Zespół? To nie zaleta, to nasza siła! - wywiad z Davidem Jacksonem, obrońcą PGE Turowa Zgorzelec
W pierwszej części sezonu PGE Turów Zgorzelec miewał lepsze i gorsze dni, ale wszystko zmieniło się wraz z nadejściem nowego roku. Drużyna wygrała sześć z siedmiu spotkań i obecnie zajmuje drugie miejsce w lidze. Metamorfozę przeszedł również David Jackson, który z solidnego strzelca stał się prawdziwym killerem i ostatnio zaaplikował 22 punkty Polpharmie Starogard Gdański. O tamtym meczu, a także o sytuacji Turowa przed zbliżającą się rundą play-off zawodnik opowiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.
Michał Fałkowski
Michał Fałkowski: Przed tygodniem wygraliście bardzo ważne spotkanie z Polpharmą Starogard Gdański na ich własnym terenie. W tamtym meczu nie zabrakło jednak kontrowersji, jak chociażby odgwizdanie faulu Briana Gilmore’a w końcówce meczu. Jaka jest twoja opinia?
David Jackson: Przede wszystkim to chciałbym powiedzieć, że podczas całego spotkania sędziowie wykonywali świetną pracę. Nie jest łatwo prowadzić mecz, w którym mierzą się ze sobą dwie równe drużyny, spotkanie jest bardzo wyrównane i dramatyczne, a na dodatek okraszone dogrywką. Co do zagrania Briana... Uważam, że tamta sytuacja mogła być odgwizdana jako faul i nie musiała być. Wszystko zależało od interpretacji. Chwilę później Brian otrzymał faul techniczny, ale na to już nie mieliśmy żadnego wpływu.
Gwizdek gwizdkiem, ale ważniejsze jest to, że do przerwy przegrywaliście różnicą ośmiu oczek, a mimo to udało wam się wydrzeć zwycięstwo, co prawda po dogrywce, ale jednak dwa punkty pojechały do Zgorzelca...
- W pierwszej połowie nie byliśmy w stanie wytrzymać ich naporu, mimo że staraliśmy się grać bardzo solidnie. W drugiej połowie dużo się jednak zmieniło, bo wreszcie złapaliśmy swój rytm, a graliśmy z taką samą intensywnością jak wcześniej. Ponadto mam wrażenie, że byliśmy bardziej skoncentrowani niż w pierwszej połowie i mocniej chcieliśmy wygrać ten mecz.
Miałeś 22 punkty w tamtym spotkaniu i razem z Torey’em Thomasem przesądziłeś o wygranej swojego zespołu. To był twój najlepszy mecz w tym sezonie?
- Tak, to mógł być mój najlepszy występ, ale jeśli nie, to na pewno jeden z najlepszych. Nie uważam jednak, że tylko my we dwójkę ukradliśmy to spotkanie, bo po parkiecie biegało przecież jeszcze kilku innych zawodników w koszulkach Turowa. Uważam więc, że ukradliśmy zwycięstwo zespołem, a nie duetem.
Tamta wygrana da wam prawdopodobnie miejsce w najlepszej trójce na koniec sezonu zasadniczego…
- Tego jeszcze nie można być pewnym, ale z pewnością dzięki zwycięstwu nad Polpharmą uczyniliśmy kolejny krok w tym kierunku.
I praktycznie nie musicie oglądać się za tym, co robią inne zespoły, jak Trefl, Anwil, Zastal czy wspomniana Polpharma...
- Nie, na pewno tak nie jest. Szanujemy każdy zespół w tej lidze i zdajemy sobie sprawę, że wygraliśmy tylko o kilka meczów więcej od tych drużyn, a że do końca sezonu zasadniczego pozostały jeszcze cztery kolejki, różne rzeczy mogą się wydarzyć. Niczego nie można być pewnym.
Choć na początku sezonu wasza forma była daleka od ideału, wszystko zmieniło się po nowym roku. W styczniu i lutym przegraliście tylko jeden mecz, wspinając się tym samym po drabince ligowej i w tej chwili jesteście o krok, dwa od tego by mieć przewagę parkietu nie tylko w ćwierćfinale ale również ewentualnym półfinale...
- Tak, teraz koncentrujemy się tylko na tym, by zdobyć tę przewagę właśnie nie tylko w pierwszej, ale również w drugiej rundzie. Ostatnie zwycięstwa na pewno dały nam wiele komfortu, zarówno pod względem sportowym, jak i psychologicznym, ale nadal musimy pamiętać, że nie jesteśmy jedyną drużyną w lidze, która ma taki cel. Inne zespoły także zrobią wszystko by jeszcze wskoczyć na któreś z wyższych miejsc dzięki korzystnemu układowi spotkań. Przed nami jeszcze kilka bardzo ciężkich starć, dlatego póki co nie można ściśle powiedzieć, które miejsce zajmiemy przed play-off. Na razie nic i nikt nie może zagwarantować nam konkretnej lokaty.