Tego drugiego pomysłu nie udało się zrealizować, chociaż było bardzo blisko. Być może przyczyną fatalnych końcówek bydgoskich koszykarzy jest to, że część publiczności jest im mocno nieprzychylna. - To fakt, nie czujemy się najlepiej w tym obiekcie - tłumaczy skrzydłowy Dorian Szyttenholm. - Zdecydowanie lepsze atmosfera była na Królówce, a tutaj jeszcze musimy słuchać wyzwisk pod własnym adresem przez niektórych kibiców. To nam nie pomaga.
Trudno jednak dziwić się fanom Astorii. W sobotni wieczór bydgoszczanie po dość słabym początku (19:19) w kolejnych kwartach bez problemu powinni dowieźć wysokie zwycięstwo nad młodą drużyną ze stolicy. Wszak jeszcze pod koniec trzeciej kwarty prowadzili nawet 67:45. - Złożyło się na to wiele czynników - podkreślił trener gości Arkadiusz Miłoszewski. - Do Bydgoszczy przyjechaliśmy mocno zdekompletowani. Ponadto już na początku spotkania kontuzji torebki stawowej nabawił się Adam Linowski, a w ostatnich minutach palec złamał Michał Jankowski.
To właśnie ten ostatni w czwartej kwarcie poderwał swoich kolegów do walki, a bydgoszczanie popełniali stare grzechy z przeszłości, czyli proste straty w ataku oraz głupie faule i błędy kroków. Goście skrzętnie gromadzili punkty z linii rzutów wolnych i w ten sposób na trzy minuty przed końcem po dwóch ''trójkach'' Jankowiaka doprowadzili do stanu 83:79. Potem po błędnym wyprowadzeniu piłki przez gospodarzy spod kosza trafił Michalak i z przewagi beniaminka zostały tylko wspomnienia (83:81). Jednak w decydującym momencie na wysokości zadania stanął Artur Gliszczyński.
Rzut zza linii 6,75 cm na pół minuty przed końcem pozwolił gospodarzom wygrać (86:81), chociaż warszawianie zmniejszyli rozmiary porażki wykorzystując akcję dwa plus jeden. Warto dodać, że przez pierwszą kwartę spotkania zabrakło zorganizowane dopingu przez bydgoskich kibiców. - W ostatnich minutach zagraliśmy jak juniorzy - denerwował się Jarosław Zawadka. - Dziwi mnie to, że przez trzydzieści pięć minut dobrze funkcjonuje zona, z czego zdobywamy łatwe punkty. Potem jednak popełniamy karygodne błędy w ofensywie. Jest nawet mówione, iż gramy długie akcje, a tutaj jeden z zawodników odpala szybki rzut z dystansu. Przez to już przegraliśmy głupio kilka spotkań.
KPSW Astoria Bydgoszcz - Polonia 2011 88:84 (19:17, 22:12, 26:22, 21:33)
Astoria: Sebastian Laydych 21, Dorian Szyttenholm 15, Sebastian Grzesińki 15, Artur Gliszczyński 13, Radosław Plebanek 11, Mateusz Bierwagen 6, Łukasz Paul 4, Piotr Robak 2, Igor Trela 1, Przemysław Gierszewski 0, Adam Szopiński 0.
Polonia 2011: Michał Jankowski 20, Michał Michalak 18, Roman Szymański 15, Sebastian Kowalczyk 11, Maciej Kucharek 10, Cyprian Zięba 4, Adam Linowski 4, Krzysztof Łańcucki 2, Rafał Holnicki-Szulc 0.