Doświadczenie wzięło górę - relacja z meczu Znicz Basket - Rosa

Derby Mazowsza dla radomskiej Rosy. Po stojącym na dobrym poziomie spotkaniu podopieczni Piotra Ignatowicza pokonali Znicza Basket 76:71, a kluczowe akcje zawodów przeprowadzili doświadczeni Piotr Kardaś, Paweł Wiekiera i Hubert Radke. Mecz odbył się w iście derbowej atmosferze, bo na trybunach pojawiło się wielu kibiców gości.

W tym artykule dowiesz się o:

Choć Rosa debiutuje w tym sezonie na parkietach pierwszej ligi, to koszykarskiego doświadczenia radomianom może pozazdrościć wiele klubów zaplecza Tauron Basket Ligi. Tę przewagę było widać zwłaszcza w wyrównanej końcówce, kiedy o sukcesie którejś ze stron decydowały detale.

Kluczowa dla losów meczu okazała się końcówka trzeciej i początek czwartek kwarty. Wówczas gospodarzom mocno we znaki wdał się niewidoczny wcześniej Paweł Wiekiera, który w dwie i pół minuty zdobył siedem punktów, często notując akcje 2+1. - Taka jest moja rola w zespole. Musze pomagać zespołowi w kluczowych momentach. Czasami muszę rzucić, czasami podać. W Pruszkowie mi się to udało, dlatego wygraliśmy - tłumaczy były reprezentant Polski. - Widać było to jego doświadczenie i boiskowe cwaniactwo. Przecież ten koszykarz ma za sobą walkę o mistrzostwo Polski i występy w Eurolidze, więc jeśli zdrowie i chęci mu dopisują, to mamy z niego olbrzymi pożytek - dodał opiekun radomian Piotr Igantowicz.

Właśnie po akcjach Wiekiery i innego byłego zawodnika ekstraklasy Huberta Radke Rosa na początku czwartek kwarty osiągnęła najwyższe w tym meczu prowadzenie (66:57). Gospodarzy poderwał wówczas Dominik Czubek, trafiając w krótkim odstępie czasu dwie trójki. - Robił co mógł, trochę popsuł nam szyki w drugiej połowie - przyznał Ignatowicz, a trener pruszkowian dodawał: - Oprócz niego dobrze zaprezentowaliśmy się także inni obwodowi. Może lepiej mógł zagrać Marek Szumełda-Krzycki, ale w jego wypadku sam występ na boisku był dla nas sporym sukcesem, bo jeszcze w piątek liczyłem się z tym, że nie zagra - wyjaśnił Michał Spychała.

Po jednej z akcji swojego kapitana Znicz Basket zbliżył się do rywali na jeden punkt (69:70), a kilka chwil później miał piłkę w ataku. Na 40 sekund przed końcem rozgrywający gospodarzy Marek Szumełda-Krzycki podał jednak w poprzek boiska wprost w ręce Piotra Kardasia. Ten faulowany wyprowadził swój zespół na trzypunktowe prowadzenie, którego nie oddał już do końca. - To był bardzo ważny moment. Odskoczyliśmy na trzy punkty w samej końcówce, więc musielibyśmy zrobić naprawdę wiele głupot, aby przegrać te zawody. W tym sezonie w takich momentach zwykle nie robimy poważnych błędów, dlatego byłem spokojny o wynik meczu - przyznał Piotr Kardaś.

Gospodarze w ostatnich minutach próbowali jeszcze odmienić losy meczu rozgrywając szybkie akcje, ale byli nieskuteczni, a faulowani radomianie tylko powiększali swoje prowadzenie. - Przebieg spotkania był podobny do meczu w Szczecinie. W drugiej połowie stanęliśmy strefą, zwolniliśmy trochę grę. Pruszków nie chciał grać z nami ustawianej koszykówki, starał się dużo biegać, nakręcał tempo akcji, ale ostatecznie musiał zgodzić się na nasze warunki gry, co bardzo nam pomogło - dodał doświadczony rozgrywający Rosy.

Wcześniej przewagę mieli koszykarze Znicza Basket, którzy w połowie drugiej kwarty prowadzili różnicą jedenastu punktów (31:20). Gospodarze starali się agresywnie atakować rywali już na ich połowie, często skracając czas akcji do minimum. W tym czasie przechwycili też kilka piłek. Aktywny był zwłaszcza Marcin Makander (2 przechwyty), który opiekował się głównie Kardasiem. Do tego pruszkowianie trafili 6 na 13 prób z obwodu. - Trochę zaskoczyli nas skutecznością w strefie, ale my popełniliśmy wtedy kilka błędów. Trzeba przyznać, że grali w pierwszej połowie naprawdę dobrze - chwalił rywali Igantowicz.

Mecz ze Zniczem Basket to najbliższy wyjazd dla Rosy, z tego powodu kibiców wicelidera rozgrywek nie brakowało na trybunach hali Znicz, a mecz toczył się iście derbowej atmosferze. - To było fajne widowisko z jednej i drugiej strony, jeśli chodzi o kibiców. Obyło się bez żadnych ekscesów, a słyszalny był tylko żywiołowy doping z obu fanklubów. Miło się gra w takiej atmosferze - zakończył trener Rosy.

Znicz Basket Pruszków - Rosa Radom 71:76 (21:15, 18:17, 10:19, 22:25)

Znicz Basket Pruszków: M. Szumełda-Krzycki 13 (1), D. Czubek 12 (4), M. Makander 8 (1), A. Suliński 6 (2), M. Sokołowski 6, P. Szymański 6, J. Weatherspoon 6, W. Fraś 6, A. Misiewicz 4, G. Malewski 4

Rosa Radom: H. Radke 17 (1), P. Wiekiera 16 (1), E. Podkowiński 11, A. Donigiewicz 11 (1), M. Przybylski 6, M. Nikiel 5, P. Kardaś 5 (1), A. Urbaniak 3, R. Cetnar 2

Komentarze (0)