KBC 2010: Turów o krok od wygrania turnieju, Anwil bezradny

PGE Turów Zgorzelec pewnie pokonał Anwil Włocławek w drugim dniu Kasztelan Basketball Cup 2010 74:61 i tym samym jest już bardzo blisko sięgnięcia po zwycięstwo w całym turnieju. Gospodarzom zdecydowanie zabrakło skuteczności, zaś goście zagrali koncertowo w defensywie. W pierwszym sobotnim meczu Bnei Hasharon okazało się lepsze od BC Siauliai 84:83.

Najpierw Darius Gvezdauskas, następnie Mindaugas Zukauskas i Vytautas Sarakauskas oraz na końcu Edvinas Ruzgas - w takiej kolejności trafiali do kosza zza linii 6,75 koszykarze BC Siauliai i po czterech minutach wygrywali z Bnei Hasharon 12:11. Ekipa z Izraela miała jednak w swoich szeregach Lee Nailona. 35-letni leworęczny skrzydłowy już w pierwszej kwarcie zdobył osiem oczek i rozdał cztery asysty, a jego drużyna prowadziła po dziesięciu minutach 25:18.

Z podań Nailona często korzystał Shawn James. Młodszy od swojego rodaka o osiem lat, Amerykanin co i rusz popisywał się dynamicznymi wsadami lub półhakami i szybko zdobył dziewięć oczek. Gdy jednak w drugiej kwarcie Jamesa zabrakło na parkiecie, rywale szybko wykorzystali swoją przewagę pod koszem i dzięki wzrostowi Romana Gumenyuka (221 cm), zmniejszyli straty do dwóch oczek 25:27 w 14. minucie spotkania. I kiedy wydawało się, że Litwini są w stanie objąć prowadzenie, serią trafień popisał się Ben Reis i do przerwy Izraelczycy wygrywali 40:33.

Tuż po przerwie obie drużyny wyszły na parkiet skoncentrowane, zmobilizowane i z chęcią przyśpieszenia gry. Na sześć oczek z rzędu Nailona (50:37), ośmioma punktami odpowiedział Ricky Harris, a po chwili trójkę dorzucił Ruzgas i przewaga Izraelczyków stopniała do tylko dwóch oczek - 50:48. I choć koszykarze trenera Dana Shamira ocknęli się z marazmu za sprawą duetu James-Nailon (58:51), ponownie dał o sobie znać Harris.

Amerykański rozgrywającego Siauliai najpierw wykorzystał trzy przysługujące mu rzuty osobiste za faul przy próbie z dystansu, a następnie wybrał piłkę z kozła Filiberto Riverze i po trzech kwartach podopieczni Antanasa Sireiki przegrywali tylko 59:61. Koszykarze z Litwy wrócili zatem w tej odsłonie z dalekiej podróży, udowadniając, że nie mają zamiaru odpuścić tego meczu.

Tymczasem gracze z Hasharon, choć nadal prezentowali się skutecznie w ataku (kolejne trafienia Nailona), zaczęli mieć problemy w defensywie. Wspomniany Amerykanin popełnił czwarty faul, a za piąte przewinienie parkiet musiał opuścić dobrze dysponowany tego dnia Reis. Fakt ten doskonale wykorzystali gracze Siauliai i po punktach Sarakauskasa oraz Gumenyuka wyszli na prowadzenie 74:71. Po chwili jednak i oni zaczęli mieć problemy z faulami i po trójce Sharona Shasona na tablicy wyników pojawił się remis 76:76 na dwie i pół minuty do końca meczu. W końcówce spotkania ponownie jednak dał znać o sobie doświadczony Nailon, który zapewnił jednopunktowe zwycięstwo Bnei.

BC Siauliai - Bnei Hasharon 83:84 (19:25, 14:15, 26:21, 24:23)

Siauliai: Harris 22, Ruzgas 13, Gumenyuk 10, Sarakauskas 9, Matulionis 8, Gvezdauskas 6, Stanionis 5, Zukauskas 4, Puliukenas 3, Juciska 0, Varanauskas 0

Bnei: Nailon 28, James 15, Shason 13, Reis 12, Rivera 10, Katz 3, Steele 3, Asaf 0, Fligel 0, Grunfeld 0, Tamir 0

Od mocnego uderzania drugie sobotnie spotkanie rozpoczęli goście ze Zgorzelca. Swoją przewagę wzrostu i masy od samego początku wykorzystywał pod koszem mierzący 212 cm wzrostu Ivan Zigeranović, który szybko zdobył cztery punkty i zanotował dwie zbiórki w ataku. Na jego akcje również czterema punktami odpowiedział co prawda Paul Miller, lecz po pięciu minutach to goście prowadzili 15:9.

Bardzo dobrze tempo zespołu kontrolował rozgrywający Torey Thomas, który samemu zdobył ponadto siedem oczek, lecz w miarę upływu czasu włocławianie odzyskiwali swój rytm. Pięć punktów rzucił Andrzej Pluta, pod koszem Nikola Jovanović trzykrotnie przechytrzył rywali i gospodarze zmniejszyli straty do jednego oczka, 18:19, zaś pierwsza kwarta ostatecznie zakończyła się wynikiem 20:24.

Trener Jacek Winnicki bardzo intensywnie rotował składem i już pod koniec pierwszej kwarty na plac gry zdążyło wejść czterech zawodników rezerwowych. Dzięki temu zgorzelczanie mogli grać bardzo intensywnie w obronie oraz szybko w ataku i w 13. minucie prowadzili już 30:21. Włocławianie tymczasem zupełnie stracili pomysł na grę i trener Igor Griszczuk musiał poprosić o czas. Wskazówki opiekuna Anwilu na niewiele się jednak zdały - do przerwy jego zespół przegrywał 31:39.

Na domiar złego, tuż po zmianie stron przewaga Turowa wzrosła do piętnastu oczek (46:31), gdyż celnie z dystansu przymierzył były zawodnik Anwilu, Marko Brkić, a po chwili cztery punkty dodał Zigeranović. Włocławianie w dalszym ciągu nie mieli pomysłu na sforsowanie bardzo mocnej defensywy przeciwnika. Kiedy zaś dwiema trójkami popisał się Konrad Wysocki, goście wyszli na najwyższe tego dnia prowadzenie, 52:33. Zryw Anwilu, punkty Jovanovicia i Łukasz Majewskiego, pozwoliły jeszcze nieco zmniejszyć straty po trzydziestu minutach (do stanu 62:50), lecz przed decydującą kwartą to goście byli w lepszej sytuacji.

Dwunastopunktowa zaliczka pozwoliła przyjezdnym na bardzo spokojną grę. Torey Thomas wyglądał tak, jak gdyby trudy spotkania w ogóle nie dały mu się we znaki i w dalszym ciągu świetnie kontrolował tempo akcji swojej drużyny. Amerykanin kilkukrotnie znajdywał pod koszem Michała Gabińskiego czy na półdystansie Davida Jacksona w ten sposób, że im nie pozostawało nic innego, jak tylko umieścić piłkę w koszu. Na cztery minuty przed końcem przewaga gości nadal była bardzo bezpieczna (69:58), pomimo tego, że serią punktów swoją obecność na parkiecie zaznaczył D.J. Thompson, i stało się jasne, który zespół wyjdzie z tego starcia zwycięsko.

Gospodarzom zabrakło skuteczności. Trafili tylko pięć rzutów z dystansu, choć jeszcze dzień wcześniej, przeciwko Siauliai odpalili aż piętnaście trójek. Sytuacja ta okazała się być wynikiem fantastycznej defensywy Turowa i bardzo mocnej rotacji stosowanej przez trenera Winnickiego. Dzięki temu, zgorzelczanie są już o krok od wygrania turnieju Kasztelana.

Anwil Włocławek - PGE Turów Zgorzelec 61:74 (20:24, 11:15, 19:23, 11:12)

Anwil: Pluta 16, Jovanović 11, Miller 8, Thompson 8, Mucić 7, Majewski 6, Berisha 3, Okoye 2, Skibniewski 0

PGE Turów: Wysocki 17, Zigeranović 12, Thomas 8, Koljević 7, Bochno 6, Gabiński 6, Jarmakowicz 5, Jackson 4, Jarecki 4, Brkić 3, Kuebler 2

Źródło artykułu: