Pracujesz tam, gdzie cię chcą - rozmowa z Cliffem Hawkinsem, rozgrywającym PBG Basketu Poznań

W poprzednim sezonie Cliff Hawkins był jednym z podstawowych zawodników Trefla Sopot. Drużyna Karlisa Muiznieksa była bardzo blisko zdobycia brązowego medalu, ale na finiszu lepsza okazała się Polpharma. Teraz amerykański rozgrywający reprezentuje już barwy PBG Basketu Poznań, który w poniedziałkowy wieczór okazał się słabszy od Trefla Sopot.

Karol Wasiek: Cliff, jakbyś podsumował spotkanie przeciwko twojej byłej drużynie - Treflowi Sopot?

Cliff Hawkins: Powiem szczerze, że nasza gra przez dwie pierwsze kwarty wyglądała naprawdę bardzo dobrze. Nawet do przerwy prowadziliśmy, jednak w trzeciej kwarcie straciliśmy naszą przewagę. Nie byliśmy w stanie nadążyć za dobrze grającymi przeciwnikami. Postawili na bardzo mocną obronę po przerwie, na którą nie znaleźliśmy żadnej recepty. Poza tym Trefl to bardzo dobra drużyna i jeżeli chcesz z nimi rywalizować to musisz być skoncentrowany przez 40 minut.

Twoim zdaniem, który element w waszej grze nie pracował tak, jak powinien?

- Myślę, że w trzeciej kwarcie straciliśmy nasze szanse na zwycięstwo. Trefl postawił szczelną obronę, w dodatku nasza skuteczność z gry spadła w porównaniu do pierwszej połowy.

Jak ocenisz swój występ w tym spotkaniu? W ciągu 22 minut zdobyłeś 6 punktów i miałeś 4 asysty.

- Powiem tak, nie jestem zadowolony z tego, że przegraliśmy. Mógłbym zdobyć dwa punkty, ale gdybyśmy wygrali to byłoby ok. Dla mnie liczy się drużyna, indywidualne statystyki mnie nie interesują.

Dla ciebie był to mecz szczególny, ponieważ w poprzednim roku występowałeś w Treflu Sopot. Jak wspominasz tamten okres?

- Mam bardzo fajne przeżycia, mieliśmy naprawdę dobry sezon. Szkoda, że musiałem odejść, ale taka jest nasza praca. Pracujesz tam, gdzie cię chcą. Taka jest specyfika naszego zawodu. Szkoda, że nie udało mi się zagrać w europejskich pucharach z Treflem.

Ten sezon zaczynałeś na Cyprze, ale przeniosłeś się do Poznania. Jesteś zadowolony z tego ruchu?

- Powiem, że dla mnie najlepszą opcją jest po prostu gdzieś grać. Poznań wykazał taką chęć, więc po rozmowach z niektórymi ludźmi postanowiłem, że przeniosę się do tej drużyny. Powiem szczerze, że gra w Polsce sprawia mi przyjemność i z wielką chęcią tutaj wróciłem.

Jak ci się współpracuje z nowym trenerem - Miliją Bogicevicem? Jego styl pracy różni się wiele od warsztatu, który proponował twój poprzedni szkoleniowiec - Karlis Muiznieks?

- Ciężko jest porównywać te dwa zespoły. W tamtym sezonie w Treflu stworzyliśmy kolektyw, który był nastawiony przede wszystkim na walkę od początku do końca spotkania. Graliśmy bez żadnych kompleksów, nie baliśmy się nikogo. Nikt nie stawiał przed nami wielkich celów. W Poznaniu jest już nieco inaczej, ponieważ tutaj oczekuje się od nas, że coś zdobędziemy.

Poznań to zdecydowanie większe miasto od Sopotu. Jak się w nim odnajdujesz? Koncentrujesz się tylko na treningach, czy masz czas na zwiedzanie miasta. Może odwiedziłeś stadion piłkarski, na którym swoje mecze rozgrywają piłkarze Lecha Poznań?

- Koncentruję się przede wszystkim na mojej pracy, koszykówka jest dla mnie bardzo ważna. Nie mógłbym bez niej żyć. A co do miasta? Naprawdę nie ma to znaczenia, gdzie mieszkam. Ważne, że gram w koszykówkę!

Komentarze (0)