- Polonia to ciężki przeciwnik i trudno powiedzieć, czego można się po nim spodziewać - powiedział o rywalu przed meczem kapitan poznańskiego zespołu, Łukasz Wiśniewski. Warszawianie zarówno w zeszłym jak i obecnym sezonie uważani są za zespół nieobliczalny. W niedzielnym meczu przeciwko PBG Basket Poznań nic nie wskazywało, że to Poloniści ostatecznie z boju wyjdą zwycięsko.
Od pierwszych minut na boisku dominowali koszykarze z Poznania. Pewnie w pierwszej kwarcie punkty z gry raz za razem zdobywał Piotr Dąbrowski, a z rzutów wolnych Patrick Okafor. Z Amerykaninem pod koszem nie mogli poradzić sobie wysocy gracze "Czarnych koszul" David Palmer i Tony Easley. W drugiej kwarcie dodatkowo przebudził się były zawodnik ze stolicy Eddie Miller, który trzykrotnie trafił zza linii 6,75 cm.
Podkoszowi zawodnicy Polonii bardzo szybko złapali faule i w drugiej kwarcie Wojciech Kamiński zdecydował się wprowadzić na boisko młodziutkiego Bartłomieja Bojko. - Przed sezonem powiedzieliśmy sobie, że jeśli Bojko ma znaleźć w TBL godnego rywala to będzie to Okafor. Pomimo kilku niedoskonałości koszykarskich, Bojko ma dużą siłę fizyczną i potrafi zagrać w obronie. Myślałem już przed meczem, aby zagrał, a faule dodatkowo mu to umożliwiły. Dał dobrą zmianę, nie bał się grać i dorzucił 2 punkty - ocenił po meczu debiut swojego zawodnika szkoleniowiec Polonii.
Po pierwszej połowie poznanianie prowadzili 46:33. W barwach Polonii przez pierwsze 20 minut dobrze spisał się tylko Łukasz Wichniarz, który zdobył 11 pkt i był najskuteczniejszym graczem swojego zespołu do przerwy. - Zagraliśmy najgorsze jak do tej pory 20 minut wliczając w to również nasze mecze przygotowawcze do sezonu - skomentował postawę swojej drużyny w pierwszej połowie Wojciech Kamiński.
Podopieczni Milija Bogicevica nie zwalniali tempa również w trzeciej kwarcie. Po wsadzie Vladimira Tica prowadzili już nawet szesnastoma punktami. Serb był najskuteczniejszym zawodnikiem w swojej drużynie, a na swoim koncie zanotował 16 punktów i 5 zbiórek. W połowie trzeciej kwarty przebudził się Darnell Hinson. Amerykanin najpierw popisał się ładnym podaniem do Easleya, który wykończył akcję z góry, a chwilę później sam zdobył dwa punkty.
Końcówka spotkania należała już bez wątpienia do Hardinga Nany. Kameruńczyk, jak na kapitana zespołu przystało, poprowadził swój zespół do piątego zwycięstwa. Jego 11 punktów zdobyte z rzędu pozwoliły warszawianom uwierzyć we własne siły i wrócić do gry. - Harding powiedział, że z góry jest stanie zagrać z każdym poznańskim graczem jeden na jeden. Trafił pierwszy rzut i widać było, że jest w stanie dźwignąć ciężar spotkania i ma w sobie dużą wiarę - skomentował świetną końcówkę Nany szkoleniowiec Polonii.
Zespół z Poznania do walki próbował jeszcze swoim trafieniem spod kosza poderwać Łukasz Wiśniewski, który jednak swój występ ocenił surowo. - Przegraliśmy ten mecz przeze mnie i jeśli mają być wyciągnięte konsekwencje to powinny dotyczyć one mojej osoby. Poloniści przegrywali 66:67 na 13 sekund przed końcem meczu. Wówczas spod kosza nie trafił Marcin Nowakowski, ale szczęśliwie piłkę zebrał Nana i zdobył zwycięskie punkty.
Polonia Warszawa - PBG Basket Poznań 68:67 (15:20, 18:26, 14:12, 21:9 )
Polonia: Nana 17, Hinson 14, Wichniarz 13, Easley 10, Palmer 5, Nowakowski 4, Czujkowski 3, Bojko 2, Kwiatkowski 0.
PBG Basket: Tica 16, Okafor 11, Dąbrowski 9, Miller 9, Stelmach 8, Ochońko 7, Wiśniewski 4, Hawkins 3, Surmacz 0.