Aleksander Krutikow (trener Sportino): Na początku chciałbym podziękować przeciwnikowi za profesjonalizm z jakim się tu spotkaliśmy. Rzadko się zdarza na wyjazdach abyśmy dostali hale do trenowania w godzinach jakie sobie zażyczymy. Co do meczu to wiedzieliśmy, że czeka nas tu ciężki pojedynek. Znaliśmy wszystkie mocne strony przeciwnika, dlatego staraliśmy się uporządkować naszą grę. Wpadło nam kilka ważnych rzutów na początku, co pozwoliło nam złapać właściwy rytm gry. Gratuluje moim zawodnikom, bo po tej przykrej porażce u siebie z Łańcutem musieliśmy gdzieś odreagować, dziś trafiło akurat na Rosę.
Piotr Ignatowicz (trener Rosy): Można powiedzieć, że ta porażka nam się należała. Byliśmy zespołem zdecydowanie słabszym, inowrocławianie wyglądali jakby im zależało, a nam niestety nie. Zamiast grać zaczęliśmy dyskutować i daliśmy się sprowokować do kilku niepotrzebnych błędów. Swoją sportową złość skierowaliśmy nie w tą stronę co trzeba. Sportino dodatkowo ośmieszyło nas na desce. Po pięciu zwycięstwach z rzędu przyszedł zimny prysznic. Przeciwnik pokonał nas już dwukrotnie, podobnie jak Sokół Łańcut, a przed nami kolejne trudne mecze w Dąbrowie Górniczej a później u siebie z liderem. Jako beniaminek nieźle radzimy sobie z dołem i środkiem tabeli. Dzisiejszy mecz potwierdził, że z czubem tabeli mamy już ogromne problemy, więc to pisanie o naszych aspiracjach do awansu jest bardzo na wyrost.
Łukasz Żytko (Sportino): Faktycznie przyjechaliśmy tutaj mocno zmotywowani. Po dwóch ostatnich, bolesnych porażkach u siebie, w Radomiu po prostu musieliśmy wygrać. Kolejna porażka tuż przed paly-offami nie postawiłaby nas w korzystnej sytuacji. Zagraliśmy swoją, rozsądną koszykówkę. Przedłużaliśmy grę a w trudnych sytuacjach piłka trafiała pod kosz. Naszą mocną stronę był dziś także obwód, więc grało się naprawdę dobrze.
Paweł Wiekiera (Rosa): Zacznę od szczerych gratulacji dla przyjezdnych przede wszystkim za mądrą, poukładaną grę. Co do naszej postawy to chciałbym za nią po prostu przeprosić, mówię tu w swoim imieniu ale także w imieniu pozostałych zawodników. Na usprawiedliwienie przytoczę tylko dwa fakty. Przez cały ubiegły tydzień, nie byliśmy nawet na jednym treningu w kompletnym składzie, a jak się trenuje tak się gra. Druga sprawa, że sport zespołowy to swoista amplituda. Byliśmy na topie przez pięć kolejek, jednak przez cały czas nie da się wygrywać. Inni faworyci też przegrywają. Mamy wielką nadzieję, że ta dzisiejsza niemoc to tylko chwilowy spadek formy.