Michał Spychała jest trenerem od siedmiu lat, a przez blisko połowę tego okresu współpracował z warszawską Polonią 2011. W tym czasie poprowadził juniorów starszych tego klubu do złotego medalu mistrzostw Polski juniorów starszych, pomagał też Mladenowi Starcevicowi przy pierwszym zespole, także podczas jego występów w Tauron Basket Lidze. Z racji spadku Polonii 2011 do pierwszej ligi i ogólnej reorganizacji struktur klubu drogi obu panów rozeszły się latem. W przedostatniej kolejce zejdą się jednak ponownie. Spychała od lutego jest bowiem trenerem Znicza Basket, Starcević od początku rozgrywek prowadzi zaś Politechnikę Warszawa. - Fajnie będzie zagrać taki mecz. Na pewno będzie to sympatyczne doświadczenie, bo ze Starcevicem bardzo dobrze mi się współpracowało. Dużo z nim rozmawiałem, wymieniałem poglądy. Raz się zgadzaliśmy, raz nie, tak jak w życiu - mówi Spychała.
Dla Starcevicia będzie to pierwsze tego typu spotkanie w Polsce, w którym prowadzony przez niego zespół zmierzy się z drużyną byłego współpracownika. Chorwat w tym sezonie dwukrotnie rywalizował co prawda z Polonią 2011, gdzie trenerem jest Arkadiusz Miłoszewski, ale obaj panowie daje ze sobą ściśle współpracują, a oba zespoły często wspólnie trenują. - Do dziś, gdy tylko mogę pojawiam się na meczach stołecznego zespołu, bo funkcja trenera to nie tylko moja praca, ale także pasja. Cały czas się jeszcze uczę, dlatego podpatrywanie różnych zachowań, czy boiskowych sytuacji może wyjść mi tylko na dobre. Zresztą trener Starcevic również cały czas ogląda inne zespoły, a na meczach Znicza Basket również bywa. Choć nie ukrywam, że chyba lepiej ja znam jego niż on mnie - mówi półżartem, półserio Spychała. - W końcu to ja byłem asystentem Chorwata, a nie on moim, wiec siłą rzeczy lepiej poznawałem jego metody pracy, rozwiązania taktyczne i zagrywki. Ta współpraca dała mi naprawdę dużo - dodaje opiekun Znicza Basket.
W pierwszym starciu obu drużyn lepsi po dogrywce byli pruszkowianie, ale losy tej rywalizacji zmieniały się jak w kalejdoskopie. Na minutę przed końcem zespół Starcevicia prowadził już różnicą ośmiu punktów, ale po akcjach Janavora Weatherspoona, Adriana Sulińskiego i Dominika Czubka Znicza Basket równo z końcową syreną doprowadził do dogrywki. W dodatkowym czasie gry stołeczny drużyna ponownie uzyskał przewagę (86:79), lecz podobnie jak wcześniej nie potrafiła zatrzymać rywali, ostatecznie przegrywając 88:91. - Obserwowałem to spotkanie z trybun i muszę przyznać, że dramaturgia zawodów była niezwykła. Chyba nikt, kto pozostał na hali do końca, nie przypuszczał, że tak to się może skończyć. Koszykarze obu stron podczas tego meczu mogli nauczyć się naprawdę wiele - przyznaje Spychała.
Do rewanżowej konfrontacji zespoły przystąpią jednak w okrojonych składach. Politechnika wystąpi osłabiona brakiem Piotra Pamuły, który na początku miesiąca doznał urazu pęknięcia kości w pięcie. Niepewny jest też występ skrzydłowego Michała Nowakowskiego. W kadrze meczowej Znicza Basket może zaś zabraknąć Marka Szumełdy-Krzyckiego i Michała Sokołowskiego. Obaj zmagają się z urazem stopy.
Na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej nie wiadomo, kto zajmie ósme miejsce w tabeli. Spójnia Stargard Szczeciński i Znicz Basket zgromadziły tyle samo punktów, ale ze względu na korzystniejszy bilans bezpośrednich spotkań wyżej w tabeli są gracze Tadeusza Aleksandrowicza. W warszawskiej hali AWF obie drużyny będą obecne w środę. Spójnia o 14:30 zmierzy się z ostatnią Polonią 2011, koszykarze z Pruszkowa na parkiet wyjdą dwie i pół godziny później. Politechnika w przypadku zwycięstwa zapewni sobie pierwsze miejsce na koniec rundy zasadniczej, bez względu na wyniki pozostałych spotkań kolejki.
Politechnika Warszawa - Znicz Basket Pruszków (środa, godzina 17:00)