Pierwsze punkty w meczu zdobył Marcin Piechowicz i to w dość efektownej akcji, która najwyraźniej onieśmieliła dojrzalszych graczy z SKK, którzy nie potrafili wykończyć swoich ataków zdobyciem punktów, ale również dobrze w obronie grali dąbrowianie (5:1). Po przejęciu piłki w obronie przez MKS, akcję wykończył Paweł Zmarlak, co jednak nie skłoniło szkoleniowca gości do wzięcia czasu. Postawa siedlczan była słabsza od gospodarzy, nie potrafili oni bowiem dobrze od początku do końca wyprowadzić ataku. O czas trener SKK poprosił w szóstej minucie. W miarę upływu czasu sytuacja przyjezdnych poprawiała się nieznacznie, co jednak nie pozwalało na ponowne doprowadzenie do remisu (jedyny to 7:7), a MKS utrzymywał czteropunktową przewagę. Na zakończenie premierowej odsłony wynosiła ona sześć "oczek", tuż przed końcem trafił bowiem Michał Przybylski (19:13).
Druga kwarta rozpoczęła się również od dwóch punktów Piechowicza, a jej początek był równie udany jak poprzedniej, lecz tym razem przyjezdni wykorzystywali swoje szanse na punkty. Zagłębiacy trafiali nawet w akcjach, w których wydawało się, że nie dopiszą punktów do wyniku, trener Tomasz Araszkiewicz w czwartej minucie musiał więc poprosić o czas (29:19). W połowie odsłony wydawało się, że nastąpiło przełamanie siedlczan, którzy zaczęli wywierać presję na rywali, ale jeden banalny błąd - podanie w trybuny tuż przed końcem 24 sekund - zweryfikował te przeczucia. Mimo to w siódmej minucie Wojciech Wieczorek zdecydował się przerwać grę (31:23). Wydarzenia na parkiecie stały się chaotyczne, a tuż przed przerwą Rafał Kulikowski po defensywnej zbiórce podał do... Radosława Basińskiego, który gra w barwach SKK. Postawa gospodarzy była więc słabsza, ale lepiej nie prezentowali się ich rywale, obie drużyny, a ściślej SKK, w ciągu ostatnich czterech minut rzuciło tylko cztery punkty (31:27).
Pierwsze punkty po powrocie na parkiet padły po dwóch minutach za sprawą Łukasza Ratajczaka. Dąbrowianie odpowiedzieli dość szybko trójką Grzegorza Grochowskiego (34:29). Od tego momentu gra obu ekipom układała się lepiej pod względem wyniku, co nie miało pokrycia ze skutecznością. Po czterech minutach Wojciech Wieczorek zdecydował się wziąć czas, który przyniósł oczekiwany efekt, przewaga gospodarzy wzrosła do dziesięciu punktów po trafieniu Michała Wołoszyna. Konsekwencją była przerwa dla SKK, która zadziałała jak poprzednia - lepszą grą MKS-u, po kontrze, którą wykończył Łukasz Grzegorzewski na tablicy widniał wynik 47:32. Załamanie postawy siedlczan trwało więc nadal, a przełamanie przyniósł dopiero rzut Kamila Sulimy (49:37). Po pięciu przewinieniach z parkietu musiał zejść Paweł Kowalczuk, więc sytuacja SKK trochę się skomplikowała. Mimo to poradzili sobie ze swoją grą do końca kwarty (51:40).
Czwarta odsłona była ostatnią szansą siedlczan na wygraną, ale ich dotychczasowa postawa zwiastowała, że będzie to ostatnie dziesięć minut koszykówki w hali "Centrum". Szczęśliwy rzut Łukasza Szczypki, po którym piłka mimo muśnięcia dłoni rywala trafiła do kosza, potwierdzał tę teorię oraz dobrą dyspozycję gospodarzy, którzy pewnie kroczyli do zwycięstwa. Przyjezdni przez minutę nie byli w stanie oddać celnego rzutu, co wykorzystali Zagłębiacy, motywując się trafieniami do dalszej dobrej gry (64:59). Za pięć fauli z boiska zszedł również Łukasz Ratajczak. Przewaga MKS-u wzrosła do 20 punktów, więc do końcowego gwizdka nie mogło wydarzyć się już nic nadzwyczajnego. Tę kwartę, jak i zarazem całe spotkanie, spokojnie wygrali, przegrywając jedynie drugą odsłonę, dąbrowianie.
71:51 (19:13, 12:14, 20:13, 20:11)
MKS: Michał Wołoszyn 16, Łukasz Grzegorzewski 10, Grzegorz Grochowski 9 (3 x 3 pkt), Rafał Kulikowski 8, Mateusz Zawadzki 7, Paweł Zmarlak 7, Marcin Piechowicz 5, Krzysztof Morawiec 3, Łukasz Szczypka 2, Piotr Zieliński 2, Daniel Kubista 2, Marcin Wójcik 0.
SKK: Kamil Sulima 15, Paweł Kowalczuk 9, Łukasz Ratajczak 7, Karol Chomka 6, Marcin Nędzi 5, Radosław Basiński 3 (10 zb), Michał Przybylski 3, Rafał Wójcicki 3, Jacek Czyż 0, Maciej Kotwicki 0.