Z dnia na dzień powinno być coraz lepiej - rozmowa z Michałem Chylińskim, zawodnikiem Turowa Zgorzelec
Michał Chyliński przed tym sezonem podpisał kontrakt z Turowem Zgorzelec. W poprzednim roku nie występował on w żadnym klubie, ponieważ zmagał się z kontuzją. Teraz bardzo powoli powraca do pełnej dyspozycji.
Karol Wasiek
Karol Wasiek: Do tego spotkania idealnie pasuje powiedzenie, że „byliście już w ogródku, witaliście się z gąską…”
Michał Chyliński: No na pewno. Nie ma co tutaj na gorąco dużo mówić. Przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. Spotkanie było do wygrania. Nie mam więcej nic do dodania na ten temat.
Gdzie upatruje pan przyczyn porażek Turowa w tym spotkaniu?
- Meczu się nie przegrywa w ostatnich sekundach, tylko pracuje się na to przez cały mecz. Na pewno przegraliśmy deskę, w końcówce mieliśmy troszkę mniejszą odporność na nerwy. Trefl trafiał praktycznie wszystkie wolne. My jednego czy dwóch nie trafiliśmy i to już wystarczyło.
Jednakże pierwsza połowa nie stała na wysokim poziomie. Czego było to wynikiem?
- My graliśmy mocno w obronie. Trefl rzucił nam tylko 27 punktów, a my 32. Mecz mógł się wtedy nie podobać, ale my robiliśmy swoje założenia w obronie. Gorzej nieco to wyglądało w ataku. Tak się zdarza w meczach wyjazdowych.
W waszym zespole znajduje się Giedrius Gustas, który poprzedni sezon spędził w Treflu Sopot. Czy on w jakikolwiek sposób pomagał rozpracować sopocki zespół?
- Oczywiście. Przed meczem dawał nam jakieś wskazówki, zna przecież tam chłopaków. Jakieś tam podpowiedzi nam przekazał.
Na jakie elementy w grze Trefla zwracał uwagę trener Winnicki przed meczem?
- Na pewno zwracał uwagę na to, że Trefl jest zespołem ataku. Bardzo dobrze czują się w szybkim ataku. Naszym głównym celem było powstrzymanie tego elementu. Oczywiście w Treflu występują gracze, od których praktycznie wszystko zależy. Mieliśmy uprzykrzać im życie. Mam tu na myśli Łukasza Koszarka, Adama Waczyńskiego czy Łukasza Wiśniewskiego. Pod koszem John Turek. To były nasze założenia. W tym meczu się niestety nie udało tego dokonać.
Patrząc na pana dotychczasowe występy to w każdym kolejnym meczu dostawał pan od trenera coraz więcej minut. To oznacza, że po kontuzji nie ma już śladu?
- Jestem już zdrowy. Cieszę się, że trener daje mi coraz więcej szans. Czasem ta moja forma jeszcze bardzo faluje. Codziennie na tym pracuję i mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej.