Derrick Rose po raz pierwszy w serii przeciwko Atlancie Hawks zagrał jak prawdziwy MVP. Zdobył 44 punkty (16/27 z gry), co jest jego rekordem kariery, miał siedem asyst i pięć zbiórek. Niemalże w pojedynkę pokonał Atlantę, która rozegrała najgorszy mecz w tej serii.
- Atakować przez cały mecz - tak wyglądał mój proces myślowy - skomentował lider Byków, który zaliczył pierwszy 40-punktowy mecz w play off. Jego wielki mentor Michael Jordan, który ostatni wywalczył dla Bulls mistrzostwo, miał 38 takich spotkań.
Mecz rozstrzygnął się już w drugiej kwarcie, kiedy przyjezdni osiągnęli kilkunastopunktową przewagę. Świetnie w tym czasie spisywali się zmiennicy Bulls: Brewer, Korver, Watson, Gibson. Każdy z nich dołożył cegiełkę do przewagi, której Jastrzębiom nie udało się już odrobić.
- Rozbili nas. Kompletnie nas rozbili - przyznał Larry Drew, szkoleniowiec Hawks, w szeregach których zawiedli liderzy, czyli przede wszystkim Joe Johnson (4/12, 10 pkt) oraz Jamal Crawford (3/7, 7 pkt).
Mecz numer 4 w niedzielę w Atlancie.
82:99
(23:29, 20:27, 20:24, 19:19)
Atlanta: Jeff Teague 21, Josh Smith 17 (10 zb), Joe Johnson 10, Al Horford 10, Marvin Williams 10, Jamal Crawford 7, Damien Wilkins 4, Zaza Paczulia 1, Hilton Armstrong 1, Pape Sy 1, Josh Powell 0, Jason Collins 0.
Chicago: Derrick Rose 44, Taj Gibson 13 (11 zb), Kyle Korver 11, C.J. Watson 8, Luol Deng 7, Keith Bogans 6, Carlos Boozer 6, Joakim Noah 2 (15 zb), Ronnie Brewer 2, Omer Asik 0, Rasual Butler 0.
Stan rywalizacji: 2:1 dla Chicago
3:0 dla Dallas, kto by w to uwierzył przed początkiem tej serii? Patrząc w historię LA Lakers nie mają już żadnych szans na awans. 98 drużyn prowadziło już 3:0 w serii play off i wszystkie awansowały do dalszych gier. Nie lada wyzwanie czeka więc na koszykarzy z Kalifornii, którzy od dwóch lat są najlepsi w lidze, a od trzech meldują się w finale Zachodu.
Jeszcze na pięć minut przed końcową syreną Jeziorowcy prowadzili różnicą siedmiu oczek, lecz zabójczy finał Mavs odwrócił losy meczu. Za trzy trafiali Dirk Nowitzki, Peja Stojakovic i Jason Terry, dzięki czemu Dallas osiągnęło serię 18:6.
Kluczem do wygranej były właśnie rzuty trzypunktowe. Podopieczni Ricka Carlisle trafili 12 takich rzutów podczas gdy Lakers tylko 3. Gospodarze dobrze wiedzieli, że w tym jest ich siła, zwłaszcza, że Jeziorowcy grali tego dnia wysokim składem (Odom, Gasol, Bynum) i nastawiali się na grę bliżej kosza.
- Nie jesteśmy tak dobrzy, że możemy już się zrelaksować czy poluzować. Wierzymy, że w niedzielę znów zagramy z takim samym zaangażowaniem, a publiczność pomoże nam tak jak dzisiaj - powiedział Nowitzki, bohater meczu, autor 32 punktów.
Mecz numer 4 w niedzielę w Dallas.
98:92
(29:27, 18:24, 19:21, 32:20)
Dallas: Dirk Nowitzki 32, Jason Terry 23, Peja Stojakovic 15, Jason Kidd 11, Tyson Chandler 8, J.J. Barea 4, DeShawn Stevenson 3, Shawn Marion 2, Brendan Haywood 0, Corey Brewer 0.
Los Angeles: Andrew Bynum 21 (10 zb), Lamar Odom 18, Kobe Bryant 17, Pau Gasol 12, Shannon Brown 10, Derek Fisher 9, Steve Blake 5, Matt Barnes 0, Joe Smith 0.
Stan rywalizacji: 3:0 dla Dallas