Karol Wasiek: Filip, za wami trzy mecze. Dwa z nich wygraliście bardzo pewnie, zaś z Anwilem do zwycięstwa zabrakło niewiele. Czego zabrakło wam do zwycięstwa we Włocławku?
Filip Dylewicz: Ja myślę, że takiego wyrachowania. Cały mecz praktycznie my narzucaliśmy swój styl gry. Graliśmy swoją koszykówkę. Powinniśmy grać do ostatniego gwizdka. Mecz, jak wiadomo zaczyna się gwizdkiem i kończy gwizdkiem. My zapomnieliśmy niestety, że gra się 40 minut. Błędy w komunikacji w naszej obronie spowodowały, że Anwil wygrał ten mecz. Oglądaliśmy ten wspólnie jeszcze raz, zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy bardzo ciekawy zespół. Jedna taka porażka nie wytrąci nas z kursu, który obraliśmy przed sezonem.
Nie uważasz, że taka porażka może być całkiem pożyteczna w kontekście całego sezonu?
- Myślę, że jak najbardziej. Nawet w porażkach trzeba szukać jakiś pozytywów. My na pewno to zrobimy. Taka porażka w obecnej fazie rozgrywek nie jest aż tak bardzo istotna. Wiemy, że musimy skoncentrowani i zmobilizowani do ostatniego gwizdka sędziego. Wyciągamy same pozytywy z tej porażki. Oczywiście ona boli, ale patrzymy już na kolejne mecze.
Trzy mecze w ciągu sześciu dni to niezły wysiłek, jak na początek sezonu.
- Rzeczywiście. Natomiast nasza postawa na boisku pokazuje, że taka intensywność meczowa bardzo nas nie wpłynęła. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Mamy wielu zawodników na ławce, którzy również z powodzeniem mogą występować na parkiecie. To wygląda nieco inaczej niż w poprzednim sezonie. Myślę, że jest ciekawej. Gramy więcej, nie ma tego czekania cały tydzień. na kolejny mecz. W zasadzie z marszu przystępujemy do kolejnego spotkania.
Gołym okiem można dostrzec, że waszym największym atutem w tym sezonie ma być szybkie przechodzenie z obrony do ataku. Tego wymaga od was trener Muiznieks?
- Tak. Trener zauważył, że zarówno Łukasz Koszarek i Łukasz Wiśniewski dobrze biegają do kontrataków i taki styl obraliśmy. On w zasadzie urodził się sam z siebie. Trener to jeszcze rozwinął i to na pewno dobrze funkcjonuje. Większość naszych akcji tak właśnie wygląda.
Zwykle, gdy do drużyny przychodzi nowy rozgrywający to jest adaptacja trwa dosyć długo. Tymczasem w ogóle nie widać tego, że Łukasz Koszarek przyszedł do Trefla przed tym sezonem.
- Ja w ogóle nie jestem zaskoczony, że Łukasz tak świetnie funkcjonuje w naszej drużynie. Od razu wiedziałem, jak dobry to jest gracz. Uważam, że jeśli chodzi o rozgrywających to jest absolutny numer jeden w naszym kraju. Myślę, że te mecze co rozegraliśmy to tylko potwierdzają moją opinię. Nie przez przypadek Łukasz ma ksywę „profesor”.
Które elementy w waszej grze nie funkcjonują tak jakbyście chcieli?
- Sezon jest tak długi, że praktycznie cały czas można coś ulepszać. Musimy troszeczkę lepiej grać w ataku pozycyjnym, musimy więcej stawiać zasłon. Widać było to szczególnie w meczu z Anwilem. Jeżeli chodzi o obronę to wygląda to całkiem przyzwoicie. Jeśli będziemy szli w tym kierunku, co idziemy to będzie naprawdę dobrze. Wszystko jest dobrze poukładane. Zespół jest bardzo dobrze zbudowany.
Przed wami mecz z Energą Czarnymi Słupsk. Wy mieliście okazję z nimi grać w okresie przygotowawczym. Wówczas udało wam się wygrać. Jak zapamiętałeś ten zespół z tamtego spotkania?
- Tak, pamiętam tamto spotkanie. Wygraliśmy z nimi na turnieju w Toruniu. Jednakże sparingi a liga to nie to samo. Biorąc pod uwagę to, że jedziemy do Słupska to na pewno zapowiada się ciężki mecz. Oni na pewno będą chcieli nam udowodnić, że nie tylko Anwil jest w stanie nas pokonać. Musimy być bardzo skoncentrowani na tym, żeby nie przegrać w tej hali. Jeśli narzucimy im swój styl gry to powinniśmy wygrać.