Wygrał przede wszystkim zespół - rozmowa z Jeleną Dubljević, zawodniczką Rivas Ecopolis Madryt

Po wygranej nad Wisłą Can – Pack Kraków, drużyna Rivas Ecopolis awansowała na drugie miejsce w tabeli grupy C. O tym co zadecydowało sukcesie hiszpańskiego klubu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada reprezentantka Czarnogóry, Jelena Dubljević.

Adam Popek
Adam Popek

Adam Popek: Przypuszczam, że po wygranej na tak trudnym terenie możecie być z siebie w pełni zadowolone?

Jelena Dubljević: Oczywiście. Dla nas to było bardzo ważne spotkanie i zdawałyśmy sobie sprawę z jego rangi. Wiadomo, że w Krakowie trudno o zwycięstwa, dlatego cieszy nas, że wyjeżdżamy stąd z pełną zdobyczą punktową. Ten fakt jest o tyle znaczący, że dzięki temu przesunęliśmy się wyżej w hierarchii naszej grupy i obecnie mamy tyle samo punktów, co Wisła oraz francuski Basket Montpellier. To niewątpliwie stawia nas w dość komfortowej sytuacji przed dalszą rywalizacją i sprawia, że jesteśmy bliżej awansu do kolejnej rundy europejskich pucharów. Prawdą jest jednak, że tak korzystny dla nas rezultat zawdzięczamy przede wszystkim grze zespołowej. W środowy wieczór w naszych szeregach nie było indywidualności. Zarówno w obronie, jak i pod koszem rywala zafunkcjonował kolektyw , co myślę, że było widoczne. Dzięki temu rozegrałyśmy naprawdę dobre zawody i cieszymy się, że zakończyły się takim wynikiem.

Spodziewałyście się, że zdołacie pokonać Wisłę, która jak dotąd w Eurolidze przegrała tylko jedno spotkanie?

- Nie mogłyśmy jechać tu z innym nastawieniem. Niezależnie od pozycji czy potencjału rywala zawsze walczymy o zwycięstwo i tym razem nie było inaczej. Nie jest w naszym stylu wychodzić na parkiet i myśleć tylko o tym, żeby wysoko nie przegrać. Jesteśmy na tyle silną drużyną, że śmiało możemy mierzyć w jak najwyższe cele, co zresztą pokazałyśmy w trakcie rywalizacji z krakowskim zespołem. Od pierwszych minut ciężko pracowałyśmy na końcowy sukces i można powiedzieć, że nasz trud został nagrodzony. Jeszcze przed spotkaniem miałyśmy nadzieję, że jeśli faktycznie zagramy na maksimum swoich możliwości od samego początku, to wynik jest sprawą otwartą. I zgodnie z naszymi oczekiwaniami tak też się stało.
Nie da się ukryć, że Wisła w tym pojedynku zaprezentowała się nieco poniżej oczekiwań.

- Można tak na to patrzeć, ale z drugiej strony to my zawiesiłyśmy gospodyniom wysoko poprzeczkę, więc nie miały łatwego zadania. Stara prawda głosi, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Naszym zadaniem było możliwie jak najbardziej utrudnić życie Wiśle, więc na pewno miało to spory wpływ na jej postawę. Zresztą zwracając uwagę na cały pojedynek, to my przez większość czasu byliśmy stroną wiodącą, także nie powinno dziwić, że rywalki nie mogły rozwinąć skrzydeł. Moim zdaniem ważnym czynnikiem było jeszcze to, że zagrałyśmy bardziej zespołowo. Miejscowe starały się wielokrotnie oprzeć grę na indywidualnościach, co wobec naszej dobrej defensywy nie przyniosło im spodziewanych korzyści. A my konsekwentnie budowałyśmy kolejne ataki i w końcu dopięłyśmy swego. Mam nadzieję, że taka postawa w naszych szeregach utrzyma się w kolejnych tygodniach sezonu i w niedalekiej przyszłości będziemy mogły pochwalić się jeszcze bardziej cennymi zwycięstwami.

Wspomniałaś o waszej zespołowej grze w ataku, która niewątpliwie przyniosła sporo korzyści, ale nie da się ukryć, że wygrałyście przede wszystkim obroną.

- Tak, to był ten główny czynnik, który pozwolił nam udowodnić swoją wyższość. Zresztą na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że rywalki zdobyły zaledwie 50 punktów. Biorąc pod uwagę, że grałyśmy na wyjeździe i nie byłyśmy faworytkami, to może budzić uznanie. Skuteczność naszej obrony w dużej mierze zależała od ogromnego zaangażowania i takiej sportowej agresji, dzięki której nie odpuszczałyśmy przeciwniczek ani na krok. To spowodowało, że krakowianki wielokrotnie miały ogromny problem z wyjściem na czystą pozycję rzutową i niewątpliwie znalazło to odzwierciedlenie w ich skuteczności. Poza tym, skutecznie powalczyłyśmy przy zbiórkach, co również nie pozostaje bez znaczenia. Dzięki temu, bowiem po niecelnych rzutach Wisły tworzyłyśmy sobie okazje do kolejnych ataków i posiadałyśmy tak zwaną optyczną przewagę.

Kluczowym momentem dla przebiegu meczu był bez wątpienia przełom trzeciej i czwartej kwarty, kiedy to na dobre odskoczyłyście Wiślaczkom.

- Zanim jednak to nastąpiło, wcale nie było tak łatwo. Wisła nieco przyspieszyła i zmniejszyła straty do minimum, w związku z czym można było odnieść wrażenie, że tego wieczoru jeszcze nic nie jest przesądzone. Na szczęście te wydarzenia podziałały na nas mobilizująco i zdołałyśmy wykorzystać późniejsze błędy rywalek, co pozwoliło nam ponownie wyjść na bezpieczne prowadzenie. Wtedy już czas pracował na naszą korzyść i głównym zadaniem pozostawało tylko utrzymać wypracowaną przewagę. Ten cel został osiągnięty i ostatecznie byłyśmy lepsze o piętnaście punktów.

To zwycięstwo pewnie doda wam również pewności siebie.

- W pewien sposób tak, bo zawsze gdy wygrywa się z silnymi zespołami to morale w drużynie wzrastają. Jednak tak jak powiedziałam już wcześniej, mam nadzieję, że teraz częściej będziemy miały powody do radości i utrzymamy wysoki poziom, który jest niezbędny do tego, by walczyć o najwyższe laury.


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×