Stargardzianie do środowego pojedynku przystępowali z nadzieją na powrót do stolicy. W szeregach rywali brakowało Mateusza Ponitki, który wyleciał do USA, a Piotr Pamuła na Pomorze Zachodnie przyjechał tylko po to, by wypełnić limit dziesięciu wymaganych graczy. Jak się jednak okazało na najlepszą drużynę I ligi nie miało to większego wpływu.
To gospodarze wyszli bardziej spięci i od samego początku widać było, że to nie ich dzień, a tylko w najwyższej formie mieli szansę na ogranie inżynierów. Mecz rozpoczął pojedynek rozgrywających. Łukasz Wilczek popisał się akcją dwa plus jeden, a Marcin Stokłosa odpowiedział rzutem z dystansu. W przekroju całego spotkania bardziej widoczny był koszykarz Spójni, lecz to Wilczek przyniósł więcej korzyści swojej drużynie. Stokłosa grał bardziej indywidualnie, ale popełniał też więcej błędów, a po jego stratach Politechnika skutecznie kontrowała. W kolejnych minutach uaktywnił się Marcin Kolowca zdobywając cztery punkty z rzędu, lecz były to ostatnie jego trafienia w środowym meczu. Czteropunktowa przewaga gości utrzymała się do końca pierwszej kwarty, a łatwość, z jaką wysocy Politechniki ogrywali rywali nie zapowiadała sensacji.
Druga część rozpoczęła się od próby wsadu w wykonaniu Łukasza Grzegorzewskiego. Uczestnik takiego konkursu w meczu gwiazd I ligi tym razem się nie popisał, a stołeczni rozpoczęli koncert rzutów z dystansu. Brylowali Jarosław Mokros i Marek Popiołek, którzy sprawili, że trener Mladen Starcević choć na chwilę mógł zapomnieć o problemach kadrowych. Przyjezdni powiększali przewagę, która wynosiła nawet trzynaście punktów (36:23), ale końcowe fragmenty pierwszej połowy dały miejscowym kibicom trochę nadziei.
Jeśli ktoś miał jeszcze jakieś złudzenia to rozwiał je kapitan Politechniki, Leszek Karwowski rzutem z za linii 6,75m. Chwilę później przewaga warszawiaków sięgnęła piętnastu oczek i tylko cud mógł im odebrać zwycięstwo. Do pracy wzięli się Stokłosa oraz Łukasz Bodych, a po rzucie Adama Parzycha Spójnia przegrywała 36:43. Zrywy stargardzian w ataku były jednak krótkotrwałe, a uszczelnienie szeregów obronnych pozwoliło im zahamować nawałnicę, do jakiej przystąpiła młodzież. W ostatnich sekundach faulowany był Mokros, który spudłował oba rzuty wolne, co mogło drogo kosztować jego drużynę.
Tym bardziej, że po krótkiej przerwie z dystansu przymierzył Sławomir Buczyniak niwelując stratę do pięciu "oczek". W kolejnej akcji Mokros odkupił jednak winy odpowiadając podobnym rzutem. Mimo że stargardzianie się starali, to brakowało im precyzji, a w końcówce meczu uaktywnił się Michał Nowakowski. Politechnika wygrałaby wyżej, lecz w ostatnich sekundach Parzych oraz Tomasz Stępień zdołali zmniejszyć stratę swojej drużyny.
Politechnika potwierdziła więc, że nie bez przyczyny wymieniana jest jako główny kandydat do awansu. Podopieczni Mladena Starcevicia pokazali, że potrafią sobie radzić mimo znaczących ubytków kadrowych. Inżynierowie mogą więc ze spokojem czekać na półfinałowego rywala, którego poznają w sobotę. Spójnia natomiast drugi sezon z rzędu kończy fazę Play Off po dwóch spotkaniach. Podobnie, jak MKS Dąbrowa Górnicza przed rokiem tak i Politechnika postawiła dla stargardzkich koszykarzy zbyt wysokie warunki i ograła ich cztery razy w sezonie.
Spójnia Stargard Szczeciński - AZS Politechnika Warszawska 61:67 (16:20, 12:18, 14:12, 19:17)
Spójnia: Adam Parzych 18, Marcin Stokłosa 13, Tomasz Stępień 8, Jerzy Koszuta 7, Sławomir Buczyniak 5, Wiktor Grudziński 3, Łukasz Bodych 3, Łukasz Grzegorzewski 0, Rafał Kulikowski 0.
AZS: Michał Nowakowski 15, Marek Popiołek 13, Jarosław Mokros 11, Patryk Pełka 8, Kamil Pietras 7, Leszek Karwowski 5, Łukasz Wilczek 4 (10 as), Marcin Kolowca 4, Daniel Solanikow 0.
Stan rywalizacji: 2:0 dla AZS Politechniki, która awansowała do półfinału