Bartłomiej Wołoszyn: ŁKS może, a my musimy wygrać

Klub z ugruntowaną pozycją w lidze - Anwil Włocławek - zmierzy się na inaugurację rozgrywek Tauron Basket Ligi z beniaminkiem - ŁKS Łódź. Dla jednych jest to spotkanie, które trzeba wygrać, dla innych takie, w którym można sprawić niespodziankę.

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki

Anwil Włocławek świętuje swój 20. sezon z rzędu w ekstraklasie, co jest najlepszym wynikiem spośród wszystkich ligowych drużyn. Co więcej, w żadnym z rozegranych sezonów nie wypadł poza play-off. W 19. dotychczasowych rozgrywkach włocławianie aż dziewięciokrotnie meldowali się w finale, ale tylko raz zdobyli tytuł mistrza Polski. To sprawia, że w jubileuszowe rozgrywki Anwil wkracza z ogromnymi nadziejami, o których mówił także prezes tego klubu Zbigniew Polatowski.

- Skoro my spełnialiśmy każde życzenia trenerów, to teraz my oczekujemy, że oni spełnią nasze i zwieńczą rozgrywki 2011/2012 uczestnictwem w wielkim finale, który notabene byłby dla nas dziesiąty na dwadzieścia sezonów w ekstraklasie. Dla nikogo nie będzie usprawiedliwienia, jeśli będziemy przegrywać mecze. Liczymy, że zagramy w finale. To jest nasz cel, który powinien być osiągnięty - podsumował Polatowski.

Pierwszą okazją do przybliżenia finału ligi będzie jej inauguracyjny mecz w Łodzi, w którym Anwil zagra z beniaminkiem Tauron Basket Ligi - ŁKS Łódź. - Od dłuższego czasu przygotowywaliśmy się do meczu przeciwko ŁKS. Co prawda nie jesteśmy jeszcze w swojej optymalnej formie, ponieważ doszło do kilku roszad w składzie, to jednak jestem przekonany, że w Łodzi zagramy na sto procent i postaramy się zwyciężyć - powiedział przed tym spotkaniem skrzydłowy włocławskiego zespołu Bartłomiej Wołoszyn.

Czy ŁKS ma większe szanse w meczu z Anwilem? W jej składzie są byli lub obecni reprezentanci Polski, koszykarze, którzy występowali w silnych ligach europejskich, albo mają na swoim koncie występy w najlepszej lidze świata - NBA. Natomiast w ŁKS oprócz Michała Krajewskiego, który ostatni raz w ekstraklasie grał sześć sezonów temu, pozostali Polacy - Jakub Dłuski, Filip Kenig, Krzysztof Sulima i Bartłomiej Szczepaniak - rozegrali w tej klasie rozgrywkowej łącznie 18 meczów.

- Zdajemy sobie sprawę, że mecz ten nie będzie należał do łatwych. Trener Emir Mutapcić podkreślał nam, że zawodnicy łódzkiego klubu wyjdą na parkiet kompletnie bez obciążeń, ponieważ my jako Anwil musimy ten mecz wygrać, a oni jako beniaminek tylko mogą, ale nie muszą. Szkoleniowiec tłumaczył także, że siłą rywala będzie zgrania, bowiem kilku zawodników gra ze sobą od wielu lat i to może zaprocentować - tłumaczy Wołoszyn.

Polski skład ŁKS wzmocniony został przed sezonem trzema Amerykanami. Są to B.J. Holmes, Jermaine Mallett i Kirk Archibeque. Najbardziej znany jest ten ostatni, bowiem w poprzednim sezonie grał w Polpharmie Starogard Gdański, z którą wywalczył Puchar Polski.

- Amerykanie mogą wnieść do drużyny nową jakość. Mimo że kilku z nich jest w naszym kraju nieznanych, to często bywało tak, że tacy zawodnicy okazywali się gwiazdami ligi, jak np. Kris Clarkson z Górnika Wałbrzych - kończy skrzydłowy Anwilu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×