Przed potyczką w Łodzi, zarówno Widzew jak i Tęcza, miały do rozegrania jeszcze po 3 mecze w fazie zasadniczej Ford Germaz Ekstraklasy. Jednocześnie przewaga ósmej w tabeli drużyny z Leszna nad dziewiątymi łodziankami, wynosiła 2 punkty plus korzystny dla Tęczy bilans bezpośrednich meczów. Aby więc Widzew mógł marzyć o grze w play-offach, musiał wygrać różnicą co najmniej 23 "oczek"
Sobotnie spotkanie miało bardzo dziwny przebieg. Przez 13,5 minuty kosz Widzewa był jak zaczarowany, a Tęcza w tym czasie zdobyła zaledwie ... 3 punkty. Zdenerwowany trener Jarosław Krysiewicz brał przerwy na żądanie, rotował składem, a jego zawodniczki nie trafiały ani spod kosza ani z dystansu, ani "przez ręce", ani zupełnie bez obrońcy. Kibice przecierali oczy ze zdumienia, a przewaga dobrze grających, zwłaszcza w obronie, Widzewianek, rosła z minuty na minutę. Krysiewicz był bezradny, podobnie jak jego podopieczne, którym zaczęły puszczać nerwy, czego efektem było przewinienie techniczne Justyny Grabowskiej.
Gospodynie doprowadziły do stanu 30:3, osiągając w zaledwie 13 minut przewagę, która je w pełni satysfakcjonowała. W końcu udało się jednak odczarować kosz Elżbiecie Mukosiej i ten jeden celny rzut okazał się bardzo ważny, bowiem poderwał koszykarki Tęczy z powrotem do gry. Jeszcze przed przerwą udało im się zmniejszyć straty do 20 "oczek" i choć sprawa zwycięstwa wydawała się być już właściwie rozstrzygnięta, to najważniejszą sprawą pozostawała różnica punktowa, a ta była otwarta.
Po przerwie Widzewianki jeszcze prowadziły przez kilka chwil, po dwóch udanych akcjach Anny Tondel, wymarzoną różnicą większą niż 23 "oczka" (49:24), jednak widać było, że goście nie odpuszczą i zaczynają łapać swój styl gry. Koszykarki Tęczy odrabiały straty, w czym pomogła im nawet... awaria elektroniki w Hali Parkowej w Łodzi. Na 35 sekund przed końcem trzeciej kwarty zawiesiła się tablica wyników i zegary zawodów, a sędziowie zdecydowali, że ta odsłona zostanie dokończona z czasem, mierzonym na stoperze przez sędziego stolikowego, a usterka będzie naprawiana dopiero w przerwie. W tumulcie, jaki panował w hali, ciężko było usłyszeć krzyk arbitra, który podawał czas, co wykorzystały koszykarki z Leszna, zdobywając punkty w ostatnich sekundach i zmniejszając straty do 14 "oczek".
Ostatnie minuty to pogoń Widzewa za upragnionym wynikiem, który przedłużałby jego szanse na grę w play-offach. Na minutę i 20 sekund przed końcem spotkania, przewaga urosła do 20 punktów, a lesznianki miały zaledwie 6 sekund na przeprowadzenie akcji. Joy Cheek dała jednak wtedy radę urwać się rywalkom i zdobyła niezwykle ważne punkty. Gdy po chwili łodzianki straciły piłkę, a po szybkim faulu i rzutach osobistych Tęczy, jedno "oczko" dorzuciła Grabowska, stało się jasne, że Widzew co prawda sobotni mecz wygrał, ale zwycięstwo jest tylko połowiczne, bo niemal pewnym udziału w grze o medale FGE, jest ekipa Tęczy.
Widzew Łódź - Super Pol Tęcza Leszno 69:55 (21:3, 17:15, 17:23, 14:14)
Widzew: Tondel 20, Kenig 16, Górzyńska-Szymczak 12, Żytomirska 10, Chomicka 4, Gołumbiewska 4, Kopczyk 2, Polit 1, Trojanowska 0, Pawlak 0.
Super Pol: Kułaga 15, Fox-Griffin 12, Mukosiej 10, Cheek 10, Grabowska 4, Czarnecka 2, Urbaniak 2, Drzewińska 0.
Sędziowali: Kowalski i Roguz.