Adam Popek: Przede wszystkim chciałbym zapytać o Twoje zdrowie. We wtorek, po kilku dniach przerwy wróciłaś już do treningów, więc sądzę, że przeziębienie generalnie zostało zażegnane.
Petra Ujhelyi: Tak, czuję się już zdecydowanie lepiej niż w poprzednich dniach. Wiadomo, że gorączka i bóle głowy trochę osłabiają organizm i na pewno nie mogę powiedzieć, że czuje się nie wiadomo jak mocna, ale spróbuję mimo to dać z siebie wszystko. Mam nadzieję, że ta chwilowa niedyspozycja nie będzie miała negatywnego przełożenia na moją postawę.
Czyli na środowy mecz będziesz gotowa?
- Oczywiście!
To bardzo ważna informacja, bo twoja ewentualna absencja sprawiłaby, że trener miałby do dyspozycji w trakcie spotkania zaledwie dwie środkowe, co z pewnością nie byłoby czynnikiem komfortowym.
- Z całą pewnością. Niemniej jednak, moja sytuacja zdrowotna uległa poprawie i na szczęście będę mogła pomóc zespołowi w tym spotkaniu. Zresztą w dużej mierze z tego powodu w ostatnich dniach się oszczędzałam, by w środowy wieczór móc wyjść na parkiet.
Patrząc na najbliższego rywala śmiało można powiedzieć, że czeka nas pojedynek na szczycie. Francuski zespół podobnie jak wy w tej edycji Euroligi jest jeszcze niepokonany.
- Nie da się ukryć, że dzięki tym wygranym w obozie naszego rywala z pewnością panuje dobra atmosfera. Każde zwycięstwo buduje, bowiem morale zespołu, a tym bardziej jeśli odnosi się je na arenie międzynarodowej. Drużyna z Montpellier tymi dwoma wygranymi udowodniła, że jako kolektyw funkcjonuje na naprawdę wysokim poziomie i potrafi z powodzeniem rywalizować z silnymi europejskimi klubami. Oczywiście za sobą mamy dopiero początek sezonu, więc nie należy wyciągać daleko idących wniosków, ale na chwilę obecną można powiedzieć, że nasz przeciwnik radzi sobie całkiem dobrze. Jednakże my nie możemy się na to zbyt oglądać. Podobnie jak w każdej innej konfrontacji chcemy zwyciężyć i tylko ten cel mamy przed sobą. Zresztą nie może być inaczej skoro gramy we własnej hali, a tutaj bez dwóch zdań po prostu musimy zwyciężać.
Tyle, że to zadanie wbrew pozorom może nie być łatwe do wykonania.
- Mamy świadomość, że nie będzie to łatwa przeprawa, ale w europejskich pucharach trudno o słabych rywali. Tutaj każdy reprezentuje wysoki poziom i na pewno łatwo się nie podda. Liczę zatem, że pokażemy kawałek dobrej koszykówki i to my po końcowej syrenie będziemy miały powody do radości. Aby tak się stało, od początku powinnyśmy skoncentrować się szczególnie na obronie, by nie zostawić Francuzkom zbyt wiele swobody. Jeśli to się uda myślę, że przejmiemy kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami.
Wracacie jeszcze pamięcią do swojego ostatniego zwycięskiego pojedynku w Eurolidze ze Spartakiem? Teraz z perspektywy czasu śmiało można powiedzieć, że dokonałyście czegoś niesamowitego.
- Na pewno ta wygrana była poniekąd szczególna. W końcu nie codziennie triumfuje się nad tak silnymi drużynami i to na ich terenie. Bez wątpienia ten cząstkowy sukces, jaki odniosłyśmy w zeszłym tygodniu bardzo nas podbudował i myślę, że jako zespół jesteśmy teraz o wiele bardziej pewne siebie. By wygrać ze Spartakiem musiałyśmy maksymalnie uwierzyć we własne możliwości i gdy już stało się jasne, że nikt ani nic nam tego zwycięstwa nie zabierze, poczułyśmy wielką satysfakcję. Uważam, że dzięki temu jesteśmy bogatsze o kolejne cenne doświadczenia i na tej bazie możemy powoli dążyć do kolejnych sukcesów, bo tym nieoczekiwanym triumfem w Moskwie udowodniłyśmy, że są one w naszym zasięgu.
Ale przed wyjazdem do Rosji raczej mało kto wierzył, że ta wyprawa zakończy się tak pomyślnie.
- Nie ma co ukrywać, że tak było. Początki sezonu zawsze niosą za sobą pewną dozę niepewności, przez co trudno było nam do końca ocenić czy stać nas na taki wyczyn. Wiesz zresztą dokładnie, jak to się wszystko odbywało u nas. Zawodniczki, które występowały w WNBA przyjechały do Krakowa dość późno, przez co pewna równowaga w zespole została zachwiana. Poza tym, z racji tego, że w przerwie letniej przyszło wiele nowych koszykarek, jako kolektyw wciąż tak naprawdę uczymy się razem funkcjonować, więc nasze ostrożne podejście nie powinno dziwić. Zresztą trzeba jasno powiedzieć, że podobne sytuacje mają miejsce w wielu zespołach na raz przez co na tym początkowym etapie rozgrywek o wiele łatwiej o tego typu niespodzianki. Nam się udało wykorzystać błędy rywalek, zagrać na wysokim poziomie i z tego trzeba się po prostu cieszyć. To jednak miało miejsce w zeszłym tygodniu, więc nie ma sensu dłużej się nad tym rozwodzić. Musimy odważnie iść do przodu, bo czekają na nas kolejne wyzwania, którym musimy podołać, więc teraz liczy się już tylko przyszłość.
Ten mecz pokazał jednak, że już na obecnym etapie sezonu jesteście bardzo silne.
- Można tak na to spojrzeć. W końcu właściwie przez pełne 40 minut byłyśmy stroną przeważającą, dominowałyśmy w wielu elementach gry i ostatecznie zwyciężyłyśmy, co w tym wszystkim jest najważniejszą kwestią. Zatem skoro udało nam się już teraz osiągnąć tak korzystny rezultat, to nie widzę przeciwwskazań, by w kolejnych tygodniach czy miesiącach miało być gorzej. Ta wygrana pozwala nam z optymizmem patrzeć przed siebie i w związku z tym mam nadzieję, że będzie nam dane przeżywać jeszcze wiele tak radosnych chwil. Jednakże trzeba mieć świadomość, że w Eurolidze możemy napotkać na swojej drodze jeszcze wiele drużyn o podobnej randze, jak turecki Galatasaray Stambuł czy hiszpańska Valencia, więc to nie jest tak, że wspięłyśmy się na wyżyny swoich umiejętności tylko raz i to wystarczy. W każdym ze spotkań musimy umieć udowodnić swoją wyższość. Niezależnie od klasy przeciwnika.
Przed wyjściem na parkiet w stolicy Rosji byłyście troszkę zestresowane?
- Nie nazwałabym tego stresem czy zdenerwowaniem. Bardziej towarzyszyła nam taka ekscytacja i chęć zmierzenia się z silnym przeciwnikiem. Oczywiście cała otoczka budziła respekt i sama nazwa Spartak również, ale nie zmieniało to faktu, że miałyśmy poczucie własnej wartości i spokojnie podeszłyśmy do tej rywalizacji już od pierwszych sekund.
Przypuszczam, że powrót do Polski był dość wesoły?
- Jasne, że tak (śmiech). Zresztą w tej drużynie nie brakuje takich pozytywnych osób, które potrafią rozluźnić atmosferę, więc tym bardziej były powody do śmiechu.
Można zatem powiedzieć, że sukces odniesiony w Rosji da wam zdecydowanie więcej niż tylko dwa punkty w grupowej rywalizacji.
- Przede wszystkim pokazuje on, że kierunek w jakim podążamy jest właściwy. Dlatego też, mając to na uwadze, musimy się skupić na dalszej rywalizacji i z tygodnia na tydzień starać się notować pewien progres. W ten sposób cały czas będziemy się rozwijać i być może uda nam się w tym sezonie osiągnąć coś naprawdę wyjątkowego. Ja osobiście głęboko w to wierzę.
Patrząc zatem na waszą sytuację w grupie, śmiało można stwierdzić, że jesteście w świetnym położeniu.
- Tak, na chwilę obecną faktycznie nasza pozycja jest bardzo zadowalająca. Pamiętajmy jednak, że Euroliga nie kończy się na dwóch czy trzech meczach i ogrom pracy tak naprawdę dopiero przed nami. Wiadomym jest, że chciałabym z podobnym zadowoleniem wypowiadać się w dalszej fazie rozgrywek, ale by tak się stało, musimy pokonać w międzyczasie jeszcze kilka przeszkód. Do wszystkiego dojdziemy, ale krok po kroku. Teraz skupiamy się na środowym meczu z Montpellier.
Po tak udanym początku w kuluarach zaczyna się mówić już o próbie wejścia do Final Four. Stać was na to?
- Wiesz, każda wygrana na pewno dodaje pewności siebie, ale nie przesadzajmy z tymi rokowaniami. Jest na to jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Przecież po drodze może się wydarzyć jeszcze tyle różnych rzeczy, że naprawdę trudno teraz przewidywać tak daleką przyszłość. Naszym zadaniem jest prezentować najlepsze oblicze w każdym meczu i za każdym razem walczyć o najwyższe cele. A gdzie dane nam będzie dotrzeć, to czas pokaże.