1. kolejka Euroligi: Armani lepsze od CSKA w Moskwie, skuteczny Logan

Siedem czwartkowych spotkań dokończyło 1. kolejkę Euroligi sezonu 2010/2011. Do wielkiej niespodzianki doszło w Moskwie, gdzie miejscowe CSKA zostało zmiażdżone przez Armani Jeans Mediolan - losy spotkania rozstrzygnięte zostały właściwie już w pierwszej połowie. W innym meczu Caja Laboral Baskonia pokonała Maccabi Tel Awiw, a ojcem zwycięstwa został David Logan, autor 25 punktów.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Grupa A:

W pierwszej kwarcie rywalizacja pomiędzy Żalgirisem Kowno a Partizanem Belgrad była bardzo wyrównana. Gospodarze nadawali ton grze i starali się zdominować rywala, lecz goście każdorazowo potrafili odpowiedzieć udanym zagraniem, głównie za sprawą Dusana Kecmana. W drugiej kwarcie na parkiecie z obu stron pojawili się jednak rezerwowi i dysproporcja pomiędzy graczami Żalgirisu a Partizana zarysowała się wyraźniej. Dzieła zniszczenia dokonał natomiast Martynas Pocius, który w 17 minut zdobył 17 punktów i poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa 73:62. - Inauguracyjne wygrane zawsze mają swój smak. Myślę, że to dobry prognostyk przed kolejnymi meczami - uznał Aco Petrović, opiekun kowieńskiej ekipy.

Żalgiris Kowno - Partizan Belgrad 73:62 (19:17, 24:12, 19:16, 11:17)
(Pocius 17 (3x3), Milaknis 12 (2x3) - Kecman 13 (1x3))

- Wróciliśmy z tournee po Stanach Zjednoczonych i muszę przyznać, że bałem się o formę i kondycję swoich graczy. Oni jednak pokazali, że są prawdziwymi profesjonalistami i choć popełnili oczywiście kilka błędów, brakowało m.in. czasami trochę koncentracji, to jednak zagrali z wielkim sercem i zaangażowaniem - cieszył się po ostatniej syrenie spotkania Caja Laboral Baskonia - Maccabi Tel Awiw trener mistrza Hiszpanii, Dusko Ivanović. Jego podopieczni już po pierwszej kwarcie wygrywali różnicą aż 20 oczek (31:11) i spokojnie kontrolowali dalszy przebieg meczu, nie pozwalając koszykarzom z Izraela na zmniejszenie dystansu. Aż 25 punktów dla gospodarzy rzucił naturalizowany Polak David Logan. Dla gości 14 oczek zdobył Chuck Eidson. - Nie zasłużyliśmy na zwycięstwo w tym meczu. Byliśmy o klasę gorsi od rywala - smutnym głosem wyznał opiekun Maccabi, David Blatt.

Caja Laboral Baskonia - Maccabi Tel Awiw 94:78 (31:11, 26:21, 19:17, 18:29)
(Logan 25 (2x3), Teletović 16 (4x3), Rancik 12, Barać 11, Oleson 11 (2x3), San Emeterio 10 (2x3) - Eidson 14 (1x3))

1. Caja Laboral Baskonia 2 1 0 94:78 +16
2. Żalgiris Kowno 2 1 0 73:62 +11
3. Khimki Moskwa 2 1 0 82:76 +6
4. Asseco Prokom Gdynia 1 0 1 76:82 -6
5. Partizan Belgrad 1 0 1 62:73 -11
6. Maccabi Tel Awiw 1 0 1 78:94 -16

Grupa B: Guillem Rubio rzucił 20 oczek, 18 dodał Joel Freeland i Unicaja Malaga pokonała Spirou Charleroi różnicą jedenastu oczek, 84:73. Początek spotkania nie prognozował jednak zwycięstwa gospodarzy, gdyż to goście z Belgii prowadzili po pierwszej kwarcie 24:16, a po drugiej - 44:42. Od trzeciej odsłony to jednak gospodarze nadawali ton grze, narzucili swój styl i ostateczny cios zadali w kilku decydujących minutach na koniec meczu. - Pokonaliśmy dzisiaj wielką przeszkodę - kontuzje, które wykluczyły naszych podstawowych graczy. Wobec takiej sytuacji kadrowej musiałem sięgnąć aż po czterech juniorów, z których trzech zagrało i muszę przyznać, że ci chłopcy udźwignęli ciężar meczu. Byli dobrym tłem dla liderów - powiedział trener zwycięzców, Aito Garcia Reneses. Jego vis-a-vis na ławce Spirou, Giovanni Bozzi, skontrował - Nie zrobiliśmy wystarczająco dużo by wygrać ten mecz i jednocześnie swoimi stratami i brakiem walki na deskach pozwoliliśmy wrócić gospodarzom do gry. Unicaja Malaga - Spirou Charleroi 84:73 (16:24, 26:20, 15:12, 27:17) (Rubio 22 (2x3), Freeland 18, Tripković 14 (3x3) - Greene 20 (4x3), Gomis 15 (1x3), Wright 11)

1. Lottomatica Rzym 2 1 0 83:65 +18
2. Olympiacos Pireus 2 1 0 82:66 +16
3. Unicaja Malaga 2 1 0 84:73 +11
4. Spirou Charleroi 1 0 1 73:84 -11
5. Real Madryt 1 0 1 66:82 -16
6. Brose Baskets Bamberg 1 0 1 65:83 -18

Grupa C: W pierwszej kwarcie 12, a w drugiej tylko osiem, czyli łącznie 20 oczek do przerwy rzucili Regalowi FC Barcelona koszykarze Cibony Zagrzeb. Chorwacka ekipa nie miała żadnych argumentów w starciu z bardziej utytułowanym rywalem i tylko fakt, że w drugiej połowie Katalończycy grali już na zdecydowanie większym luzie i to głównie zawodnikami rezerwowymi, sprawił, że obyło się bez pogromu. - Skłamałbym gdybym powiedział, że nie testowałem w tym meczu różnych ustawień taktycznych, np. Terence Morris grał jako niski skrzydłowy, dlatego nie wszystko potoczyło się tak, jakbym sobie tego życzył. Wygraliśmy, to oczywiście jest ważne, ale styl mnie nie zadowala - wyznał pomimo zwycięstwa trener Xavi Pascual. W jego ekipie dwóch koszykarzy osiągnęło pułap 14 oczek - Juan Carlos Navarro i Ricky Rubio. Daleko im było do występu Bojana Bogdanovicia, autora 28 punktów, tyle, że akurat dobra gra Chorwata poszła na marne. - Podeszliśmy do meczu z Barceloną ze zbyt wielkim szacunkiem dla rywala, powiedziałbym nawet, że się ich baliśmy - zaskoczył trener Cibony, Zdravko Radulović. Regal FC Barcelona - Cibona Zagrzeb 80:66 (17:12, 18:8, 21:21, 24:25) (Navarro 14 (2x3), Rubio 14 (1x3), Laković 13 (3x3), Grimau 12, Vazquez 10 - Bogdanović 28 (3x3), Radosević 15, Stipcević 12 (1x3)) - Nie jest łatwo grać w Sienie, ja to rozumiem, ale chyba nie byliśmy w ogóle przygotowani do tego, co nas może spotkać we Włoszech. Nie ma co ukrywać, że na chwilę obecną my i rywale to dwie różne wagi - stwierdził Erman Kunter, turecki szkoleniowiec Cholet Basket po meczu, w którym jego podopieczni otrzymali prawdziwy łomot od mistrza LEGA Uno, Montepaschi Siena. Włoski zespół już po pierwszej kwarcie wygrywał różnicą dziesięciu oczek, a potem tylko powiększał ten bilans i summa summarum pokonał mistrza Francji aż trzydziestoma dwoma punktami, 76:44! Po stronie Cholet żaden z koszykarzy nie przekroczył bariery dziesięciu punktów, zaś dla Montepaschi 13 oczek rzucili Marco Carrareto i Ksystof Lavrinović. - To dla nas początek sezonu i praktycznie faza przygotowawcza, ale zagraliśmy kapitalny mecz. Zaimponowała mi postawa moich graczy zwłaszcza z czwartej kwarty, kiedy pomimo wysokiego prowadzenia, chłopacy robili wszystko by nie stracić koncentracji i pokonać rywala jak najwyżej - stwierdził Simone Panigiani, opiekun ekipy ze Sieny. Montepaschi Siena - Cholet Basket 76:44 (22:12, 11:16, 22:12, 21:4) (Carrareto 13 (3x3), Lavrinović 13, McCalebb 12, Moss 10 (1x3) - Robinson 9)

1. Montepaschi Siena 2 1 0 76:44 +32
2. Fenerbahce Ulker Stambuł 2 1 0 86:69 +17
3. Regal FC Barcelona 2 1 0 80:66 +14
4. Cibona Zagrzeb 1 0 1 66:80 -14
5. Lietuvos Rytas Wilno 1 0 1 69:86 -17
6. Cholet Basket 1 0 1 44:76 -32

Grupa D: Sensacja w stolicy Rosji! Armani Jeans Mediolan pokonało w Moskwie CSKA 88:73, choć przed rozpoczęciem spotkania nikt nie dawał podopiecznym Piero Bucchiego żadnych szans. Tymczasem prowadzeni na parkiecie przez Ukraińca Oleksiya Pecherova, 23 punkty w 26 minut, koszykarze Armani Jeans nie pozwolili rozwinąć żagli rosyjskiemu zespołowi ani przez moment. Już po pierwszej kwarcie Włosi prowadzili 26:17, a do przerwy 52:29, więc losy spotkania były praktycznie przesądzone. - Zagraliśmy bez strachu i z pełną koncentracją przez 40 minut. Analizowaliśmy grę CSKA przez kilka dobrych dni i to dało efekt. A poza tym zagraliśmy bardzo zespołowo, aż sześciu moich koszykarzy przekroczyło barierę dziesięciu oczek - cieszył się po meczu Bucchi. Poza wspomnianym Pecherovem, spory udział w ofensywie Armani miał również Morris Finley i Stefano Mancinelli. Dla CSKA 15 oczek rzucił Jamont Gordon. CSKA Moskwa - Armani Jeans Mediolan 73:88 (17:26, 12:26, 25:20, 19:16) (Gordon 15 (1x3), Sokolov 13, Vorontsevich 11 (1x3) - Pecherov 23 (5x3), Finley 15 (3x3), Mancinelli 13 (3x3), Jaaber 11 (1x3), Maciulis 11 (2x3), Rocca 10) Żadnych szans swoim przeciwnikom nie dali również zawodnicy Panathinaikosu Ateny. W zespole prowadzonym przez Żeljko Obradovicia jak zwykle panował ład i porządek oraz koszykówka podporządkowana kolektywowi. Najlepszy strzelec zespołu, Mike Batiste rzucił tylko 13 oczek, a 10 dodał Stratos Perperouglou, podczas gdy czterech innych graczy uzyskało po osiem punktów. Już po pierwszej połowie Ateńczycy uzyskali znaczną przewagę, 42:27, a zawodnicy Power Electronics Walencja nie mieli żadnej alternatywy na taktykę Greków. - Panathinaikos zasłużył na wygraną. My mieliśmy dobre momenty, jak w pierwszej i trzeciej kwarcie, ale generalnie byliśmy tylko tłem dla rywali - wyznał Manuel Hussein, szkoleniowiec hiszpańskiej ekipy. O dziwo, zadowolony również nie był trener "Koniczynek". - Brak rytmu, brak płynności - to nasze największe grzechy. Cieszę się, że wygraliśmy, ale do ideału jeszcze bardzo daleko. Power Electronics Walencja - Panathinaikos Ateny 56:72 (15:17, 12:25, 20:13, 9:17) (Martinez 16 (3x3), Claver 15 (3x3) - Batiste 13, Perperoglou 10 (2x3))

1. Panathinaikos Ateny 2 1 0 72:56 +16
2. Armani Jeans Mediolan 2 1 0 88:73 +15
3. Union Olimpija Lublana 2 1 0 80:66 +5
4. Efes Pilsen Stambuł 1 0 1 66:80 -5
5. CSKA Moskwa 1 0 1 69:86 -15
6. Power Electronics Walencja 1 0 1 44:74 -16

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×