Nadprogramowe emocje w derbach - relacja z meczu Znicz Basket - Politechnika

To było spotkanie godnych siebie rywali. Po bardzo zaciętym meczu, którego losy zmieniały się jak w kalejdoskopie, Znicz Basket Pruszków pokonał po dogrywce AZS Politechnikę Warszawska. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry zespół Mladena Starcevicia prowadził ośmioma punktami.

Na niespełna minutę przed końcem drużyna ze stolicy prowadziła różnicą ośmiu punktów (79:71). Przewaga wydawała się na tyle bezpieczna, że część kibiców zaczęło już wychodzić z hali. Wtedy za dwa trafił Andrzej Misiewicz i niespodziewanie Znicz Basket wrócił do gry. Chociaż do zakończenia meczu pozostało trzydzieści pięć sekund trener gospodarzy Paweł Czosnowski nie nakazał faulować. Pruszkowianie akcję szczęśliwie wybronili, a szybkie trafienie z obwodu zanotował Adrian Suliński. Do końca było dziesięć sekund.

Chwilę później osaczony przez obwodowych Znicza Basket Łukasz Wilczek popełnił stratę i gospodarze dosyć niespodziewanie otrzymali szansę na przeprowadzenie ostatniej akcji. Piłkę z boku boiska otrzymał Misiewicz, wyszedł w powietrze i dograł do ustawionego zza linią rzutu za trzy punkty Dominika Czubka. Ten z problemami trafił.

- Przekonaliśmy się w tym spotkaniu, jak cienka jest w sporcie granica pomiędzy sukcesem a porażką. Na dziesięć sekund przed końcem prowadziliśmy różnicą sześciu punktów i pozwoliliśmy rywalom na oddanie dwóch celnych trójek - mówił po spotkaniu najskuteczniejszy zawodnik Politechniki Piotr Pamuła. - Najbardziej boli to, że wiedzieliśmy kto odda rzut w ostatniej sekundzie. Nie zdążyliśmy jednak sfaulować Dominika Czubka. Wielka szkoda, bo w podobnych okolicznościach na jednym z turniejów przedsezonowych polegli nasi koledzy z Polonii 2011 - narzekał obrońca stołecznego zespołu.

Po składnych akcjach wspominanego Pamuły oraz Łukasza Wilczka w dodatkowym czasie gry Politechnika prowadziła już różnicą siedmiu punktów (86:79), ale ponownie zbyt szybko uspokoiła się tym wynikiem.

W nieco ponad minutę Znicz Basket ponownie odrobił straty. Gospodarzom znów poderwał Suliński, celnym trafieniem z półdystansu, ale najważniejsze akcje przeprowadził zaledwie 19-letni Marek Szumełda- Krzycki. Reprezentant Polski do lat 20 w dwóch kolejnych akcjach zdobył pięć punktów. Raz w ekwilibrystyczny sposób trafiając z faulem.

Kluczowe dla losów meczu okazało się ostatnie piętnaście sekund dogrywki. Rozgrywający dobre zawody Janavor Weatherspoon (16 punktów) spudłował rzut z rogu boiska, a piłkę zebrał jego kolega z zespołu Przemysław Szymański. Faulowany był Szumełda-Krzycki, który przy wyniku 88:87 stanął na linii rzutów wolnych. Młody obrońca Znicza Basket w tym sezonie trafia zaledwie co drugi rzut z wolnych, ale w decydującym momencie pewnie wykonał obie próby. - Wiem, że trener mi ufa. Czuję na sobie odpowiedzialność i wsparcie kolegów, dlatego nie chciałem ich zawieźć. Przy decydujących rzutach wolnych ręka mi nie drżała - mówił wyraźnie zadowolony rozgrywający pruszkowskiego zespołu.

Losy meczu mógł jeszcze odwrócić Pamuła, który specjalnie spudłował drugi rzut wolny. Jego koledzy nie zdołali jednak zebrać piłki.

Wcześniej mecz był niezwykle wyrównany, a żadna ze stroni nie potrafiła zbudować większego prowadzenia. Najwyższe ośmiopunktowe gości osiągnęli tuż przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. Znicz Basket różnicą sześciu punktów prowadził chwilę po rozpoczęciu meczu.

Znicz Basket Pruszków - AZS Politechnika Warszawska Warszawa 91:88 (24:24, 15:12, 25:22, 15:21, D: 12:9)

Znicz Basket Pruszków: M. Szumełda-Krzycki 16 (1), J. Weatherspoon 16, A. Misiewicz 14, A. Suliński 13 (2), P. Szymański 12, M. Makander 9 (1), D. Czubek 7 (2), G. Malewski 2, W. Fraś 2, Ł. Bonarek 0

AZS Politechnika Warszawska Warszawa: P. Pamuła 20 (2), L. Karwowski 15, M. Ponitka 11 (1), M. Nowakowski 11, M. Popiołek 9 (1), Ł. Wilczek 9 (1), P. Pełka 8 (1), W. Olesiński 3 (1), J. Mokros 2, M. Kolowca 0, R. Szymański 0

Komentarze (0)