Deskorolka poszła w kąt - rozmowa z Bartoszem Bochno, wychowankiem PGE Turowa Zgorzelec

Bartosz Bochno jest wychowankiem PGE Turowa Zgorzelec. Koszykarz ma na swoim koncie dwa srebrne medale mistrzostw Polski. Koszykarz opowiada o swoim hobby, wspomina pracę z trenerem Sasą Filipovskim i opowiada jak zaczął swoją karierę.

Grzegorz Bereziuk
Grzegorz Bereziuk

Przygoda ze sportem rozpoczęła się u Pana od koszykówki?

- Zanim zaczęło mnie ciągnąć do koszykówki jeździłem na deskorolce. Pewnego razu kolega powiedział choć z nami pograć na halę w kosza. Zgodziłem się i nie żałuję tej decyzji. Bardzo mi się to spodobało. Zrezygnowałem z deskorolki i można powiedzieć, że znalazłem drugi dom. Po grze w kadetach i juniorach trenerzy porozmawiali na mój temat i dali mi szansę sprawdzenia się na treningu z pierwszą drużyną. Byłem strasznie zestresowany. Pod skrzydła wziął mnie wówczas Edward Żak. Pokazał mi wszystko jak to wygląda, gdzie mogę usiąść w szatni itd. Trenowałem w juniorach, a później zostawałem na seniorów. Bywało, że w hali przebywałem od godziny 16 do 20. Do tego dochodziła szkoła średnia, korepetycje z języka niemieckiego przed maturą i ciężko było mi wszystko pogodzić. Przełom nastąpił gdy do Zgorzelca przyjechał Saso Filipovski. Zorganizował on mini camp, wypadłem dobrze i podpisałem pierwszy w życiu kontrakt.

Jak wspomina Pan pracę z trenerem Sasą Filipovskim?

- Był to bardzo dobry trener, któremu wiele zawdzięczam. Treningi nie były krótkie. W domu tak naprawdę byłem tylko żeby coś zjeść i położyć się spać. Okres pracy z Sasą był dla mnie wspaniałym okresem. Poznałem koszykówkę od podstaw, teorię a także praktykę. Mieliśmy wiele spotkań, w czasie których trener przedstawiał wizję gry i wszystkie zasady. Był pomocny i cały czas na mnie patrzył, mimo że byłem młody. Był świetnym mentorem. Dużo rzeczy opowiadał także poza koszykówką, które uczyły i trafiały do człowieka.

Pamięta Pan czasy kiedy klub ze Zgorzelca zdobywał srebrne medale?

- Medale bardziej smakują gdy gra się na boisku. Bardziej smakuje drugi medal ponieważ trochę grałem, ale i pierwszym sezonie byłem elementem zespołu. Byli bardzo fajni zawodnicy, na boisku i poza nim. Byłem najmłodszy, nie znałem angielskiego i zbyt dobrze z nimi nie rozmawiałem. Wielu graczy wspominam bardzo miło, Dragisę Drobniaka, Thomasa Kelatiego, Andresa Rodrigueza, Davida Logana, Vjeko Petrovicia, czy Slobodana Ljubotinę, przeciw któremu teraz walczymy o finał. Mamy te same wspomnienia i teraz przed meczami i po nich rozmawiamy, pośmiejemy. To dowód na to, że ten okres był czymś więcej niż tylko rok czy dwa lata spędzone razem.

Obecnie jest Pan ważnym elementem drużyny. Nauka z trenerem Filipovskim nie poszła zatem w las.

- Wierzyłem, że ciężka praca do czegoś mnie doprowadzi. Tak zostałem nauczony. Wiedziałem, że na treningu nie można oszukać, coś zrobić słabiej, poobijać się itd. Musiałem walczyć o swoje marzenia i pozycję. Nie spoczywam jednak na laurach i cały czas ciężko pracuję. Wiem, że mam w sobie jeszcze dużo ukrytych zdolności. Wierzę, że nadejdzie czas gdy wszystko ze mnie wybuchnie. Chcę iść do przodu w dobrym kierunku i stawać się coraz lepszym graczem. To są marzenia każdego młodego koszykarza.

Wspomniał Pan o deskorolce. Hobby zostało?

- Deskorolka poszła w kąt (śmiech). Jeździłem wcześniej ponad dwa lata. Sporo się nauczyłem i dobrze się z nią czułem. Obecnie tylko lubię oglądać jak ktoś jeździ na desce. Zrezygnowałem z zabawy na rzecz koszykówki, gdyż jest to sport bardzo podatny na kontuzje. Obecnie każdą wolną chwilę poświęcam dziewczynie. Mamy pieska rasy Beagle. Wabi się Bella i ma siedem miesięcy. W domu jest zawsze wesoło. Jest to na pewno jakaś odskocznia. Gdy jest dzień wolny zamiast siedzieć w domu można pospacerować. Beata chodzi z Bellą na tresury. Efekty są widoczne, bo już nie jest małym szaleńcem tylko zaczyna się słuchać.

Myśli Pan już o wakacjach?

- Póki co trwa sezon i na tym się skupiam. Chcę żebyśmy ugrali jak najwięcej. Chcemy dojść do finału. Wakacje przyjdą spontanicznie po sezonie. Myślę, że będę w sporej części wolnego czasu będę indywidualnie pracował.

A studia?

- Studiowałem fizjoterapię na Kolegium Karkonoskim w Jeleniej Górze. Dojazdy jednak były bardzo ciężkie i musiałem się poddać. Obecnie studiuję pedagogikę. Miałem wszystko pod nosem, ale filia w Zgorzelcu została zlikwidowana. Muszę zatem dojeżdżać do Legnicy i póki co daję radę. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. W koszykówce czuję się bardzo dobrze. Planuję aby to była moja najbliższa i trochę dalsza przyszłość.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×