Przed meczem wszystko wskazywało na to, że kluczowa dla losów spotkania rywalizacja odbędzie się pod koszem, gdzie Darrell Harris miał stawiać czoła jednemu z najlepszych środkowych w lidze, Corsley’owi Edwardsowi. Okazało się jednak, że obaj zawodnicy nieco klinczują się nawzajem, więc sprawy w swoje ręce wzięli gracze niscy. I skuteczniejsi byli przyjezdni na czele z Dardanem Berishą, zdobywcą 24 oczek.
Trener Tomasz Mrożek zaskoczył na początku spotkania, gdyż do pierwszej piątki desygnował niedawnego rekonwalescenta, Tomasza Kęsickiego, zaś obok niego na parkiet wyszedł wspomniany Harris. Dwójka szczupłych, mobilnych środkowych miała być receptą polskiego szkoleniowca na potężnego centra włocławian, wspomnianego Edwardsa i na początku meczu plan wypalił. Pierwsze swoje punkty z gry Amerykanin zdobył dopiero na cztery sekundy przed końcem pierwszej połowy, a wcześniej spudłował pięć prób! Tymczasem Kęsicki po dwóch kwartach miał na swoim koncie dziewięć punktów, a Harris - sześć i gospodarze prowadzili 37:34.
Goście przegrywaliby jednak do przerwy zdecydowanie wyżej, gdyby nie fantastyczna postawa wspomnianego Berishy. Bez skutecznej gry Edwardsa, podopieczni Emira Mutapcicia długo nie mogli znaleźć swojego rytmu w ataku, lecz wszystko zmieniło się wraz z wejściem na parkiet Kosowianina z polskim paszportem. Reprezentant naszego kraju w dwóch pierwszych kwartach zdobył 17 punktów, czyli dokładnie połowę całego zespołu, trafiając aż pięć z sześciu rzutów za trzy.
Gdy zegar w hali Milenium pokazał 26. minutę, kibice Kotwicy rozpoczęli fetę. Oto bowiem "Czarodzieje z Wydm" wygrali początek trzeciej kwarty 16-8 i zwiększyli swoją zaliczkę do jedenastu oczek, 53:42. W tym momencie uaktywnił się zwłaszcza Jessie Sapp, który zdobył siedem oczek i nic nie robił sobie z defensywy Johna Allena. Dodatkowo, Amerykanin dołożył swoje kolejne trafienie chwilę później i kołobrzeżanie prowadzili 59:48.
W ciągu półtorej minuty trzeciej odsłony miejscowi zaprzepaścili jednak wszystko, na co pracowali we wcześniejszej fazie meczu. W momencie, gdy mogli postawić kropkę na i, Sapp dał się zablokować Łukaszowi Majewskiemu, rzut Michała Kwiatkowskiego nie doszedł celu, a na dodatek dwa faule spowodowały, że Anwil jeszcze przed czwartą kwartą zmniejszył straty do czterech oczek, 55:59. Co prawda w połowie ostatniej odsłony Kotwica znowu wypracowała sobie dziewięć punktów zaliczki (65:56), ale ostatnie pięć minut należało do gości.
Trener Mutapcić ponownie desygnował na parkiet Edwardsa i tym razem Amerykanin zagrał o wiele skuteczniej. Pomimo wcześniejszych pudeł, środkowy Anwilu nie bał się wziąć odpowiedzialność na swoje barki i w czwartej kwarcie zdobył siedem oczek, trafiając m.in. bardzo ważne punkty na przełamanie prowadzenia Kotwicy (66:65). W odpowiednim momencie ponownie uruchomił się, szóstą trójką, Berisha, a dzieła zniszczenia dokończyli Allen i Krzysztof Szubarga. Ten ostatni został cichym bohaterem spotkania, gdyż obok 10 punktów, zapisał na swoim koncie także siedem asyst, sześć zbiórek i pięć przechwytów, przy tylko dwóch stratach.
Kotwica Kołobrzeg - Anwil Włocławek 87:97 (15:12, 22:22, 22:21, 11:21)
Kotwica: Sapp 25, Kęsicki 15, Holmes 13, Brandwein 7, Harris 6, Kwiatkowski 2, Wichniarz 2, Diduszko 0, Djurić 0
Anwil: Berisha 24, Edwards 15, Lewis 11, Szubarga 10, Allen 8, Majewski 6, Glabas 2, Nowakowski 0