Przed meczem w obozie sopocian był tylko jeden cel - pokonać Energę Czarnych i zrehabilitować się za porażkę z Asseco Prokomem Gdynia. - Postaramy się zrehabilitować za ten mecz, będziemy musieli zagrać jeszcze mocniej w obronie i w ataku, bo gramy z liderem, a niepokonanego lidera trzeba w końcu pokonać i mam nadzieję, że to będziemy my - mówił Adam Waczyński.
Trzeba odnotować, że drużynę ze Słupska wspierała liczna grupa kibiców, którzy od samego początku spotkania głośno dopingowali swoich pupili. Działacze z Sopotu wpadli na dosyć ciekawy, a zarazem niespotykany pomysł. Mianowicie przekazali do wolnej sprzedaży sporą część biletów kibicom ze Słupska.
Obaj trenerzy nie kombinowali z wyjściowym ustawieniem swoich drużyn, desygnując na parkiet tych samych zawodników, co zawsze. Po raz pierwszy w meczowej kadrze po stronie słupszczan znalazł się środkowy Chris Oakes. Początek spotkania należał właśnie do gości ze Słupska, którzy narzucili bardzo szybkie tempo, głównie za sprawą rozgrywającego Jerela Blassingame’a. Pierwsze pięć punktów dla Czarnych uzyskał Krzysztof Roszyk, który w sezonie 2007/2008 występował w Prokomie Treflu Sopot. Podopieczni Dainiusa Adomaitisa byli praktycznie cały czas z przodu. Sopocianie próbowali zdobyć punkty po indywidualnych akcjach, ale tylko Giedrius Gustas punktował. Trener Karlis Muiznieks postanowił ściągnąć Waczyńskiego i wpuścić za niego Lorinzę Harringtona, który od razu wpisał się na listę strzelców.
Znów przeciętnie zawody rozgrywał Dragan Ceranić, który nie radził sobie z Bryanem Davisem. Opiekun gospodarzy wpuścił na parkiet Slobodana Ljubotinę, który świetnie zagrał w pucharowym spotkaniu przeciwko Polonii 2011 Warszawa, w którym zdobył 20 punktów.
Drugą kwarta świetnie rozpoczęła się dla sopocian, którzy zdobyli siedem punktów z rzędu i objęli prowadzenie 24:21. Jednakże po stronie słupszczan uaktywnił Cameron Bennerman, który do przerwy był niemal bezbłędny(4/5 z gry). Goście w samej drugiej odsłonie siedmiokrotnie celnie przymierzyli z dystansu i do przerwy prowadzili 47:39. Trefl większość swoich punktów zdobywał głownie z linii rzutów wolnych. Bardzo słaby występ zanotował duet Polaków - Paweł Kikowski i Waczyński, którzy łącznie w całym meczu rzucili ledwie 8 oczek. To trochę za mało, jeśli chce się pokonać lidera tabeli Tauron Basket Ligi.
Przed trzecią kwartą sopocianie mieli sześć punktów do odrobienia. Trener Muiznieks postawił na duet Harrington-Gustas na obwodzie. Ten manewr okazał się bardzo skuteczny. Sopocianie postawili na bardzo mocną obronę, po czym wyprowadzali zabójcze kontry. Słupszczanie mieli spore problemy z trafianiem do kosza, jednakże tego dnia mogli liczyć na swojego lidera - Bennermana, który znów celnie przymierzył z dystansu. W dodatku czwarty faul popełnił Marcin Stefański, co mocno pokrzyżowało plany łotewskiemu trenerowi. Czarni po punktach Blassingame’a odskoczyli na dziewięć oczek(57:48).
Po trójce Lorinzy Harringtona, gospodarze zmniejszyli straty(59:63). Jednakże momentalnie akcją 2+1 odpowiedział Blassingame. Kolejne trzy punkty dołożył Bennerman i goście odskoczyli na dziesięć punktów przewagi(69:59). Słupszczanie w niedzielnym meczu pokazali, że nieprzypadkowo zajmują pierwsze miejsce w TBL. Podopieczni Adomaitisa w całym spotkaniu aż jedenastokrotnie celnie przymierzyli z dystansu. Na trzy minuty przed końcem, Energa Czarni prowadzili 80:66 i było pewne, że odniosą 8 z rzędu zwycięstwo w sezonie.
- Cieszy mnie to, że znów zagraliśmy koszykówkę zespołową. Pięciu zawodników zanotowało podwójną zdobycz, w dodatku świetnie trafialiśmy za trzy - powiedział opiekun gości, Dainius Adomaitis.
Trefl Sopot - Energa Czarni Słupsk 73:82 (17:21, 25:27, 14:13, 17:21)
Trefl: Filip Dylewicz 14, Dragan Ceranic 14 (12 zb), Lorinza Harrington 13, Giedrius Gustas 13, Adam Waczyński 5, Lawrence Kinnard 5, Marcin Stefański 4, Paweł Kikowski 3, Slobodan Ljubotina 2
Czarni: Cameron Bennerman 21, Mantas Cesnauskis 15, Krzysztof Roszyk 12, Jerel Blassingame 11, Paweł Leończyk 10, Zbigniew Białek 7, Bryan Davis 4, Wojciech Szawarski 2, Hubert Pabian 0.