W pierwszym meczu LeBron James grał słabo, zdobył tylko 15 punktów (5/15 z gry) i nie potrafił poradzić sobie z Luolem Dengiem. Kilka dni później w United Center oglądaliśmy już innego LBJ'a. 29 oczek w tym dziewięć w ostatnich 4,5 minutach pozwoliło Miami doprowadzić do remisu w finale Wschodu.
- Seria tak naprawdę dopiero się zaczyna. Jest 1:1 i cieszymy się, że udało nam się tutaj wygrać - powiedział bohater drużyny z Florydy.
24 punkty dołożył Dwyane Wade. Liderzy Żaru zdobyli w sumie 53 oczka, więcej niż całe Chicago w trzech ostatnich kwartach środowego meczu.
Byki zanotowały najgorszy mecz w tegorocznych play off. 75 punktów to ich najsłabszy występ, poza tym wszystkie wskaźniki mocno się obniżyły w porównaniu z niedzielnym starciem. Podopieczni Toma Thibodeau trafiali na mizernej 34 proc. skuteczności.
W końcówce trzeciej kwarty Heat prowadzili już różnicą 11 punktów, lecz zryw Byków pozwolił im nawet doprowadzić do remisu po 73. Wówczas sprawy w swoje ręce wziął James, po którego trafieniach sprawa zwycięstwa stała się jasna.
- Graliśmy z mniejszą energią w obronie i ataku, więc efekt nie mógł być dobry - podsumował Thibodeau.
Mecz numer 3 w niedzielę, w Miami.
- Zdobyliśmy ten jeden mecz, który potrzebowaliśmy. Teraz wracamy do siebie i musimy wykonać swój plan. Chicago potrafi jednak wygrywać zarówno u siebie, jak i na wyjeździe - dodał Wade.
75:85
(26:19, 20:29, 19:23, 10:14)
Chicago: Derrik Rose 21, Luol Deng 13, Joakim Noah 9, Taj Gibson 8, Ronnie Brewer 7, Carlos Boozer 7, Keith Bogans 5, Kyle Korver 3, C.J. Watson 2, Omer Asik 0.
Miami: LeBron James 29 (10 zb), Dwyane Wade 24, Udonis Haslem 13, Chris Bosh 10, Mike Bibby 5, Mike Miller 2, Jamaal Magloire 2, Joel Anthony 0, Mario Chalmers 0, James Jones 0, Juwan Howard 0.
Stan rywalizacji: 1:1