Olbrzymim problemem Astorii są słabo wykonywane rzuty osobiste. Bydgoszczanie trafiają średnio zaledwie co drugą próbę (57%) i pod tym względem mają najgorszy wskaźnik w lidze, porównywalnie wolne wykonują tylko koszykarze SKK Siedlce. - Gdybyśmy rzucali na poziomie przyzwoitości, czyli blisko 70 procent to pewnie bylibyśmy w ósemce. Na początku rozgrywek pudłowaliśmy wolne w momencie, gdy goniliśmy rywali, ale problem udało się wyeliminować po pierwszej wygranej w lidze. Niestety koszmar powrócił po nowym roku - otwarcie przyznaje opiekun Astorii.
W Pruszkowie obie strony przestrzeliły aż 30 rzutów osobistych (na 77 oddanych), z czego najważniejszych nie wykorzystał Mateusz Bierwagen. Skrzydłowy Astorii wywalczył dwa wolne przy zaledwie jednopunktowym prowadzeniu gospodarzy (77:76) na piętnaście sekund przed końcem. Obu nie trafił, a po zebraniu piłki w ataku zdecydował się na podanie, które zakończyło się stratą. - Mateusz przyznał w szatni, że mógł raczej rzucać na kosz niż odgrywać do tyłu - tłumaczył Artur Gliszczyński. - Szkoda, bo zagrał dobre zawody, a przez ten błąd nie będę mógł go pochwalić - dodał Zawadka.
Po rzutach Dominika Czubka gospodarze odskoczyli na trzy punkty, ale błyskawicznie faulowany Sebastian Grzesiński pewnie wykorzystał oba wolne, czym zmniejszył rozmiary prowadzenia rywali. Astoria miała jeszcze szanse na wygraną, bo po jednym celnym osobistym Michała Sokołowskiego przegrywała zaledwie (78:80), lecz rzut zza połowy Grzesińskiego był mocno niecelny.
Trzynasta w tabeli Astoria opanował jednak strefę podkoszową. Goście już po pięciu minutach gry mieli aż 7 zbiórek w ataku, w czym wyróżniał się Dorian Szyttenholm (4). - Oni szli w pięciu na zbiórkę, a my zamiast najpierw zatrzymać człowieka i później skupić się na piłce, czyniliśmy odwrotnie - przyznał kapitan Znicza Basket Dominik Czubek.
Bydgoszczanie w całym spotkaniu mieli aż 22 zbiórki w ataku. Piłka padała łupem małych i dużych, a bez zbiórki w ataku zawody zakończył jedynie rozgrywający Gliszczyński. Andrzej Misiewicz i Przemysław Szymański, czyli podstawowi podkoszowi Znicz Basket, głównie przez problem z faulami grali krócej niż zwykle. W sumie zdobyli tylko 5 punktów i mieli 4 zbiórki.
Dobrze w swoim debiucie przed pruszkowską publicznością wypadł wychowanek MKS-u Pruszków Michał Sokołowski. Młodzieżowy reprezentant Polski w drugiej połowie zdobył wszystkie swoje punkty (11), a przez dłuższy czas grał jako silny skrzydłowy. W kadrze juniorów oraz macierzystym klubie koszykarz występował głównie na obwodzie. - Będziemy go próbować na różnych pozycjach. W starciu z Astorią pomógł nam pod koszem zbierając sześć piłek, w tym aż pięć w ataku. Przed przerwą grał na pozycji rzucającego bądź niskiego skrzydłowego, ale wyraźnie mu nie szło, dlatego przesunąłem go gdzie indziej - mówił szkoleniowiec pruszkowian.
Znicz Basket Pruszków - Astoria Bydgoszcz 80:78 (17:14, 21:18, 22:20, 20:26)
Punkty dla Znicza Basket: Weatherspoon 14, Czubek 12 (3), Suliński 11 (3), Sokołowski 11, Fraś 11, Szumełda-Krzycki 7, Makander 5 (1), Malewski 4, Misiewicz 3, Szymański 2
Punkty dla Astorii: Laydych 15 (2), Bierwagen 13, Gliszczynski 12 (2), Plebanek 10, Trela 10, Szyttenholm 9, Paul 6, Grzesiński 2, Robak 1, Szopiński 0.