Już pierwsza akcja była udana dla przyjezdnych, którzy wykończyli ją celnym rzutem za dwa. Taki rozwój wydarzeń zaskoczył gdynian, którzy nie potrafili wyprowadzić ataku. Dwuminutową niemoc przełamał dopiero Tomasz Wojdyła, który tym samym dał swoim kolegom z drużyny sygnał do pogoni za rywalami, którzy już na początku kwarty wypracowali sobie przewagę (4:10). Gospodarze rzucali za trzy, ale metoda szybkiego zniwelowania strat nie była dobrym pomysłem. Nawet po udanej akcji w obronie, zawodnicy Asseco 2 nie potrafili zakończyć kontry trafieniem. Kolejną już dwuminutową niemoc przerwał trójką Tomasz Wojdyła, który jako jedyny stawiał opór dąbrowianom, był bowiem głównym autorem zdobyczy punktowych swojej ekipy (7:12). Gospodarze byli cieniem Zagłębiaków, którzy najwyraźniej przyjechali do Gdyni z jasnym celem - wracać do domu z awansem (9:20). W gdyńskich szeregach punktowali zaledwie trzech koszykarze, w ostatniej minucie straty zniwelował jeden z nich - Grzegorz Mordzak (14:23).
Udana końcówka premierowej odsłony oraz przerwa, podczas której padły mocne słowa, zmobilizowały gospodarzy, gdyż od pierwszych sekund rozpoczęli oni atak (19:25). Trójka Radosława Lemańskiego przełamała kolejną barierę, na tablicy pojawił się bowiem wynik 19:30, który wskazywał na to, że dąbrowianie nie zamierzali zwolnić tempa. Jednak gdynianie dzielnie dotrzymywali im kroku, nie pozwalając powiększać przewagi. Na parkiecie Asseco 2 zaczęło prezentować się jako drużyna, a nie jednostki, co ułatwiło zdobywanie punktów. Akcja 2+1 Piotra Śmiegielskiego zniwelowała straty do zaledwie ośmiu "oczek" (28:36). W szóstej minucie Adam Lisewski popisał się indywidualną akcją, w której przechwycił piłkę i zdobył dwa punkty (28:40). Zagłębiacy więc obudzili się z chwilowego letargu i na parkiecie kibice mogli obserwować wyrównaną walkę, ale to MKS po rzucie Marka Piechowicza znów odskoczył (28:44). Mimo że gra przyjezdnych nie była wolna od błędów czy nieporozumień, to nadal utrzymywali oni bezpieczną przewagę (39:50). W ostatnich sekundach straty zniwelował Aleksander Krauze i Asseco Prokom 2 schodząc do szatni, przegrywało tylko ośmioma "oczkami" (42:50).
Aż 55 zdobytych punktów w drugiej kwarcie wskazywało nie tylko na dobrą dyspozycję rzutową zawodników, ale przede wszystkim na słabą grę w obronie, nad czym podczas przerwy zmuszeni byli popracować obaj szkoleniowcy.
Właśnie obrona i, paradoksalnie, brak skuteczności były elementami ważącymi losy początku trzeciej odsłony. Jednak lepsi byli gdynianie, którzy zdołali zniwelować straty (48:53). W porównaniu z poprzednią kwartą, mecz stracił swoje szybkie tempo przede wszystkim przez małą liczbę trafień, co znalazło swoje odzwierciedlenie w wyniku, który już tak szybko nie rósł. W tej walce minimalnie lepsi okazywali się podopieczni Leszka Marca, który metodą małych kroków próbowali doprowadzić do remisu. Po rzutach wolnych Tomasza Andrzejewskiego różnica wynosiła już zaledwie trzy punkty (55:58). Od trójki Pawła Bogdanowicza rozpoczął się marsz Zagłębiaków, który miał na celu odbudowanie swojej przewagi (57:65). Gdy wydawało się, że dąbrowianie odzyskali rytm swojej gry z premierowej kwarty, do głosu ponownie doszli gospodarze, którzy nie zamierzali odpuścić walki o półfinał (61:65). Rzut Pawła Bacha ustalił wynik trzeciej kwarty (63:67).
Czwarta odsłona meczu była dla gdynian walką o być albo nie być w tegorocznych play-offach, nie stali oni na straconej pozycji, ale to Zagłębiacy byli lepsi, cały czas bowiem utrzymywali przewagę. Jednak gospodarze nie za dobrze rozpoczęli tę odsłonę, przez co przy stanie 67:72 Leszek Marzec zmuszony był poprosić o czas. Dąbrowianom spadła skuteczność, a dwójka Grzegorza Mordzaka wlała w serca gdyńskich kibiców nadzieję (70:72). Do końca spotkania pozostawało jeszcze sześć minut, więc kwestia awansu do półfinału pozostawała otwarta. Chwilę później Tomasz Wojdyła doprowadził do remisu, czym wywołał nerwowość w MKS-ie (72:72). Nie minęła minuta, a trzy rzuty wolne pozwoliły Asseco 2 wyjść na pierwsze prowadzenie w meczu (77:74). Podopieczni Wojciecha Wieczorka starali się odzyskać choćby remis, ale niecelne rzuty im to uniemożliwiały, gdy niwelowali straty do dwóch punktów, to wystarczyło, że ich rywale trafili dwójkę i ponownie byli bliżej przedłużenia rywalizacji (80:76). Przyjezdni oddawali celne rzuty, ale gdynianie odpowiadali na nie ze zdwojoną siłą. Koszykarze MKS-u najwyraźniej tracili wiarę z każdą akcją, a gdynianie zyskiwali pewność wygranej - na minutę przed końcową syreną wynik brzmiał 84:80. Na 26 sekund przed końcem kwestia zwycięscy wydawała się przesądzona, ale trener MKS-u poprosił o czas (88:81).
90:83 (14:23, 28:27, 21:17, 27:16)
Asseco Prokom 2: Grzegorz Mordzak 22, Tomasz Wojdyła 21, Aleksander Krauze 16, Piotr Śmigielski 11, Tomasz Andrzejewski 11, Paweł Bach 4, Marcin Malczyk 2, Piotr Konsek 2, Kacper Młynarski 1, Krzysztof Krajniewski 0.
MKS: Adam Lisewski 18, Marek Piechowicz 16, Łukasz Szczypka 12, Mariusz Piotrkowski 8, Paweł Bogdanowicz 6, Paweł Zmarlak 6, Piotr Zieliński 6, Radosław Basiński 4, Tomasz Wróbel 4, Radosław Lemański 3.
Stan rywalizacji (do dwóch zwycięstw): 1:1
Trzeci, a zarazem ostatni ćwierćfinałowy mecz, zostanie rozegrany w Dąbrowie Górniczej w sobotę.