Po ostatnich niezbyt udanych występach Olympiakosu, mało kto spodziewał się nagłej metamorfozy podopiecznych Panagiotisa Yiannakisa. Wielu mówiło o tym, że samo znalezienie się drużyny z Pireusu w finale jest sukcesem. Trudno się temu dziwić, gdyż Olympiakos pokonał co prawda w półfinale Maroussi Ateny, ale potrzebował do tego aż 5 meczy. W ostatnim spotkaniu może mówić też o sporym szczęściu. Gdyby wówczas rzut oddany przez Branko Milisavljevica w końcowych sekundach spotkania znalazł drogę do kosza, z pewnością nie oglądalibyśmy dzisiaj koszykarzy z Pireusu w finale ESAKE. Jednak tak się nie stało i trzeci rok z rzędu naprzeciwko siebie w walce o mistrzostwo stanęły te same ekipy - Panathinaikos oraz Olympiakos.
W pierwszym spotkaniu finałowym właściwie nie brakowało niczego. Były efektowne i momentami szalone zagrania, zwroty akcji ale przede wszystkim emocje do samego końca. Spotkanie lepiej otworzyli gospodarze, którzy w dość krótkim czasie zdołali pozyskać sobie sporą przewagę. Znakomicie prezentował się wówczas Stratos Perperoglou. Grek bardzo często wychodził na obwód, skąd zdobywał najwięcej punktów. Po stronie rywali natomiast walkę podejmował jedynie Giannis Bourousis. Nie miał on jednak wsparcia kolegów z drużyny, stąd też po pierwszych 10 minutach gry na tablicy widniał rezultat 17:8 na korzyść gospodarzy. Druga kwarta zmieniła radykalnie obraz gry. Genialnie spisywali się wówczas Milos Teodosic oraz Sofocles Schortsianitis. To właśnie ci dwaj zawodnicy sprawili, iż Olympiakos bardzo szybko zdołał zniwelować straty i ponownie wrócić do gry. Po pierwszej połowie podopieczni Yiannakisa przegrywali zaledwie 2 "oczkami".
Po zmianie stron bardziej zdecydowanie do ataku ruszyli miejscowi, którzy szybko objęli 10-punktowe prowadzenia. Było to możliwe głównie dzięki świetnej postawie Kostasa Tsartsarisa. Jednak ponownie dał o sobie znać Teodosic, który zdobył dla swojego teamu 5 punktów i sprawił, że gra się wyrównała. Wynik tej kwarty (22:22) rzutem zza linii 6,25 m ustalił Qyntel Woods. W ostatniej odsłonie żaden z zespołów nie mógł odskoczyć swojemu rywalowi. Świetnie prezentował się środkowy gospodarzy - Mike Batiste. Jednak bohaterem tej odsłony i w rezultacie całego spotkania został Sarunas Jasikevicius. Genialne ataki Litwina, a przede wszystkim niewiarygodne rzuty za 3 punkty, pozwoliły drużynie Panathinaikosu osiągnąć kilkupunktową przewagę nad rywalem. Zawodnik ten zdobył dla swojej ekipy 7 ostatnich "oczek" i dzięki jego postawie podopieczni Zeljko Obradovica pokonali Olympiakos 83:79 i w serii do 3 zwycięstw prowadzą 1:0.
Panathinaikos Ateny - Olympiakos Pireus 83:79 (17:8, 21:28, 22:22, 23:21)
Panathinaikos: Jasikevicius 22, Batiste 17, Tsartsaris 16, Diamentidis 10, Perperoglou 9, Spanoulis 7, Winston 2, Alvertis 0, Hatzivrettas 0, Tomasevic 0
Olympiakos: Teodosic 13, Schortsianitis 13, Bourousis 11, Blakney 10, Woods 8, Greer 8, Vasilopoulos 6, Printezis 4, Mavrokefalides 4, Vasiliadis 2, Papamakarios 0