Startuje koszykarski Puchar Europy! Anwil wraca po dwóch latach

Startuje kolejna edycja Pucharu Europy! Do boju ruszają więc 32 drużyny, w tym jedyny reprezentant naszego kraju Anwil Włocławek. Kujawski klub nie jest jednak w gronie faworytów do triumfu. Znacznie wyżej stoją notowania berlińskiej Alby, tureckich Besiktasu i Galatasaray, hiszpańskiej Gran Canarii 2014, czy czeskiego CEZ Nymburk.

W tym artykule dowiesz się o:

Szukając faworytów do zgarnięcia trofeum należy zacząć od Alby Berlin. Wszak spośród z całej stawki to właśnie ta drużyna była najbliżej triumfu przed rokiem, dotarła bowiem do wielkiego finału. Misterny plan o spektakularnym sukcesie wybił czołowej niemieckiej ekipie Power Electronics Walencja. Hiszpański zespół znokautował jednak Albę, więc ta została zmuszona do kolejnej batalii od podstaw.

Luka Pavicevic na brak potencjału narzekać nie może, bo w składzie jest co najmniej kilku interesujących koszykarzy. Warto "zawiesić" oko na 24-letnim Tadiji Dragiceviciu, który nieustannie robi postępy. Serbski skrzydłowy znalazł wspólny język z partnerami z drużyny, co owocuje dobrymi występami w Bundeslidze.

Wysokie notowania jeszcze niedawno miał turecki Besiktas Stambuł. Po spektakularnym transferze, pozyskaniu Allena Iversona zespół był blisko zakontraktowania Qyntela Woodsa, co oznaczałoby, że w składzie tego teamu znajdzie się dwóch koszykarzy z ogromnymi umiejętnościami, z przeszłością w lidze NBA. Tyle tylko, że w ekipie Buraka Biyiktay'a Woods ostatecznie nie wylądował, więc znacząco spadły możliwości Besiktasu.

Mimo tego etatowy uczestnik Pucharu Europy jest w stanie sprawić niejedną siurpryzę. Przyczynić się do niej może nie tylko Iverson, który we wtorkowym spotkaniu z Hemofarmem Stada dopiero zadebiutuje w drużynie znad Bosforu, ale także środkowy Cevher Ozer czy doskonale znany na Starym Kontynencie, niemal weteran Mire Chatman. W barwach tego klubu występuje ponadto Michał Ignerski, który w lidze tureckiej jest trzecim strzelcem drużyny ze Stambułu.

Coraz głośniej mówi się o wyczynach czeskiego CEZ Nymburk. Nasz południowy sąsiad i hegemon zarazem, w tym roku zrobił spore postępy, w Lidze Adriatyckiej plasuje się na bardzo wysokiej trzeciej pozycji, ustępuje miejsca tylko Olimpiji Lublana zachwycającej nawet w Eurolidze oraz Hemofarmowi. Ronen Ginzburg skutecznie wyciska ze swojej ekipy chyba cały potencjał. W każdym razie Nymburk nie jest już zwykłym "solidniakiem", a zespołem ze sporymi aspiracjami i możliwościami, drużyną bez wielkich nazwisk, ale prężnie funkcjonującą. W CEZ sporo opiera się na doświadczonym Tre Simmonsie, bynajmniej nie można powiedzieć, iż jest on alfą i omegą, co najwyżej ostoją w ataku.

Po raz kolejny nikt nie może lekceważyć drugiego stambulskiego klubu Galatasaray. Wprawdzie od lat kibice nie mają czego wspominać, żadnych sukcesów zespół nie odnosił, ale zawsze jest zaliczany do grona solidnych i mogących - przy odpowiednim naprowadzeniu - sprawić sporą niespodziankę. Zapewne postara się o to Oktay Mahmuti, choć wielkimi gwiazdami nie dysponuje, więc czeka go nie lada wyzwanie.

Nie sposób choćby nie wspomnieć o Gran Canarii 2014. Hiszpańska drużyna nie zachwyca w ACB, co nie znaczy, że nie może zawojować Pucharu Europy. Zwłaszcza, że w poprzedniej edycji tego pucharu była blisko dotarcia do Final Four, ale odpadła po przegranym dwumeczu z greckim Panelliniosem Ateny. Na koszykarzach Pedro Martineza wielka presja nie stoi, ekipa buńczucznie nie zapowiada walki o najwyższe laury, choć nie da się oprzeć wrażeniu, iż z taką mieszanką umiejętności mogą zajść dalej niż przed rokiem.

Tego samego nie da się powiedzieć o wspomnianym już wcześniej Panelliniosie. W stolicy Grecji wybrano pakiet oszczędnościowy. Nie jest bowiem tajemnicą, że ekipy ESAKE mają gigantyczne problemy finansowe, więc mocno przeczesały rynek w poszukiwaniu tanich zawodników. A to na pewno nie jest gwarancja sukcesu, choć zespołu Athanasiosa Skourtopoulosa całkowicie nie skreśla. Dyspozycja w rodzimych rozgrywkach sugeruje wyraziście, że Panellinios będzie ciężko powtórzyć wyczyn sprzed kilku miesięcy.

Po zatrudnieniu Qyntela Woodsa - dodajmy, że sensacyjnym - sporo na wartości i potencjale zyskało rosyjskie Krasne Krilija Samara. Chyba nikt nie spodziewał się, że gwiazda Asseco Prokomu Gdynia w ostatnich dwóch sezonach, niewątpliwie jeden z najlepszych koszykarzy w Europie, wyląduje w drużynie Mikhaiła Mikhaiłowa, którą można zaliczyć do grona przeciętnych, nie odnoszących wielkich sukcesów, nie występującej w Eurolidze. Zanosi się na to, że Krasne Krilija ściągnęła wielkiego lidera, pytanie tylko czy reszta pójdzie jego śladem i będzie go dobrze uzupełniać.

Po przerwie na europejskie boiska powraca Anwil Włocławek. Rottweilery trafiły do ciężkiej grupy, toteż mają marne szanse na awans do drugiej rundy, a co dopiero zaistnienie w tych rozgrywkach. Tym bardziej, że Igor Griszczuk nie panuje nad drużyną, która spisuje się ostatnio zdecydowanie poniżej wszelkich oczekiwań. Trzeba jednak dodać, że skład do najgorszych nie należy, bo jest kilku graczy ze sporymi umiejętnościami.

Czytaj więcej o Anwilu: Dwa lata głodu

W obecnej formie na niewiele stać także Pepsi Casertę, z Łukaszem Koszarkiem w składzie. Podopieczni Stefano Sacripantiego póki co są w wielkim kryzysie, w Lega Basket przegrali wszystkie pięć spotkań. Światełka w tunelu nie widać...

Komentarze (0)