Półfinałów czas. Derbowa bitwa o finał - zapowiedź meczu Asseco Prokom Gdynia - Energa Czarni Słupsk

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Derby Pomorza dolewają tylko oliwy do ognia. Bitwa o finał to wielkie emocje, niekiedy wręcz epickie konfrontacje. Asseco Prokom po wielu latach wreszcie jest tykalne dla reszty stawki, a Energa Czarni są w niezłej dyspozycji, z ambitnym składem. Rozpoczyna się walka w półfinale play-off Tauron Basket Ligi.

Wszystkie drużyny mają już dość dominacji buńczucznego Asseco Prokomu, które właściwie rozdaje karty w tej lidze. Ale gdynianie po wielu latach są wreszcie tykalni. Nie w sensie jednorazowym, bo wybryki trójmiejskiej ekipie zdarzały się rokrocznie, lecz w długofalowym. Wprawdzie to nie lada ograć czterokrotnie wielokrotnego mistrza Polski, zwłaszcza że dysponuje on najlepszym składem, ale w sporcie wszystko jest możliwe.

Podopieczni Tomasa Pacesasa nie przypominają już herosów, którzy umiejętnościami mogliby obdzielić wszystkie pozostałe zespoły Tauron Basket Ligi. Choć może to kontrowersyjne, to nadal zlepek indywidualności, którzy popełniają zdecydowanie więcej błędów niż poprzednicy. Ale to wciąż Asseco Prokom. To nadal kolos wśród niewyrośniętych przeciętniaków, którzy rokrocznie wymieniają prawie cały skład, żeby importować niekoniecznie najlepszy zaciąg. Oczekują cudów, a kłania się praca u podstaw.

Częściowo do tego grona można zaliczyć Energę Czarnych. Słupszczanie przed sezonem zrozumieli jednak istotę korelacji między wynikiem a czasem. Wszak nie od razu Rzym zbudowano. Włodarze klubu postawili - nie we wszystkich przypadkach, choć w naszych realiach to postęp ogromny - na dłuższą współpracę. Kto wie, czy za rok zespół nie będzie zbierać plonów większych od tegorocznych.

Abstrahując od przyszłości i wracając do teraźniejszości. Wyraźnego faworyta mimo wszystko należy upatrywać w obrońcach tytułu. Przemawia za nimi atut własnego parkietu, który w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach zdobyli tylko chaotyczni gracze Kotwicy Kołobrzeg, oraz podwalina sukcesu, czyli doświadczenie. Gdynianie mają za sobą wiele bitew, w tym sezonie rywalizowali na trzech płaszczyznach, większość zawodników trenuje pod okiem Pacesasa już od dłuższego czasu.

Nonszalancka drużyna Dainiusa Adomaitisa ma szansę postawić się w wypadku inteligentnego odczytania zamiarów Asseco Prokomu. Konsekwentnie realizowana strategia, tak jak w meczach ćwierćfinałowych z Polpharmą Starogard Gd., to też krok ku niespodziance. - Mamy wiele sił i choć mamy świadomość, że gdynianie bronią tytułu, nie zamierzamy się poddać. Będzie sporo niezłej walki i spróbujemy z nimi wygrać - powiedział na łamach oficjalnej strony klubu Bryan Davis.

Na samym placu boju dojdzie do wielu interesujących pojedynków. Zwłaszcza w strefie podkoszowej. Wysocy gracze słupszczan mają sporo do udowodnienia rywalom, bo ani Davis, ani też Ermin Jazvin (choć ten akurat dopiero wkraczał do teamu) w meczach z mistrzem kraju nie zaprezentowali się najlepiej. Wygrana walka pod tablicami to nie tyle gwarancja powodzenia, co z pewnością istotny element.

- Taki mały zimny prysznic na pewno nam nie zaszkodził. Dość łatwo wygraliśmy przecież z AZS dwa pierwsze spotkania i zawodnicy chyba pomyśleli, że również w trzeciej potyczce odniosą zwycięstwo małym nakładem sił. To nauczka, że nie wolno lekceważyć żadnego rywala i trzeba być skoncentrowanym od pierwszej do ostatniej minut - powiedział Pacesas.

Początek pierwszego meczu we wtorek o godz. 18. Transmisja w TVP Sport.

Źródło artykułu: