Dla Laurie Koehn bieżące rozgrywki są drugimi z rzędu, w których może występować na parkietach Ford Germaz Ekstraklasy. Przed rokiem amerykańska strzelba broniła barw drużyny z Rybnika, gdzie notując średnio 19 punktów na mecz, okazała się najskuteczniejszą koszykarką naszych rozgrywek. Nic więc dziwnego, że po jej usługi zgłosili się włodarze znacznie lepszych zespołów, a sama zainteresowana wybrała ofertę gry pod wodzą Arkadiusza Konieckiego w Matizolu Lider Pruszków.
Już na inaugurację Koehn zaskarbiła sobie serca pruszkowskich fanów, kiedy to przeciwko Akademiczkom z Gorzowa Wielkopolskiego wywalczyła 26 punktów, trafiając m.in. ośmiokrotnie zza linii 6,75. Co prawda Lider przegrał, ale do zawodniczki zza oceanu żadnych pretensji mieć nie można było. Niestety od tego czasu o Koehn nic pozytywnego słychać już nie było, gdyż ta borykała się z bólem stopy. Jak się okazało po szczegółowych badaniach, kreowana na liderkę pruszkowskiego teamu zawodniczka doznała złamania kości w śródstopiu, a to eliminuje ją z gry na kilka tygodni.
- Jestem bardzo zawiedziona i smutna tym faktem. Wiadomość o kontuzji nie mogła mnie przecież ucieszyć - komentuje sytuację sama poszkodowana. - Obecnie czuję się dobrze. Przez ostatnie dziesięć dni w ogóle nie obciążałam stopy i jest zdecydowanie lepiej. Problem w moim powrocie polega na tym, że chcę być pewna w stu procentach, nim wrócę do gry, że jestem gotowa dać z siebie wszystko i grać na maksa, dlatego też muszę być cierpliwa... co jest bardzo ciężkie do zrobienia!
Koehn w bieżących rozgrywkach wystąpiła w trzech spotkaniach, ale na swoim optymalnym poziomie mogła zagrać praktycznie tylko w jednym, pierwszym, meczu. W tych trzech meczach na swoim koncie notowała średnio 12,7 punktu, 1,7 zbiórki i 1 asystę, trafiając m.in. 10 rzutów zza łuku na 20 oddanych prób.
Kiedy amerykańska strzelba ponownie pojawi się na parkiecie? - Nie potrafię dokładnie odpowiedzieć na pytanie, kiedy wrócę do gry. W dużej mierze zależy to od doktora. On musi wszystko dokładnie ocenić i wydać zgodę. Ja osobiście wierzę w to, że wrócę jak najszybciej! - kończy Koehn.
Kontuzje Koehn to wielka strata dla pruszkowskiego teamu, ale włodarze klubu są czujni, a z drużyną już trenuje inna Amerykanka Sydney Colson, która w niedzielę zadebiutowała w Liderze podczas starcia w Krakowie z Wisłą Can Pack. W meczu tym na swoim koncie zapisała 2 punkty (1/6 z gry), 4 zbiórki, 3 asysty i... aż 6 strat.
O tym, czy Colson zostanie pod Warszawą na dłużej, zadecyduje niedaleka przyszłość, podobnie jak moment, w którym do gry powróci Koehn.