MŚ koszykarek 5-8: Australijki pokonują Rosjanki, Francuzki lepsze od Koreanek

Wiemy już, jakie reprezentacje w niedzielne popołudnie rozstrzygną pomiędzy sobą pojedynek o 5. miejsce. Po sobotnich zwycięstwach będą to Australijki i Francuzki. Dojdzie zatem do starcia obecnych jeszcze mistrzyń świata i mistrzyń Europy. W sobotę Australijki po zaciętym boju pokonały Rosjanki. Francuzki natomiast nie miały problemów z odprawieniem Koreanek.

W tym artykule dowiesz się o:

AUSTRALIA - ROSJA

Patrząc na twarze rosyjskich koszykarek podczas odgrywania hymnu narodowego można było odnieść wrażenie, że nadal w ich głowach siedzi sensacyjna porażka z Białorusinkami i mecz z Australią jest dla nich mało istotny. Jak się jednak okazało w trakcie meczu, podopieczne Borysa Sokołowskiego zagrały z ambicją i zaangażowaniem.

Opals mecz z Rosjankami rozpoczęły tradycyjnie od użycia swojej największej broni, czyli Elizabeth Cambage. Dzięki tej zawodniczce Australijki zdołały objąć prowadzenie 14:6. Wtedy jednak trener Sokołowski zdecydował się posłać do boju Marię Stepanową, a to okazało się znakomitym posunięciem.

Jeszcze w pierwszej kwarcie Rosjanki zdołały doprowadzić do remisu, a na przełomie dwóch pierwszy części meczu zanotowały run 10:0, który pozwolił im objąć prowadzenie 16:14. Wicemistrzynie Europy grały znakomicie w tej części meczu, a po "trójce" Becky Hammon prowadziły już 34:25. W tym momencie jednak coś zacięło się w rosyjskim teamie, a do końca kwarty punktowały już tylko rywalki, którym udało się zniwelować praktycznie wszystkie straty.

Po zmianie stron wynik oscylował cały czas wokół remisy. W trzeciej kwarcie "równo" na tablicy wyników było aż siedmiokrotnie, ale na decydujące dziesięć minut meczu to Australijki wychodziły prowadząc 50:48.

Ostatnia kwarta rozpoczęła się dobrze dla Rosji, ale harmonię zepsuła kontuzja Hammon. Amerykanka z rosyjskim paszportem skutecznie wykończyła szybki atak swojej drużyny, ale po chwili nie była już w stanie kontynuować gry. Powodem był uraz mięśnia dwugłowego.

Team z Europy nie poddawał się jednak, a duża w tym zasługa Swietłany Abrosimowej. Po jej fantastycznej trójce na 20 sekund przed końcem meczu było 74:73 dla Opals. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wzięła Penny Taylor. Ta stanęła czterokrotnie na linii rzutów osobistych i nie pomyliła się ani razu, dzięki czemu przypieczętowała sukces swojej reprezentacji.

Pojedynek z pewnością był godny tak uznanych firm, jak Australia i Rosja. Niegodna była chyba jedynie tylko stawka tego pojedynku. Każdy bowiem liczył, że te dwie ekipy spotkają się w półfinale czeskich mistrzostw świata.

Australia - Rosja

78:73

(14:14, 18:20, 18:14, 28:25)

Australia: Penny Taylor 19, Elizabeth Cambage 19, Lauren Jackson 17, Kristi Harrower 14, Abby Bishop 4, Belinda Snell 3, Erin Phillips 2, Jenna O'Hea 0, Tully Bevilaqua 0, Samantha Richards 0, Hollie Grima 0, Marianna Tolo 0

Rosja: Swietłana Abrosimowa 20, Maria Stepanowa 16, Natalia Zedik 10, Jelena Daniłochina 9, Becky Hammon 9, Tatiana Widmer 3, Ilona Korstin 2, Irina Osipowa 2, Marina Kuzina 2, Olga Artieszyna 0

KOREA - FRANCJA

Przed meczem z Koreankami wiele osób obawiało się o to, czy Francuzki będą w stanie jeszcze się zmobilizować po przegranej w ćwierćfinale przeciwko Hiszpanii. O ile sama porażka może nie dziwić, ale sam sposób, w jaki Trójkolorowe przegrały ten już tam. Po meczu tym Celine Dumerc długo krążyła po parkiecie i kręciła głową z niedowierzania, że mistrzyń Europy zabraknie w półfinałach.

Na całe szczęście Francuzek Koreanki to dla nich rywal można powiedzieć sparingowy. Dla teamu z Azji już samo znalezienie się w ósemce jest olbrzymim sukcesem. Nie zmienia to jednak faktu, że Koreanki podeszły do rywalizacji z Trójkolorowymi bardzo ambitnie.

Gra mistrzynie Europy w tym meczu przypominała nieco zabawę w kotka i myszkę. Podopieczne Pierra Vincenta wypracowywały sobie przewagę, po czym dawały nieco więcej swobody rywalkom, które odrabiały większość strat. Wtedy znów team znad Tamizy uciekał.

Ostatnia taka udana pogoń Koreanek miała miejsce w połowie trzeciej kwarty, kiedy to było 35:31. Wtedy jednak Marion Laborde trafiła zza linii 6,25, a jej drużyna postanowiła zadać ostateczny cios. Kwartę skończyły serią 10:1 i na ostatnią część meczu wychodziły z trzynastopunktową zaliczką.

W ostatniej ćwiartce nic już się nie zmieniło, a mistrzynie Europy spokojnie dowiozły triumf do końcowej syreny meczu. Dzięki temu w niedzielę zagrają o piąte miejsce, gdzie rywalem będą Australijki.

Korea - Francja

46:61

(11:15, 12:16, 9:14, 14:16)

Korea: Yeon Ha Beon 21, Kwe Ryong Kim 8, Bo Mi Kim 7, Jung-Ja Sin 5, Yung-Hui Lim 3, Ji Yoon Kim 2, Sunmin Jung 0, Young Suk Kang 0, Danbi Kim 0

Francja: Marion Laborde 15, Emmeline Ndongue 10, Clemence Beikes 10, Celine Dumerc 9, Jennifer Digbeu 7, Marielle Amant 4, Anael Lardy 2, Florence Lepron 2, Elodie Godin 2, Johanne Gomis 0

Źródło artykułu: