Dariusz Szczubiał: Do Teda Scotta mam takie same pretensje jak trener Lakersów do Kobe Bryanta

Po niezwykle zaciętym i emocjonującym spotkaniu, koszykarze Zastalu wygrali w sobotę we własnej hali z Kotwicą Kołobrzeg 74:73. O zwycięstwie zielonogórzan zadecydowała ostatnia akcja, w której na niecałe dwie sekundy przed końcem trafienie zaliczył Walter Hodge.

- Dobry mecz dla publiczności: wyrównany, dużo emocji i dramatyczna końcówka. Niestety jeszcze kolejna dla nas nieudana. Gratuluję gospodarzom. Uważam, że mieli dużo szczęścia. W niektórych naszych przeciętnych graczach drzemią pokłady z NBA. Kiedy zaczynają myśleć, że mogą robić coś więcej niż potrafią, robimy błędy. W każdym meczu jest tego sporo. Wydaje mi się, że graliśmy dobrze, jestem zadowolony. Mniej z wyniku, ale gratuluję i przeciwnikom i swoim graczom - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Dariusz Szczubiał.

Kotwica mecz przegrała niemalże na własne życzenie. Wiadomo było, że to Walter Hodge będzie kończył ostatnią akcję. - Jeżeli jest dwóch zawodników wysokich, Burgess spychany jest na ich stronę i żaden z nich nie zamyka mu drogi, to co tu można powiedzieć? Każdy normalny człowiek powiedziałby: niech rzuca Comagić, albo niech rzuca Burgess, mówię o skrzydłowym. Po co oni ich kryli, skoro to była ostatnia sekunda akcji? - stwierdził szkoleniowiec ekipy z Kołobrzegu.

53-letni trener nie chciał zdradzić, kto był w ostatniej akcji odpowiedzialny za pokrycie Hodge'a. - Na ogół, jeśli kryjemy każdy swego, bez podwojeń, to każdy z zawodników kryje jednego przeciwnika. Tak się gra w koszykówce. Na pewno był więc ktoś, kto go krył. Niestety nieskutecznie - podkreślił.

Bardzo pewnym punktem Kotwicy, niestety niesamowicie samolubnym, jest Ted Scott. Czy Szczubiał ma do niego pretensje o to, że gra tak egoistycznie? - Takie same, jak trener Lakersów ma do Kobe Bryanta. Są gracze, którzy mają ponadprzeciętne predyspozycje do pewnych zadań. Ted Scott takie ma i trzeba je wykorzystywać - zaznaczył opiekun kołobrzeżan.

Scott chciał mieć piłkę w każdej akcji i jego celem było chyba samemu wygrać mecz z Zastalem. - Myślę, że była to dobra taktyka, bo Ted był dosyć skuteczny. Gdyby wyszła mu ostatnia akcja, to byłby ojcem naszego zwycięstwa. Z pozostałych graczy, proszę zwrócić uwagę na przykłada na Bartosza Sarzało, który na treningach jest "falowo" rzucającym zawodnikiem. Ostatnio rzadko mogę go spotkać na treningach żeby nie trafił za trójkę. Tym razem tak nie było. Pozostali zawodnicy nie są tak dużej klasy, spokojni i odporni jak Scott. Grzechem byłoby niewykorzystanie tego faceta w tym meczu. W drugiej części również Fischer nie dał nam tego, co w pierwszej i troszeczkę z jego strony zabrakło - zakończył Dariusz Szczubiał.

Komentarze (0)