Słowenia zgodnie z przewidywaniami awansowała do drugiej rundy EuroBasketu, ale z trudem niezmierzonym przedarła się do ćwierćfinału. Podopieczni Bozidara Maljkovicia na Litwie spisują się co najwyżej przeciętnie, wygrywają z zespołami co najmniej o półkę słabszymi, a i tak przychodzi im to nie bez problemów. Na sam koniec drugiej fazy grupowej zespół z Bałkanów zmierzył się w meczu, którego stawką był ćwierćfinał, z groźną Finlandią.
Dzięki wyraźnej przewagi pod tablicami, zdecydowanie lepszej gry zespołowej w ofensywie, ale również mniejszej liczby strat (choć akurat w tym elemencie nieznacznie), Słoweńcy szybko wypracowali bezpieczną przewagę nad przeciwnikiem. Wprawdzie zawodnicy Henrika Dettmanna dotrzymywali kroku silniejszej ekipie w pierwszej kwarcie, ale w drugiej byli już bez szans, bo team z Bałkanów fantastycznie wypadł w ofensywie.
- Wygrana była dla nas bardzo ważna. Nie chcieliśmy wracać do domu tak szybko. Pracowaliśmy ciężko, aby odnieść to zwycięstwo, ale było warto - powiedział środkowy Uros Slokar.
Po przerwie lepiej wypadli Skandynawowie, ale nie mieli oni wielkich szans na zniwelowanie tak wielkiego deficytu. W ostatniej odsłonie Słoweńcy kontrolowali przebieg spotkania i bezpiecznie dowieźli wygraną. - Nie graliśmy zbyt dobrze w ostatnich meczach. Przed spotkaniem rozmawialiśmy i myśleliśmy, jak możemy cieszyć się grą na nowo - dodał Slokar, który kontynuował: - Wyszliśmy na parkiet i byliśmy bardziej zrelaksowani. Finlandia grałą dobrze, ale utrzymaliśmy niski wynik, co było kluczem do naszego triumfu.
Dla Finów było to pożegnanie z EuroBasketem, ale Słowenia zajęła czwarte miejsce w grupie F i awansowała do ćwierćfinału, gdzie czeka na nich Hiszpania. - Hiszpania jest faworytem każdego turnieju, ale ich cele są inne niż nasze. Będziemy chcieli wygrać i damy z siebie sto procent. Jeśli to wystarczy, to będzie świetnie, a jeśli nie, to będziemy zadowoleni z wyniku, bo graliśmy na sto procent możliwości - zakończył center reprezentacji Słowenii.
67:60
(14:12, 28:16, 12:20, 13:12)
Słowenia: Lorbek 14, Slokar 13, Lakovic 11, Z. Dragic 10, Begic 8, G. Dragic 7, Muric 3, Ozbolt 1, Jagodnik 0, Udrih 0, Smodis 0.
Finlandia: Koponen 14, Huff 13, Lee 7, Rannikko 6, Mottola 4, Nikkila 3, Koivisto 2, Muurinen 2, Salin 2, Makalainen 0, Virtanen 0.
To był mecz o pietruszkę. Grecja nie miała już szans na poprawę swojej lokaty, ani też na spadek w tabeli. Natomiast Gruzja po porażce z Finlandią przekreśliła swoje szanse na ćwierćfinał mistrzostw Europy, chociaż druga runda dla podopiecznych Igora Kokoskowa i tak była dobrym wynikiem.
Reprezentanci Hellady znowu narzekali na swoją postawę w obronie. Przez długi czas pierwszej kwarty była ona bez zarzutu, rywale nie trafiali, a zawodnicy Iliasa Zourosa byli na prowadzeniu. Ale potem Gruzini złapali wiatr w żagle, a wysoką skuteczność utrzymali w drugiej partii spotkania. Grecy nie potrafili znaleźć recepty na przeciwników, wskutek czego schodzili na przerwę w nie najlepszych humorach, bo przecież przegrywali.
- To był dobry mecz, chociaż nie graliśmy dobrze w obronie w pierwszej połowie. Udaliśmy się do szatni i przedyskutowaliśmy wszystko z trenerem. Wiedzieliśmy, że musimy zagrać dobrze w obronie, bo takie same błędy popełnialiśmy przeciwko Rosji, w efekcie przegraliśmy mecz. Dlatego chcieliśmy wrócić na boisko i zagrać dobrze w obronie, czyli to co robimy najlepiej. Chcemy wygrać każdy mecz, niezależnie od tego czy ma znaczenie, czy też nie. Idąc dalej, nie możemy się doczekać spotkania z Francją - stwierdził Konstantinos Papanikolaou.
Wskazówki trenera, koncentracja na nowo wyraźnie odmieniły oblicze brązowych medalistów EuroBasketu sprzed dwóch lat. Grecy potrzebowali czasu na odrobienie strat, ale kiedy tego dokonali, to automatycznie rozpoczęli ucieczkę, która za sprawą Nikosa Zisisa okazała się częściowo skuteczna, bo na dziesięć minut przed końcem zespół z Kaukazu Południowego tracił cztery punkty.
W ostatniej kwarcie nie było już żadnych wątpliwości. Reprezentanci Hellady nadal dobrze spisywali sięw obronie, nie pozwalając rywalowi na seryjnie zdobywanie "oczek", co oznaczałoby jednocześnie niwelowanie deficytu. Zamiast tego to podopieczni Zourosa powiększali przewagę, która szybko osiągnęła dwucyfrowe rozmiary. Ostatecznie dwa punkty w meczu o przysłowiową pietruszkę dopisali sobie Grecy, którzy w ćwierćfinale zmierzą się z bardzo mocną i świetnie dysponowaną na Litwie Francją. Dla Gruzinów było to natomiast pożegnanie z mistrzostwami Europy.
73:60
(12:13, 20:22, 19:12, 22:13)
Grecja: Vasileiadis 15, Bourousis 13, Fotsis 10, Calathes 7, Mavroeidis 6, Koufos 6, Zisis 5, Kaimakoglou 4, Papanikolaou 4, Sloukas 3, Bramos 0, Xanthopoulos 0.
Gruzja: Haynes 11, Szengelia 11, Szermadini 10, Gamqrelidze 9, Markoiszwili 8, V. Sanikidze 6, Cikiszwili 3, A. Boisa 2, V. Boisa 0, Parghalava 0.
O ile postawa Rosjan nie była najmniejszą niespodzianką, o tyle już wyniki uzyskiwane przez Macedonię miały znajoma wręcz sensacji. Bo nie dość, że zespół awansował do drugiej rundy mistrzostw, to jeszcze szybko zapewnił sobie awans do ćwierćfinału i walczył z byłymi mistrzami Europy o pierwszą lokatę w tabeli, a co za tym idzie łatwiejszego przeciwnika w ćwierćfinale.
Chociaż bezpośrednie starcie z podopiecznymi Davida Blatta Macedończycy rozpoczęli znakomicie, grając bardzo skutecznie i w ataku, to jednak ich radość nie trwała zbyt długo. W miarę upływu czasu zmniejszała się dysproporcja pomiędzy najlepszymi drużynami grupy F, a w końcówce pierwszej partii była już właściwie iluzoryczna.
Znacznie ciekawiej zrobiło się w drugiej kwarcie meczu. Bo dopiero wtedy tak naprawdę do głosu doszli Rosjanie, którzy mieli spory wybór opcji w ataku - trafiali i Andriej Woroncewicz, i Siergiej Bykow i Aleksiej Szwed, i Witalij Fridzon. Koszykarze Marina Dokuzowskiego stanęli praktycznie w miejscu i tracili coraz bardziej kontakt ze Sborną, która minutę przed końcem pierwszej połowy prowadziła 37:31. Ostatni cios zadali jednak rywale, którzy zmniejszyli deficyt.
Po przerwie gra się wyrównała, wynik nad wyraz często oscylował w granicach remisu, a żadnej ze stron nie było stać na zryw. Minimalną przewagę utrzymali gracze Blatta, ale i tak wszystko miało się rozstrzygnąć w czwartej odsłonie. Mimo słabej postawy lidera Andrieja Kirilenki byli mistrzowie Europy rozpoczęli ze sporym animuszem, zrobili wielki krok w stronę wygranej, ale Vlado Ilievski i spółka długo nie dali za wygraną i gonili. Gonili do samego końca, a czterdzieści sekund przed końcową syreną prowadzili nawet 61:60.
Rosjanie długo nie mogli przechylić szali na swoją stronę, bo popełniali błędy a i obrona Macedończyków na niewiele pozwolała. Dopiero rzut za trzy Siergieja Monii równo z końcową syreną znalazł drogę do celu i to Sborna cieszyła się z wygranej, a w konsekwencji z pierwszego miejsca w grupie. Co więcej, Rosjanie zachowali tym samym miano niepokonanych na EuroBaskecie - jako jedyni z całej stawki.
63:61
(19:20, 18:14, 14:15, 12:12)
Rosja: Szwed 14, Fridzon 11, Monia 8, Bykow 8, Mozgow 8, Antonow 4, Chriapa 4, Woroncewicz 4, Kirilenko 2, Kwostow 0, Ponkraszow 0.
Macedonia: McCalebb 16, Antic 15, Samardziski 9, V. Stojanovski 6, Ilievski 5, Chekovski 6, D. Stojanovski 3, Sokolow 0.
Tabela
Msc | Drużyna | M | PKT | Z | P | Bilans |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Rosja | 5 | 10 | 5 | 0 | 355:310 |
2 | Macedonia | 5 | 9 | 4 | 1 | 338:313 |
3 | Grecja | 5 | 8 | 3 | 2 | 348:336 |
4 | Słowenia | 5 | 7 | 2 | 3 | 337:337 |
5 | Finlandia | 5 | 6 | 1 | 4 | 338:372 |
6 | Gruzja | 5 | 5 | 0 | 5 | 329:377 |