Karol Wasiek: Podpisałeś dwuletni kontrakt z Treflem Sopot. Powiedz, co to dla ciebie oznacza i dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na taki krok?
Filip Dylewicz: Przede wszystkim zdecydowałem się na taki krok, ponieważ bardzo dużo zawdzięczam klubowi z Sopotu. Chciałbym wnieść taką małą cegiełkę do tego, żeby klub z Sopotu na nowo stał się najlepszym zespołem w Polsce. Jest na to duża szansa. Może nie w perspektywie jednego sezonu, ale w ciągu dwóch lat na pewno tak. Zwłaszcza po takiej długiej ciszy ze strony działaczy, wszystko ruszyło w bardzo ciekawym kierunku. Fajne nazwiska przewijają się w kontekście gry w naszym klubie i to mnie cieszy.
Dlaczego tak długo trwały te formalności związane z podpisaniem nowego kontraktu?
- Prawda jest taka, że samo podpisanie kontraktu to nie jest jakiś wielki priorytet. Myślę, że ja przedstawiłem swoją wizję występowania w Treflu Sopot. Klub również przedstawił swoją. W zasadzie po sezonie byliśmy już dogadani pod względem wszystkich formalności. Podpisanie kontraktu to taka "wisienka na torcie", bo wszystkie szczegóły były już uzgodnione.
Filip, ty wyrażałeś chęć gry w Treflu Sopot do końca swojej kariery. Czemu w takim razie nie podpisałeś jakieś długoletniej umowy, która gwarantowałby ci np. pracę z młodzieżą po zakończeniu kariery?
- Rzeczywiście, mógłbym podpisać jakąś długoletnią umowę z klubem. Jednak chciałbym być fair wobec klubu, bo nie wiadomo czy będę mile widziany pod względem szkolenia młodzieży czy pracowania w klubie. To jeszcze dosyć odległa perspektywa. Mam jeszcze ochotę kilka lat pograć w koszykówkę na wysokim poziomie.
W zeszłym sezonie byliście o krok od medalu i zdetronizowania Asseco Prokomu. Teraz wydaje się, że szansa na pokonanie ich jest jeszcze większa, bo skład Asseco jak na razie na papierze wygląda bardzo ubogo.
-(śmiech) Ich skład na papierze w zasadzie nie wygląda. Nie ma nawet piątki zawodników, która mogłaby występować na parkiecie. Jest tylko kilku graczy polskich, którzy maja ważne kontrakty. Z tego co ja pamiętam to Asseco zawsze późno budowało swój skład. Wydaję mi się, że to kwestia czasu. Jest wielka szansa zdetronizować ich, ale czy to będzie Trefl Sopot tego nie wiadomo. Zarówno Turów Zgorzelec, jak i Anwil Włocławek bardzo się wzmocniły.
Powiedz jakie kluby zabiegały o twoją osobę. W kuluarach mówiło się o Anwilu Włocławek. Potwierdzasz te informacje?
- Rozmawiałem z Anwilem Włocławek. To nie jest żadna tajemnica. Muszę przyznać, ze kilkakrotnie już rozmawiałem z tą drużyną. Jestem w bardzo bliskich relacjach z prezesem Polatowskim i była taka opcja. Jednak po takiej głębszej analizie i rozmowie z rodziną stwierdziłem, że tutaj jest moje miejsce.
Ostatnio Łukasz Koszarek stwierdził, że chętnie wróciłby do polskiej ligi. Wiemy, że ma propozycje z Trefla Sopot. Namawiasz go do gry w Sopocie, czy w ogóle się z nim nie kontaktowałeś?
- Ja nie jestem od namawiania ludzi do gry w klubach. Kiedyś miałem olbrzymie nieprzyjemności, ponieważ jeden z trenerów oskarżył mnie o to, że zniechęcam polskich graczy do występowania w tym klubie. Dlatego musiałem stamtąd odejść. Natomiast to są moi koledzy i ja mogę tylko powiedzieć co o tym myślę. Ja osobiście powiedziałem Łukaszowi, że byłoby mi niezmiernie miło grać z nim w jednej drużynie. To byłby prawdziwy hit transferowy w polskiej lidze i nie mam do tego żadnych wątpliwości.
Trener Muiznieks również pozostaje na stanowisku pierwszego trenera. Cieszysz się, że znów będziesz współpracował z tym trenerem?
- Tak. Zeszły rok to było takie wzajemne poznawanie się. Były w naszych relacjach lepsze i gorsze momenty, ale to jest normalne w sporcie. Zobaczyłem cały system grania i wiem teraz jak to powinno wyglądać. Zrobię wszystko, żeby to funkcjonowało jeszcze lepiej. Wszystko jest przed nami, nowy sezon to nowe nadzieje dla naszego zespołu.
Co powiesz o nowych wzmocnieniach Trefla Sopot? Nie martwi cię to, ze znów od nowa budowany jest skład drużyny?
- To jest minus oczywiście. Fajnie byłoby gdyby jednak ten trzon zespołu pozostałby. Teoretycznie ten trzon zespołu pozostał bo jest Adam Waczyński, Marcin Stefański oraz ja. Taka trójka graczy, która była ważnymi personami w całym klubie. Ściągnięcie Chrisa Burgessa to również świetne posunięcie ze strony klubu. Fajnie, że włodarze poczekali trochę czasu i zaczęli ściągać ciekawych zawodników. To napawa optymizmem.