Mistrzowski rewanż - relacja z trzeciego meczu PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Gdynia

Asseco Prokom Gdynia wziął srogi rewanż po porażce w spotkaniu numer dwa w finale play-off. Gdynianie wygrali w Zgorzelcu trzeci mecz 81:56 i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2:1.

Gdynianie chcąc odzyskać atut własnego boiska musieli wspiąć się na wyżyny. I to im się w pełni udało. Asseco Prokom od początku był mocno skoncentrowany i twardo bronił. Z tym długo nie mógł poradzić sobie zespół ze Zgorzelca, który w piątej minucie po trójce Piotra Szczotki przegrywał 8:17. - Nie weszliśmy w ten mecz odpowiednio twardo. Zabrakło też agresji, a nie to zakładaliśmy sobie przed meczem - powiedział po spotkaniu środkowy PGE Turowa Daniel Kickert. Gospodarze w miarę upływu czasu zaczęli odzyskiwać skuteczność.

Duża w tym zasługa Daniela Kickerta i niezawodnego Toreya Thomasa. W ósmej minucie po punktach Amerykanina było tylko 19:18 dla gdynian. Mimo że odcięci od gry zostali Robert Tomaszek i Konrad Wysocki, a pod koszem z Ratko Vardą nie radził sobie Ivan Zigeranović miejscowi dzielnie się trzymali. W 14. minucie dzięki rzucie z dystansu Thomasa był remis 29:29, a w 18. minucie za sprawą tego samego gracza miejscowi wygrywali 37:35. Jak się okazało po meczu było to po raz ostatni. Jeszcze do przerwy gracze trenera Jacka Winnickiego przegrywali tylko 37:42, ale później nie byli w stanie znaleźć sposobu na skuteczny pościg.

To głównie za sprawą walecznego pod koszem Ratko Vardy, a także skutecznego z dystansu Krzysztofa Szubargi i wszędobylskiego Daniela Ewinga. W miarę upływu czasu zgorzelczanom zaczęło wyraźnie brakować sił. Najlepszym dowodem jest ostatnia kwarta, którą goście wygrali aż 20:6, a cały mecz 81:56. - W pierwszej połowie trzymaliśmy się dzięki wysokiej skuteczności w rzutach z dystansu. Po przerwie nie potrafiliśmy odpowiedzieć. W sumie zebraliśmy 16 piłek i siedem razy trafiliśmy z półdystansu. To najlepiej oddaje jak przeciwnik odrzucił nas daleko od kosza - powiedział po meczu trener PGE Turowa Jacek Winnicki.

- Musimy szybko się pozbierać, a wolny czas wykorzystać na odpoczynek. Ja osobiście chyba oglądnę jakiś film. Przeanalizujemy co było nie tak i postaramy się wrócić na właściwy szlak. Wcześniej nam się to udawało, czemu tym razem miałoby być inaczej? Zdążyliśmy już pokazać, że nie można nas skreślać - powiedział z kolei obrońca PGE Turowa David Jackson. - Zagraliśmy świetnie w obronie. Konsekwentnie dążyliśmy do celu i wiedzieliśmy co chcemy osiągnąć. Musimy być skoncentrowani na sobotni mecz. Cieszę się, że udało nam się podnieść po ostatniej porażce - zaznaczył trener gdynian Tomas Pacesas.

- Świetnie zagraliśmy w drugiej połowie w obronie. W tej części meczu Turów rzucił nam tylko 19 punktów. Świetnie graliśmy też na deskach. To bardzo ważny element. Musimy do każdego meczu podchodzić tak samo skoncentrowani i wykonywać polecenia trenera, aby grać na takim samym poziomie do końca serii - zakończył rozgrywający Asseco Prokomu Krzysztof Szubarga.

W rywalizacji do czterech zwycięstw Asseco Prokom objął prowadzenie 2:1. W sobotę czwarte spotkanie obu drużyn. Początek godz. 18. Transmisja w TVP Sport, Radiu Wrocław i Muzycznym Radiu.

PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Gdynia 56:81 (20:23, 17:19, 13:19, 6:20)

PGE Turów: Thomas 21 (4), Kickert 11 (3), Kuebler 10 (2), Gabińśki 6 (2), Jackson 3, Wysocki 2, Tomaszek 2, Bochno 1, Zigeranović 0, Jarmakowicz 0.

Asseco Pokom: Varda 18, Ewing 17 (1), Szubarga 10 (2), Szczotka 10 (1), Eldridge 6, Adams 5 (1), Witka 5 (1), Widenow 2, Woods 0, Burrell 0, Hrycaniuk 0, Łapeta 0.

Źródło artykułu: