Festiwal nieskuteczności - relacja z meczu KPSW Astoria Bydgoszcz - Sokół Łańcut

Dwa techniczne przewinienia pod rząd w trzeciej kwarcie złapali koszykarze Sokoła Łańcut. Jednak równie fatalnie dysponowani tego dnia podopieczni Jarosława Zawadki nie potrafili wykorzystać błędów rywali.

- To było bardzo dziwne spotkanie - podsumował zawody trener gości - Dariusz Kaszowski. Rzeczywiście, obie drużyny w pierwszej połowie zagrały na fatalnej skuteczności z dystansu (odpowiednio 53 i 56 procent), a na dodatek w drugiej części gospodarze fatalnie egzekwowali rzuty wolne, z kolei zawodnicy wicelidera pod koszem rywali popełniali głupie straty. - Być może wpływ na taką dyspozycję zespołu miała kontuzja Jacka Balawendera, który został odwieziony do szpitala - dodał Kaszowski.

O słabym poziomie środowego spotkania niech świadczy fakt, że bydgoszczanie nawet przy prowadzeniu rywali w trzeciej kwarcie 30:44 nie potrafili wykorzystać prezentu w postaci dwóch z rzędu przewinień niesportowych Rafała Glapińskiego oraz Bartosza Dubiela. Przy pierwszym podejściu na linii rzutów wolnych pomylił się Dorian Szyttenholm, a chwilę później podobnym wyczynem popisał się Sebastian Laydych. Dodatkowo zabrakło także punktów z gry. - Być może nasi zawodnicy po meczu w Gdyni zbyt wcześnie uwierzyli w swoje umiejętności, gdzie trafiliśmy 90 procent wolnych - komentował trener Astorii.

To był ten element, który ostatecznie zadecydował o wygranej wicelidera tabeli. W dalszych fragmentach obie drużyny dalej prezentowały mizerną skuteczność w ataku, bowiem nawet na początku czwartej kwarty goście prowadzili tylko 47:57. Po dwóch wolnych Artura Gliszczyńskiego przewaga Sokoła spadła tylko do siedmiu punktów (52:59), ale wcześniejsza niemoc miejscowych pozwoliła gościom na spokojną kontrolę wydarzeń na parkiecie. Nawet przedwczesne zakończenie spotkania z powodu pięciu fauli Rafała Glapińskiego oraz Marcela Wilczka nie mogło spowodować zmiany rezultatu.

- To musiało się źle oglądać - smucił się trener Zawadka. - Artur Gliszczyński zagrał słabo, bowiem ma problemy rodzinne. Z kolei Łukasz Paul szybko usiadł na ławce, bowiem po pierwszym gwizdku sędziego myślami był zupełnie gdzie indziej. Powinniśmy wykorzystać faule techniczne Sokoła, bowiem jeszcze po zdobyciu punktów z gry wynik byłby bardziej wyrównany. Zabrakło jednak prawdziwego strzelca, bowiem jedynie Sebastian Grzesiński trafił parę razy z dystansu.

KPSW/Astoria - Sokół 52:71 (10:14, 20:30, 13:10, 9:17)

KPSW/Astoria: Grzesiński 13 (3), Szyttenholm 13, Trela 8, Laydych 8, Bierwagen 4, Szopiński 4, Gliszczyński 2, Paul, Plebanek, Gierszewski i Czyżnielewski 0.

Sokół: Wilczek 16 (1), Pisarczyk 14, Glapiński 12 (3), Dubiel 12, Ucinek 8 (2), Fortuna 7 (1), Klima 2, Chromicz, Czerwonka, Balawander 0.

Komentarze (0)