Patryk Neumann: Momentami nawiązywaliście walkę ze Spójnią, ale mówiąc delikatnie końcowy wynik nie jest najlepszy.
Arkadiusz Miłoszewski: My przyjechaliśmy juniorami. Graliśmy z bardzo doświadczonym zespołem, który jest na fali. Spodziewaliśmy się tutaj bardzo ciężkiego meczu. Nie podjęliśmy walki. Szukaliśmy tylko rzutów za trzy a trzeba przyznać, że to nie była nasza mocna strona, bo na 22 trafiliśmy 7. Zawiedli wysocy, zawiedli wszyscy po trochu. Kulikowski i Witek Grudziński obnażyli nasze słabe strony pod koszem. Kamil Pietras dopóki miał siły to grał. Później było gorzej.
W drugiej połowie dał pan pograć młodszym zawodnikom.
- Zgadza się. W trzeciej kwarcie zobaczyłem, że już nie ma, na co czekać. Wpuściłem samych młodych siedemnastoletnich koszykarzy. Niech się ogrywają, bo już i tak było widać, że nie podejmiemy walki o zwycięstwo. Dla nich natomiast cenne minuty, które spędzili na parkiecie zaprocentują w przyszłości.
Jak na psychikę tych młodych chłopców wpływają takie wysokie porażki?
- Nie najlepiej, ale dawno nie mieliśmy tak wysokiej porażki. Chyba ostatni taki mecz przegraliśmy ponad miesiąc temu w Dąbrowie Górniczej. Do tej pory toczyliśmy wyrównane boje. Na pewno na psychikę nie wpływa dobrze porażka dużą ilością punktów, ale trzeba się uczyć twardości i odbudowywać się po takich porażkach. Czyli, jak przegraliśmy trzydziestoma to zebrać się na następny mecz i walczyć o zwycięstwo, a nie o jak najmniejszą porażkę. Tutaj jest moja rola, również głównego trenera Starcevicia w Politechnice, żeby ich jak najszybciej odbudować. Mamy mało czasu, bo już w niedzielę następna kolejka przed świętami. Żeby sobie poprawić nastroje trzeba wygrać.
No właśnie, przed wami teraz pojedynek ze Zniczem Pruszków. Jak pan ocenia tego rywala?
- Znicz teraz grał z Politechniką, czyli z naszym pierwszym zespołem. Będziemy, więc mieć bardzo dobry skauting. Myślę, że Politechnika trochę ich zmęczy. To są derby. Pruszków jest prawie Warszawa. Oni też mają młody zespół, będą ciekawe przedświąteczne zawody .
W drugiej części tej rundy rzeczywiście spisujecie się dość dobrze. Stawiacie rywalom trudne warunki i jesteście chwaleni za swoją postawę.
- Ja powiedziałem, że czas działa na naszą korzyść. Im dłuższa ta liga tym będziemy lepiej grać. Na początku prezentowaliśmy się bardzo źle. Z meczu na mecz wyglądało to, coraz lepiej. Myślę, że druga runda będzie lepsza. Niektórzy z nich pierwszy raz grają w seniorskim baskecie. Muszą się zaadoptować, wyciągać wnioski i robić postępy. Nie będą tego robili siedząc tylko na ławce i obserwując, ale grając na boisku. Wiem, że przegrywanie trzydziestoma punktami jest frustrujące. Dla mnie, jako dla młodego trenera też nie jest łatwe przegrywać taką ilością punktów, ale to też uczy trochę pokory i nie zmusza, a zachęca do jeszcze cięższej pracy.
Na razie zajmujecie czternastą lokatę w tabeli. Jaki wynik jest końcowym celem Polonii 2011 na ten sezon?
- Bardzo chcielibyśmy się utrzymać, a Politechnika, żeby awansowała do TBL. Wiem, że to będzie ciężkie, ale nic nie jest jeszcze powiedziane. Liga trwa długo. Na koniec są jeszcze play outy. Myślę, że w naszym przypadku będzie ciężko ich uniknąć. Liga kończy się jednak dopiero w kwietniu, a tak, jak wspomniałem wcześniej czas działa na naszą korzyść, dlatego optymistycznie patrzę w przyszłość.
Trenerem współpracującej z wami Politechniki jest doświadczony Mladen Starcević. Jakim doświadczeniem dla pana jest współpraca z tym znakomitym szkoleniowcem?
- No super! Z książki się człowiek nie nauczy takiej koszykówki. Przebywając z nim, na co dzień już piąty rok, zbieram takie doświadczenie jako trener, że daj Boże, każdemu młodemu trenerowi, żeby mógł popracować sobie jako asystent wcześniej, a później mieć wolną rękę, tak jak ja mam. Oczywiście pod okiem trenera Starcevicia, bo trenujemy wszyscy razem. To znakomity fachowiec, co udowodnił już wynikami tego młodego zespołu. Mało tego obcokrajowiec, który chce stawiać na Polaków. W ekstraklasie na przykład graliśmy samymi Polakami. Ja go za to podziwiam i cieszę się, że jest przy mnie.
Macie najbardziej utalentowaną młodzież z całej Polski. Gdzie pan widzi ich w przyszłości, za kilka lat?
- Przyszłość jest taka, chcemy mieć drużynę w ekstraklasie i takie zaplecze. Szkółkę, do której będziemy przez cały czas dostarczać tych młodych zawodników i do reprezentacji i do klubów z TBL. Bo nie jest sztuką teraz znaleźć zawodników na pierwszą ligę, którzy pozwolą mi się utrzymać, ale nie są perspektywiczni. Naszym celem jest wprowadzić jak największą liczbę młodych koszykarzy. Oczywiście na pierwszą ligę oni są jeszcze za słabi, ale zbierając doświadczenie w pierwszej lidze zaprocentuje to w przyszłości.
Kogo z pana obecnego zespołu można wyróżnić jako najbardziej perspektywicznego koszykarza?
- Ja nie chciałbym nikogo wyróżniać. Jest Michał Michalak rocznik 1993, wicemistrz świata U17. To duży talent. Musi jeszcze pracować nad swoją psychiką, żeby być mocnym punktem. Są jeszcze i inni. Maciek Kucharek, Sebastian Kowalczyk też w jego roczniku. Jest również jeszcze młodszy, wysoki Filip Nowicki. Mamy wiele talentów. Ciężko powiedzieć, który z nich może zrobić największą karierę, ale liczę na czterech, pięciu z tego zespołu, którzy w przyszłości będą grali na bardzo wysokim poziomie.