Patryk Kurkowski - Teoria Chaosu: Gdzie się podziały gwiazdy?

Niestety, w Tauron Basket Lidze na horyzoncie brak gwiazd z prawdziwego zdarzenia, wielkiego formatu. Gwiazd, o których dziennikarze chętnie piszą, kibice czytają i plotkują. Mamy za to stado graczy solidnych, być może unikatowych, ale tylko w określonych rejonach. Trudno w ten sposób budować wartość medialną ligi. Zresztą wystarczy spojrzeć na największy hit tego sezonu - zatrudnienie przez Asseco Prokom Qyntela Woodsa, który aktualnie gra kiepsko, ale i tak niektórzy czekają na olśnienie geniuszu.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Żaden z koszykarzy tak naprawdę nie zasłużył na miano MVP sezonu zasadniczego. Ze święcą szukać zawodnika, który przez całą rundę prezentował wysoką formę, a jego postawa miała przełożenie na wyniki. Mimo że zdecydowanie najlepszym strzelcem był Ted Scott, z pewnością nie zasłużył na to miano, bo często grał egoistycznie. Śmiem nawet twierdzić, że pozbawił Kotwicy Kołobrzeg kilku zwycięstw, choć kilka też wywalczył.

W fazie play-off także nie widać gwiazdy z prawdziwego zdarzenia. Wprawdzie w Treflu Sopot świetnie spisuje się od pewnego czasu Filip Dylewicz, któremu żółto-czarni zawdzięczają pierwszą wygraną w Zgorzelcu z PGE Turowem, ale patrząc przez pryzmat całego sezonu, na miano gwiazdy nie zasłużył. Zresztą z roku na rok coraz mniej mamy rzeczywiście wartościowych koszykarzy.

Przed rokiem liga tak podupadła, że indywidualnie właściwie niepodzielnie rządzili zawodnicy Asseco Prokomu, z Qyntelem Woodsem i Davidem Loganem na czele. Z tezy wyłamał się tylko Michael Wright, który w przygranicznej ekipie spisywał się rewelacyjnie, co potwierdził podczas Meczu Gwiazd 2010 w Lublinie.

Przecież wystarczy spojrzeć na największy hit sezonu - powrót Woodsa do Asseco Prokomu Gdynia wywołał ogromne poruszenie, pisali o tym wszyscy, kibice już czekali na kolejne popisy Amerykanina, który po kontuzji jest w fatalnej dyspozycji. Na parkiet wychodzi nieco z przymusu, bo próbuje go za wszelką cenę wdrożyć Tomas Pacesas. Wcześniej w lidze mieliśmy finezyjnego Tyusa Edney'a, niegdyś gracza wielkiego formatu, który w Polsce stał się gwiazdą, mimo sędziwego wieku. Inne gwiazdy? Kontrowersyjny Milan Gurović, który w finale play-off uderzył Thomasa Kelatiego.

To tylko garstka z licznego grona. Wybrałem tylko tych, którzy budowali marketingowo ligę. O nich się pisało, czytało, plotkowało. Zachwycali się nimi eksperci, próbowali zatrzymać trenerzy. W tym sezonie na horyzoncie nie widać nikogo. Daniel Ewing stał się wiodącą postacią mistrzów Polski tylko dlatego, że z klubu odszedł Logan, a Woods gra niewiele i kiepsko. W pierwszej części sezonu wyróżniali się Jerel Blassingame i Cameron Bennerman z Energi Czarnych, ale słupszczanie opadli z sił w drugiej rundzie. Na dodatek Bennerman przed play-off doznał kontuzji.Trudno więc któregoś z tej dwójki określić mianem gwiazdy ligi, bo ich zasięg nie jest ogólnopolski, lecz co najwyżej regionalny.

U pozostałych drużyn bohaterów meczów było wielu. Większość zawodników nie potrafiła uraczyć nas swoją formą przez większą część sezonu. Miewała wzloty i upadki. Zresztą dość bolesne. Niektórzy powiedzą, że to dobrze, że to oznacza, iż w liga jest wyrównana, ale moim zdaniem to tylko przykrywka dla problemu. Bo w jaki sposób zwiększać wartość ligi, docierać do młodych adeptów i starszej widowni, skoro nie ma gwiazd?

Konstatacja. Tegoroczne zmagania w play-off są na pewno emocjonujące, nie brakuje emocji i sensacyjnych zwrotów akcji. Wspomnienia przywołała ćwierćfinałowa batalia Trefla Sopot z Anwilem Włocławek. W pozostałych też było interesująco, choć w dwóch z trzech przypadków faworyci wyeliminowali rywali w czterech meczach.

Nie zmienia to jednak faktu, że w ten sposób nie uda się zastąpić gwiazd. Niektórzy nadal przecież bacznie obserwują Woodsa, czekając na olśnienie geniuszu w jego przypadku...

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×