządca obiektu, jakim jest miasto, może mieć poważne obawy.