18 grudnia klub Orlando Magic zdecydował się na dużą wymianę z udziałem kilku wartościowych graczy. Drużynę opuścili doświadczeni Vince Carter, Rashard Lewis, Mickael Pietrus oraz jedyny Polak w NBA Marcin Gortat. Do Magików trafili natomiast Hedo Turkoglu, Gilbert Arenas, Earl Clark i Jason Richardson.
Jeśli jednak wymianę tę nie należy interpretować tak, że z Carterem i Lewisem Orlando nie będzie na tyle silne, aby sięgnąć po mistrzostwo ligi, to można ją rozumieć jako danie większej szansy młodym koszykarzom, takim jak Brandon Bass i Ryan Anderson. Teraz przed trenerami i działaczami klubu z Orlando nasuwa się pytanie, czy było to właściwe posunięcie.
Bass i Anderson to z pewnością dobrzy strzelcy, również - jak w przypadku Andersona - w rzutach za trzy punkty. Jednak wątpliwości pojawiają się w stosunku do ich gry w defensywie. Przeciwko takim zawodnikom jak Al Horford z Atlanty, Carlos Boozer z Chicago, Kevin Garnett z Bostonu czy Chris Bosh z Miami gra się bardzo ciężko.
- Mają niektóre mecze, gdy grają bardzo dobrze w defensywie. Przydarzają im się jednak także i takie spotkania, kiedy w tym elemencie prezentują się słabo. Chcą jednak z pewnością udowodnić swoje umiejętności i pokazać swoje zdolności - opisuje zawodników szkoleniowiec Magic, Stan van Gundy.
Bass zdaje sobie sprawę, jak duży ciężar spoczywa na nim i jego koledze.
- Muszę być prawie perfekcyjny w każdym spotkaniu w defensywie, ponieważ Stan oczekuje ode mnie wiele w defensywie. Jeśli nie robię czegoś perfekcyjnie, trener mi o tym mówi, tak więc czuję, że w każdym spotkaniu jestem przywiązany do defensywy - wyjaśnia Bass.