Piotr Pamuła: Jest wiele elementów, które musimy poprawić

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Brak doświadczenia był - zdaniem Piotra Pamuły - elementem, który zaważył na wyniku meczu Politechniki Warszawskiej z Treflem Sopot. Podopieczni Mladena Starcevicia przegrali z wyżej notowanym rywalem 66:83.

- Efekt końcowy słaby, ale moim zdaniem wynik nie jest do końca zasłużony - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Pamuła. Jego zespół grał w niedzielę falami, przed dwie trzecie meczu potrafił prowadzić z faworytem wyrównany bój, ostatnie minuty należały już jednak do gości, który pewnie wypunktowali ambitnych Inżynierów.

- Gdybyśmy byli trochę bardziej skoncentrowani i grali do końca, to ten mecz na pewno nie skończyłby się tak wysokim wynikiem i dalej walczylibyśmy o zwycięstwo, tak jak to było do końca trzeciej kwarty - nie ma wątpliwości reprezentant Polski. Po zrywie Mateusza Ponitki i Michała Michalaka warszawiacy zdołali nawet doprowadzić do stanu 56:57, później na dwadzieścia punktów przeciwnika odpowiedzieli jednak ledwie dwoma i spotkanie zakończyło się pewną wygraną sopocian.

Jaka była przyczyna nagłego przestoju gospodarzy, który rozstrzygnął losy meczu? - Wyszło doświadczenia Trefla i nasza głupota, młodość, ponieważ popełniliśmy kilka prostych strat, które w starciu z takim zespołem są bardzo skrupulatnie wykorzystywane i praktycznie każda kończy się punktami dla rywala - wyjaśnia Pamuła.

Przed meczem mówiło się, że głównym problemem Inżynierów w starciu z zespołem Karlisa Muiznieksa będzie gra pod koszem, tymczasem gospodarze poradzili sobie z tym elementem bardzo dobrze, na przestrzeni całego meczu mieli nawet minimalnie więcej zbiórek (38:37). - Może i możemy być zadowoleni z gry na tablicach, choć w pierwszej połowie Trefl zrobił nam aż osiem zbiórek w ataku - zauważa Pamuła. - Myślę, że to pozytywny aspekt, aczkolwiek jest dużo innych elementów, które musimy poprawić. W następnym meczu może się zdarzyć tak, że wygramy deskę piętnastoma punktami, a przegramy coś innego, także nie możemy się zadowalać tym jednym meczem - wyjaśnia 21-letni defensor.

Inżynierów czeka w tym sezonie gra co trzy dni, a już wkrótce do rywalizacji w Tauron Basket lidze dołączy Puchar Polski. W kadrze zespołu znajduje się ledwie dziesięciu graczy, Pamuła problemu w tym jednak nie widzi. - Fizycznie na pewno damy radę, jesteśmy przygotowani pod kątem grania dwóch, trzech meczów w tygodniu. Nasz zespół jest młody, a adrenalina i ekscytacja tą ligą na pewno też zrobią swoje - mówi reprezentant Polski. Już w najbliższą środę jego zespół zagra na wyjeździe z Energą Czarni Słupsk.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)