Derbowy pojedynek miał być doskonałą reklamą żeńskiego basketu w naszym kraju. Z tą myślą mecz ten transmitowany był na żywo w TVP, a do hali zjechała się cała grupa VIP-ów, z Prezesem PZKosz Romanem Ludwiczukiem i Prezesem PLKK Wiesławem Zychem na czele. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Choć był to mecz koszykówki kobiet, to kultura w hali była ... istnie derbowa... Wielokrotnie słychać było niecenzuralne przyśpiewki pod adresem przeciwników i wyzywanie grających na parkiecie kobiet (zwłaszcza Katarzyny Kenig i Olgi Żytomirskiej - byłych zawodniczek ŁKS-u, a obecnie Widzewa, zaś prywatnie życiowych partnerek właścicieli sekcji piłki nożnej i koszykówki mężczyzn w ŁKS-ie). Sędziowie w pewnym momencie przerwali nawet zawody i czekali, aż kibice zmienią repertuar.
Od początku spotkania dominował na parkiecie chaos i ogromna liczba strat z obu stron, jak również fatalna skuteczność. Wydawało się, że większy potencjał mają gospodynie, jednak to, w jak prosty sposób pozbawiały się łatwych punktów, zaskakiwał wszystkich. Ze stresem związanym z derbami, szybciej poradziły sobie Widzewianki i pod koniec pierwszej połowy uzyskały kilkupunktową przewagę. Prym w drużynie gości wiodły Kenig i Żytomirska, które były dodatkowo zmobilizowane chęcią odwdzięczenia się gospodarzom za wulgarne powitanie.
Po zmianie stron, gospodynie sprawiały wrażenie coraz bardziej nieporadnych. Nie siedział im rzut z dystansu, zaś pod koszem nie radziły sobie Ugochukwu Oha i Leona Jankowska. Tymczasem Widzewianki nabierały wiatru w żagle, a gdy "odskoczyły" na 10 "oczek", to przy tak niskiej skuteczności rywalek, stało się jasne, że tego spotkania już nie przegrają.
Jedyną zawodniczką ŁKS-u, która zagrała poprawnie, a nawet dużo lepiej niż poprawnie, była 18-letnia Roksana Schmidt. Młoda zawodniczka, która ostatnie 2 sezony przesiedziała właściwie na ławce rezerwowych, próbowała poprowadzić swój zespół do zwycięstwa, jednak nie miała żadnego wsparcia wśród koleżanek, a w tym sporcie jedna koszykarka, tym bardziej niedoświadczona, meczu nie wygra.
Inauguracja ekstraklasy w wykonaniu Widzewianek okazała się więc zwycięska, a tym bardziej cenna, że w pojedynku z lokalnym rywalem. Styl gry podopiecznych Miodraga Gajicia pozostawia jednak wiele do życzenia i wiele wskazuje na to, że zarówno ŁKS jak i Widzew będą odgrywały główne role w batalii o utrzymanie w Ford Germaz Ekstraklasie.
Pod koniec spotkania i po jego zakończeniu, kibice ŁKS-u bardzo dobitnie żądali zmian w sekcji i odejścia Mirosława Trześniewskiego. Ten jednak swojej winy w tym, co dzieje się w ostatnich latach w ŁKS-ie, nie widzi i tradycyjnie szuka winowajców dookoła siebie, choć belki we własnym oku nie dostrzega.
- Nie będę dyskutował z kibicami, zwłaszcza, że są oni podpuszczani przez ludzi, którym nasza sekcja bardzo mocno przeszkadza - powiedział Trześniewski na pomeczowej konferencji prasowej.
ŁKS Siemens AGD Łódź - Widzew Łódź 43:55 (16:13, 7:16, 11:13, 9:13)
ŁKS Siemens AGD: Schmidt 14, Jankowska 8, Losi 6, Oha 6, Pasheva 5, Novikava 4, Sobczyk 0.
Widzew: Żytomirska 10, Szymczak-Górzyńska 8, Trojanowska 8, Pawlak 8, Kotonowicz 8, Kenig 6, Chomicka 5, Tondel 2, Jaroszewicz 0.
Sędziowali: Kudlicki i Maliszewski.